10. W życiu nie odda tego jednorożca

1K 94 28
                                    


Peter zapewne starał się to ukryć, gdy rozmawialiśmy już na zwykłe tematy, jednak bardzo go martwiła nasza poprzednia rozmowa. Zresztą, co się dziwić? Ledwie się obudził, a ja mu powiedziałem takie rewelacje z wczorajszego wieczora. Trochę się dziwię, że nie zapamiętał chociażby fragmentu, bo wtedy w nocy trzymał się całkiem nieźle, nawet jeżeli był nawalony. Może po prostu wzięło go wtedy duże zmęczenie i nie skupiał się za bardzo? Nie wiem, ale generalnie było mu dosyć przykro, że jego wyznanie swoich uczuć względem mnie wyszło tak, a nie inaczej. Pewnie go zawiodłem, ale co miałem mu powiedzieć? „Spoko, bądźmy w związku, skoro oboje tego pragniemy, ale za kilka miesięcy nie zdziw się, że będziesz mieć mnie dość, bo jestem spierdolony"? Mniej więcej to chciałem mu przekazać, ale w mniej dobitny sposób. Nawet jeżeli faktycznie nie miałby mnie dość, to coś mogło mu się przy mnie stać. Na co dzień żyłem z zabijania, trzymałem się z nieciekawymi ludźmi, chodziłem w ciemne zaułki. Nie byłem człowiekiem kultury, piłem na udawany umór alkohol, co noc zwalczałem chęć zajebania się albo beznadziejnego płaczu masturbacją do taniego pornosa. Można mnie uznać za definicję żałosnej marności, a ten chłopak się we mnie zauroczył? Chyba sam los w to nie wierzył, że tak to się mogło potoczyć.

Po zjedzeniu płatków z mlekiem na śniadanie zrobiłem Peterowi witaminki musujące na pokrzepienie dręczącego kaca. Siedzieliśmy w kuchni, szatyn sączył powoli swój napój, ja przeglądałem media społecznościowe. Napisał bowiem do mnie zleceniodawca - dostał info o tym, że wczorajszego wieczora Tony Stark wygrał swoją rozprawę sądową, dzisiaj ogarnie jeszcze kilka formalności, a jutro już będzie z powrotem w Stanach. Cholera, szybko.

- Który dzisiaj mamy? - spytałem. Pete wzruszył ramionami, więc sprawdziłem w kalendarzu telefonicznym. - Dwudziesty pierwszy. Czyli jutro jest dwudziesty drugi... kurde, nie ogarnę się z tym chyba. - burczałam do siebie, dalej pisząc z typem od zlecenia.

- A co tam robisz? - spytał mnie Spidey, jednak spojrzałem na niego dopiero, gdy skończyłem pisać do typa, że potrzebuję trochę czasu.

- Uch, praca. Mam szybszy deadline, niż sądziłem. Jeden gościu mi komplikuje sprawę ze swoim wyjazdem. - wolałem mu nie mówić, że miałem zamiar zajebać Tony'ego Starka. Peter wiedział, że jestem najemnikiem, a skoro powiedziałem słowo „praca", to znaczy, że szykuje się pobrudzenie rączek. Słyszałem jednak, że młody współpracował niegdyś z Iron Manem, więc nie wiem, jaki mógłby mieć do tego nagle stosunek. Oczywiście i tak się pewnie dowie - więc z naszego związku będą nici. Ot co, z mordercą nie ma co się umawiać, skoro ma zamiar uśmiercić twojego dawnego mentora. Pewnie się na mnie strasznie wkurzy, zechce zerwać kontakt albo zacznie ze mną walczyć i och, oczywiście, że mi to nie pasowało, bo nie chcę go tracić, ale jeśli to ma go ode mnie uchronić, to mogę zostać znienawidzony. Spochmurniałem i odłożyłem telefon. Pomasowałem dłońmi twarz, czując ogarniające mnie zmęczenie życiem i samym sobą. Jeny, czy coś nie mogłoby się kiedyś potoczyć dobrze? Tak bez nadmiernych zmartwień, wątpliwości albo przekręcania całej rzeczywistości o sto osiemdziesiąt stopni? Chciałbym. Byłoby zajebiście po prostu móc się cieszyć z faktu, że pewien seksowny student na mnie leci, zacząć się z nim przytulać przy akompaniamencie losowego serialu z Netflixa i nie myśleć o sobie jak o największym gównie, które nie zasługuje na takie szczęście.

- Wade, czy coś się stało? - od dłuższego czasu czułem na sobie wzrok Petera, ale starannie go ignorowałem. Westchnąłem i bardziej schowałem się we własnych dłoniach.

- Ja się stałem. Kurna, że nie mogłeś wybrać sobie kogokolwiek innego do zabujania się. - burknąłem, nadal nie unosząc wzroku. Pete odłożył szklankę na stół.

- Chciałeś odstawić ten temat na później.

- Co nie znaczy, że nie będę teraz o tym myślał. Wiesz, jak mnie kusi, żeby powiedzieć ci "tak, zawsze śniłem o byciu z tobą, ziścijmy to marzenie"? Ta granica jest tak cienka, jak ta od mojej orientacji seksualnej.

Zwariowałeś, Parker |SPIDEYPOOL|Where stories live. Discover now