Prolog

8.2K 217 88
                                    

12.12.2005r.

Przygładziłam swoją nieco pogniecioną białą koszule, przeskakując z nogi na nogę, sprawdzając cały czas zegarek. Byłam już spóźniona z dziesięć minut, a jeszcze jak na złość winda niewyobrażalnie wolno się przemieszczała. Wyskoczyłam z niej i szybkim tempem skierowałam się do swojego działu. Gdy minęłam tabliczkę z napisem Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, odrazu wyczułam zdenerwowanie osób znajdujących się w pomieszczeniu związane z moim przybyciem.

— P-panno Wilson, pan Minister na panią czeka w gabinecie. — podeszła do mnie pracownica, której imienia nawet nie znałam, właściwie można powiedzieć, że nie pamiętałam większości imion swoich pracowników.

— Pani Wilson! Pani kawa! — usłyszałam po drugiej stronie.

— Słucham?

Dziewczyna widocznie się zmieszała. Jej ręce zaczęły się trząść, mało brakowało a cały napój wylądował by na podłodze, gdybym nie zabrała od niej naczynia.

— Ile razy mam powtarzać, że nie lubię kawy.

— Ja przepraszam! — wyszczerzyła oczy. — Jestem tu nowa i...

— Nie interesuje mnie to. Jeszcze jedna taka sytuacja i możesz zacząć szukać czegoś innego.

Po czym odwróciłam się na pięcie i wkroczyłam do swojego odciętego od innych biura na końcu pomieszczenia.

— Nie za wygodnie, panie Ministrze? — prychnęłam, widząc siedzącego tyłem na moim fotelu mężczyznę.

— Nie za późno, panno Wilson? — spojrzał na zegarek na nadgarstku.

— Bywam tu raz na pół roku, a ty będziesz mi robił jakieś wyrzuty, że się spóźniłam dziesięć minut Davies?

Dokładnie tak. Oliver Davies został Norweskim Ministrem Magii. Nie do końca wiedziałam jak on to zrobił skoro na piątym roku ledwo zdobył trzy SUMy, z Will'em przez jakiś czas podejrzewaliśmy nawet, że rzucił na wszystkich zaklęcie Imperiusa. Mimo wszystko wiedziałam, że to co osiągnął zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie. Było bardzo wielu, którzy byli przeciwni jego kandydaturze. Punkt widzenia związany z podejściem nastawionym na osobę nie idzie w parze z duchem epoki. W naszych czasach presja i powszechny pośpiech w tak wielu środowiskach pracy zmuszają do błyskawicznych reakcji na problemy, do stosowania wymyślnych technik i - nade wszystko - wydajnych procedur. W takim klimacie popularni są eksperci, którzy udzielają autorytatywnych rad i wprowadzają bardzo szybkie zmiany. Davies, ze swoim przekonaniem o niepowtarzalności jednostki i z niezachwianą wiarą w jej zdolność do szukania własnych odpowiedzi, nie jest dzisiaj oczywiście bohaterem. Co rusz znajdowały się problemy, z którymi nie dawał sobie rady. Był agresorem, który stawiał sobie zbyt ambitne cele, wchodził na drogę autodestrukcji. Połykając zbyt dużo, można się udławić. Ambicje powodują uzależnienie. Jeśli człowiek choć raz był ambitny, nie ma takiej rzeczy, której by nie zrobił, żeby nadal wyzwalać pozytywne reakcje otoczenia. To jest samonakręcająca się spirala, która nigdy się nie kończy. Ale mówiąc szczerze chłopak nic się nie zmienił mimo upływu lat. Dalej jest tym samym chłopakiem, który pomimo dwudziestego szóstego roku życia nadal nie zamierza się ustatkować i żyje pełnią życia.

Inna sprawa jest z Will'em, który o dziwo związał się z pewną blondynką, która od razu zawróciła w głowie naszemu koledze. Jakiś czas temu przeprowadzili się do swojego rdzennego miejsca zamieszkania, czyli Stanów Zjednoczonych, więc praktycznie go nie widuje. Zawsze chciał być niezależny i wieść życie, którego nikt nie mógłby mu odebrać. Bezpieczeństwo. Stabilizacja. Świadomość, że zasypia z głową na poduszce, którą sam sobie wybrał. Pewność, że nikt go do niczego nie zmusi i nie będzie zdany na pastwę losu i okoliczności. Kiedy pojawia się moment, gdy szaleństwo zastępuje stabilizacja? Wtedy, gdy nie chce ci się już ryzykować, bo boisz się, że stracisz to, co masz.

Cold Heart [D.M]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz