Sygnał połączenia w wieczornej porze. Słodko-gorzki dźwięk wdzierał się do jego uszu, wypełniał ciszę pustką i barwił czerń granatem. Absurdalny parasoks, którego nie da się zrozumieć. Ale taki był też Yoongi. Chłopak o dwóch twarzach, w medycynie nazywają to dwubiegunowym zaburzeniem osobowości. Trochę był jak papierosy - raz się posmakuje, obrzydlistwo, ale pali się dalej.
Aż coś się stanie, kiedy palacz zrozumie, że funduje sobie raka. Tak dziś czuł się Jimin.
- Halo? Jak nie odpisywałem to przepraszam, wiesz, robota i jeszcze mi się telefon rozładował, normalka. Muszę sobie kupić powerbanka, ale nie mogę, bo odkładam kasę na bilet.
- Wsadź sobie ten bilet - jego głos był wypruty z emocji, chłodny jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Jiminie, co się stało?
- Ty się jeszcze pytasz? - stanął pod oknem. Przeszklonymi oczami śledził ruch na ulicy. - Pieprzony hipokryto.
- O co ci chodzi? O te cukierki?
- O to, że zakazujesz mi spotykać się z Jungkookiem, a sam prowadzasz się z kimś innym! - krzyknął.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Nie masz?! A co mi sam wysłałeś?! Dlaczego napisałeś, że znowu się rozczaruję? Że nie jestem ciebie wart? Jak nie chciałeś ze mną pisać, to dlaczego, do cholery nie mogłeś tego normalnie powiedzieć?!
- Jiminie...
- Skończ już z tym Jiminie, nie chcę tego więcej słyszeć! Idź sobie do tego chłopaka, przecież on jest lepszy niż ja. I na miejscu, możesz go zaliczyć i zostawić!
- JA CI NIE WYSYŁAŁEM ŻADNYCH ZDJĘĆ! - Jimin pierwszy raz usłyszał jego krzyk. Ugiął się pod jego naporem. Klęknął przed oknem, drżącą dłonią przyciskając telefon do ucha.
- To kto..?
- Czekaj. Wejdę w konwersację, zaraz to wyjaśnimy. Tylko już nie drzyj ryja - mruknął. Przez chwilę z jego strony słychać było wyłącznie szum. - HOSEOK, KURWA!
Jimin podskoczył ze strachu, a telefon złapał milimetry przed podłogą.
- Mój przyjaciel z pracy, prankster od siedmiu boleści. Jak go dorwę, to zabiję. Czyli jutro. Jimin?
- Tak?
- GTA, Counter Strike czy Just Cause?
- To już od ciebie zależy. Powiedz tylko... nic nie ma między wami?
- Jest - odpowiedział zdawkowo - tlen, azot, trochę argonu...
- Yoongi!
- No przecież wiesz, że moje serce jest wolne i puściutkie.
- Dla kogo?
- Dla... dla cie... ciężkich kalibrów broni.
- Yoongi...
- Tak?
- Just Cause. - Rozłączył się. Wyciszył telefon i uciekł do sypialni. Schował się pod kołdrą i nie obchodziło go, że nie ściągnął kolczyków i bransoletek, nie zamoczył patelni po obiedzie, ani że czarnym tuszem moczy świeżo wyprane poszewki na poduszki.
Miał już dosyć i płakał jak zawsze z samotności. Tonął i chwytał się brzytwy. Kwestią czasu było pojawienie się pierwszych ran.
Ktokolwiek by się przy nim nie znalazł, powiedziałby, że nie ma się czym przejmować, ale Jimin to wiedział.
Tak jak z tymi cukierkami. Wiedział, że nie są dobre, ale nie uczył się na błędach. Zbyt wiele miał w sobie nadziei.
***
W sobotę już chat.
YOU ARE READING
old star 》 yoonmin ✔
Fanfiction"Byłeś moją gwiazdką, Jimin. To dlatego." ⭐。:*•.───── 🌺°🌺 ─────.•*:。⭐ Nawet pozornie najlepsi przyjaciele moga przestać się do siebie odzywać na kolejne kilka lat. Powód nie zawsze musi być istotny. To, że się nawzajem nie rozumieją też nie. Ważny...