AU #3 Na zawsze razem (Happy End)

1K 44 19
                                    

Ze względu na to, że (nieświadomie) wywołałam u niektórych "złe myśli", postanowiłam napisać happy end, żeby pokazać, że nie wszystko musi skończyć się źle (może, ale nie musi. Przepraszam, lubię sad scenki).

Jeżeli ktoś nie czytał poprzedniego AU, to polecam się zapoznać, gdyż to kontynuacja od pewnego momentu.

*Eleven*

–Nie mów tak, błagam cię. Nie rób nic głupiego Darky... Spójrz na mnie – ostrożnie wszedłem na szkielet budynku, patrząc pod nogi, by przypadkiem się nie poślizgnąć. Przy każdym kroku, metalowe części cicho skrzypiały i wydawały się lekko kołysać na boki. Jeszcze nigdy śmierć nie była mi aż tak bliska.

–Co ty robisz? Odsuń się! Nie chcę, by stała ci się krzywda... – wyjąkał łamiącym się głosem. Nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń pod stopami, analizując zapewne, jak będzie się czuł podczas lotu.

–Posłuchaj mnie Dark – chwyciłem jego rękę, przez co ten zwrócił na mnie uwagę. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy – Jestem idiotą i pierdolonym tchórzem. Nie potrafiłem ci wcześniej tego powiedzieć. Mi też zależy. Zależy i to cholernie mocno. Chcę być z tobą, kochać cię do końca świata i przeżywać razem różne, piękne chwile. Chcę spełnić każde twoje marzenie i nie opuszczać cię, póki śmierć nas nie rozłączy. Proszę, nie odbieraj mi szansy na poprawę – uniosłem nieznacznie jego dłoń i złożyłem na niej delikatny pocałunek – Proszę, chodź ze mną...

–Mateusz, ja...

–Cii... – przyłożyłem palec do jego ust – Nic nie mów. Tak bardzo cię przepraszam... Chodźmy już, proszę...

–N-no dobrze... Dobrze, chodźmy stąd, szybko – wyjąkał i pociągnął mnie za sobą, pośpiesznie wracając na dach.

Byliśmy już bezpieczni. Tylko my. Razem. Tutaj. Stałem tu z pierwszym człowiekiem, jakiego udało mi się pokochać. Śmierć już nam nie groziła. Mogliśmy zostać przy życiu i cieszyć się nim, jak kiedyś.

–Mógłbym cię... No wiesz... – zaczął.

–Pocałować?

–Miałem na myśli... Przytulić... Ale taka opcja bardziej mi się podoba – mruknął, przyciągając mnie do siebie za tył głowy.

Nasze wargi zetknęły się ze sobą. To było coś niezwykłego, magicznego... Coś, czego nie jestem w stanie opisać. Bliskość, jaką czułem, gdy wcześniej przy nim byłem, wprost nie mogła się równać temu, co przeżywałem teraz.

Dark był bardzo delikatny. Mogłem dokładnie wyczuć każdy skrawek jego spierzchniętych ust, które były mi tak miłe w dotyku.

Przymknąłem oczy i objąłem bruneta jedną ręką za szyję, a drugą położyłem na jego talii. On natomiast tą wolną umiejscowił na moim policzku, który raz po raz gładził kciukiem. Dłoń, jaka wcześniej spoczywała mi na karku, podjechała do góry, by zgubić się gdzieś w pasmach blond włosów.

Pocałunek trwał jakieś siedem, może dziesięć sekund. Kto by tam liczył? Ważne, że to się stało. Stało się i nie zamierzałem tego zapomnieć. Już nigdy. Czarnooki dał mi więcej, niż wszyscy ludzie, jakich spotkałem na drodzę życia. On dał mi siebie. Dał mi siebie w całości. Był cały mój, a ja byłem cały jego. Tak miało pozostać. Pozostać na zawsze.

Na zawsze razem

~475 słów

Znowu króciutkooo

𝙾𝙽𝙴 - 𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈 [ 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 X 𝙳𝙰𝚁𝙺 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 ]Where stories live. Discover now