13. Dupek pozostanie dupkiem

691 72 6
                                    


Miałem mieszane uczucia co do tej całej sytuacji. Już nawet nie mówię, że wciągnąłem się w walkę z wynajętymi przez zleceniodawcę Wade'a zbirami na dachu jakiegoś budynku, obok mojej głowy latały mi pociski, a mnie nakurwiało zranione ramię. Mówię tu o tej cholernej zdradzie mojego chłopaka wobec mnie. Gdyby nie mój ostrzegaczy zmysł, Tony byłby martwy tego wieczora, a Deadpool dostałby hajs za zlecenie. Dobra, niby rozumiałem jego wytłumaczenie szantażu, ale wciąż nie przyszedł ze mną o tym pogadać, tak? Chciał go po prostu zajebać i już, przez co nadal czułem się dotknięty i czysto wkurzony, ale to był kiepski moment na denerwowanie się. Gdybym był dupkiem, puściłbym go do tej walki już samemu, ale, szczerze mówiąc, wolałem mieć na niego oko w każdym tego słowa znaczeniu. Po happy endzie będę musiał się z nim poważnie rozmówić.

Wracając do walki - zbirów było tylko czterech. Jeden snajper, trzech dryblasów. Chyba nie tylko ja czułem się spięty. Nie potrafiłem zgrać się z Poolem i cały czas właziliśmy sobie w drogę. On chciał zastrzelić jednego, a ja go akurat kopnąłem w splot słoneczny, przez co spudłował, a od tyłu zaatakował go drugi. Chciałem mu pomóc i sprzedać bułę w nos napastnikowi, ale Wade przejął inicjatywę w tak niefortunny sposób, że koleś na mnie wpadł. Miał zamiar wykorzystać okazję i wbić we mnie jakiś nóż, ale tu znowu wkroczył Wade. Ja już miałem odepchnąć od siebie dryblasa i samemu wykończyć, a ten go zastrzelił, gdy tak nade mną klęczał z ostrzem w ręku. No, kurwa, geniusz. Zwyrol padł na mnie, obryzgując krwią z głowy, ale na całe szczęście nóż wypadł mu z ręki i nie musiałem niepotrzebnie umierać. Miło. Odrzuciłem od siebie ciało i spojrzałem z wyrzutem na swojego partnera, który właśnie zlikwidował pozostałą trójkę. Poszło zadziwiająco szybko, co nie zmieniało faktu, że między mną a nim wciąż istniało wyraźne napięcie. Patrzyliśmy na siebie z kilkumetrowego dystansu, jakbyśmy dopiero się poznali. Deadpool z krwią na rękach, obojętnym spojrzeniem mordercy, który do celu dążył po trupach - tak dotychczas na niego patrzyłem, gdy nie poznaliśmy się bliżej. Ale w co ja już miałem wierzyć? Sądziłem, że istniała w jego systemie moralnym wyraźna granica między Wadem Wilsonem a zabójczym Deadpoolem, a przecież ten sam Wade chciał zabić mi ojca. Odwróciłem się od niego i mimo że twarz miałem skrytą za maską, wolałem mu się nie pokazywać w stanie zupełnego rozpierdzielu emocjonalnego. Szczerze mówiąc, pękało mi właśnie serce. Fakt, byliśmy ze sobą zaledwie kilka dni i nie mogłem nawet mówić o prawdziwej miłości, ale na pewno bardzo mi na nim zależało. Dlaczego to tak cholernie bolało? Czemu tak nagle się tym poplątaliśmy? I z jakiego powodu on też n a d a l milczał? Nie wiedziałem nawet, czego teraz od niego oczekiwałem i co sam powinienem zrobić. Wiedziałem jednak, że Wade na pewno czuł się strasznie winny i mimo wszystko przecież mu na mnie zależało, nie? Gdyby tak nie było, to by nie było całej tej akcji. Znając jego, będzie się tylko bardziej tym obciążał i stwierdzi, że opuszczenie mnie to najlepszy pomysł. Na samą myśl coś mnie ściskało w środku.

Dobra, kurna, postanowiłem w końcu przerwać tę męczącą ciszę. Zdjąłem maskę i patrząc mu prosto w oczy, podszedłem do niego, by sprzedać mu liścia w twarz, a potem go mocno przytulić.

- Hej, za co to było?! - spytał, łapiąc się za policzek, choć mój drugi gest zmroził go zupełnie. Nie odwzajemnił przytulenia.

- Za to, że chciałeś zabić Tony'ego, nie powiedziałeś mi o tym, że się kłóciliśmy i za tę beznadziejną walkę sprzed chwili.

- Pff, tak, no trochę ci się tego nazbierało. Za coś jeszcze chcesz mnie pieprznąć? - odparł sarkastycznie, choć w końcu mnie mocno objął. Kilka gestów, a poczułem, jak powietrze z nas zeszło. Uśmiechnąłem się do jego ramienia.

- Pieprznąć to ja cię mogę następnym razem w łóżku. - zażartowałem, na co Wade odsunął mnie od siebie, łapiąc mnie za ramiona ze zszokowanym uśmiechem.

Zwariowałeś, Parker |SPIDEYPOOL|Where stories live. Discover now