Yoongi przybył do szpitala w okolicach jedenastej. Zastał Jimina w pozycji półsiedzącej, wpatrywał się martwo w jakiś punkt przed sobą.
- Jak się czujesz, gwiazdko? Wszystko w porządku? - przysunął sobie taborecik, a blondyn pokiwał nieznacznie głową. - Wychodzimy dziś, co?
- Ach, tak... - w końcu na niego spojrzał - wybacz, dostałem leki przeciwbólowe i... zamyśliłem się. Nie spodziewałem się, że przyjdziesz tak szybko.
- Ja już zdążyłem tyle rzeczy zrobić - nakreślił półokręg w powietrzu.
- Przetrzepać wszystkie moje szafki?
- Na to miałem czas wczoraj. Pojechałem do teatru.
- Po co? - twarz chłopak zrobiła się jeszcze bledsza niż wcześniej.
- Pokazać temu dupkowi gdzie jego miejsce.
- Yoongi...
- No co? Nikt nie ma prawa oczerniać mojego chłopaka.
- Chłopaka...
- A myślałeś, że kim jesteś? - ucałował go w policzek. - A teraz wstawaj, idziemy stąd.
- Moment... a ty mu... po jakiemu?
Yoongi strzelił sobie face palma.
- Powiedz, że znał koreański...
- Och, ty mój głupiutki - zaśmiał się. - Ale ważne chęci, dziękuję.
- Nie mówmy już o tym, chodź - mruknął, starając się ukryć swoje zażenowanie.
Wziął jego torbę spod łóżka i wyjął przygotowane na wyjście ubrania. Jimin wygrzebał się spod kołdry i szybko - na tyle, na ile był w stanie - założył dżinsy. Wyprostował się jak struna, kiedy poczuł dłonie Yoongiego w okolicy rozporka.
- J-ja sobie sam poradzę, przecież to tylko złamana ręka... - zawstydził się.
- Ja cię ubieram, a nie rozbieram, nie panikuj tak - i choć Jimin się upierał, to starszy pomógł mu również w przeciągnięciu koszulki przez usztywniacz, a potem był tak dobry, że zawiązał mu buty. Zarzucił sobie jego torbę na ramię, w jednej ręce trzymał kurtki, a drugą miał wolną, w razie gdyby trzeba było asekurować go na schodach. Jimin miał tylko bukiet kwiatów. Bukiet, który był dla niego szczególnie ważny z kilku powodów:
Kupił go Yoongi.
Najprawdopodobniej symbolizował rozpoczęcie ich nowego, wspólnego życia.
Był to pierwszy raz, kiedy dostał od kogoś taki prezent.
A poza tym, co? Miały się zmarnować?
Odebrali wypis z receptą na silniejsze leki na ból, a Yoongi pomógł chłopakowi założyć zimową kurtkę i czapkę.
Wrócili do apartamentu Jimina, który znów dostał pomoc w tych pozornie prostych czynnościach. I to już było dla niego za dużo. Stał na środku przedpokoju, podczas gdy Yoongi ściągał mu drugiego buta i nagle się rozpłakał.
- Jimin, co się stało? - od razu wstał i przyciagnął go lekko do siebie.
- B-bo... ty tyle dla mnie robisz... przyleciałeś tu do mnie, opiekujesz się mną, nawet kwiaty kupiłeś... a ja nic dla ciebie nie robię!
- Jiminnie, mi wystarcza twoja miłość. Jedyne czego chcę, to żebyś mnie kochał - pocałował go w skroń. - Ja czuję, że muszę robić dla ciebie chociaż tyle, żeby jakoś wynagrodzić ci to, że porzuciłem cię na tyle lat.
- Yoongi hyung... - przytulił się do jego ramienia.
- Zamówię coś do jedzenia i sprawdzę najbliższe loty. W dwa dni zdążymy zamknąć wszystkie sprawy? - pokiwał głową na znak potwierdzenia. - Kupiłem białe wino. To samo, którym poczęstowałeś mnie pierwszego dnia.
- Zapamiętałeś taki szczegół?
- Dobrego alkoholu nie zapominam - zaśmiał się.
- Dziękuję ci. Za wszystko.
- No już nie rozklejaj się. - Jimin złapał dwoma rękoma twarz starszego i wpił się w jego usta. Tak odważnie, jak jeszcze nigdy. Gdyby nie te łzy w kącikach oczu, wyglądałby jak dominujący, zaborczy kochanek.
- Nie rozklejam się. Jestem twardy - szepnął i pocałował go znowu.
- Na dole też? - zignorował komentarz i szarpnął go za włosy.
- Co powiesz na przetestowanie mojego łóżka? Jeszcze raz? Razem?
YOU ARE READING
old star 》 yoonmin ✔
Fanfiction"Byłeś moją gwiazdką, Jimin. To dlatego." ⭐。:*•.───── 🌺°🌺 ─────.•*:。⭐ Nawet pozornie najlepsi przyjaciele moga przestać się do siebie odzywać na kolejne kilka lat. Powód nie zawsze musi być istotny. To, że się nawzajem nie rozumieją też nie. Ważny...