13. Prawie, że równowaga

40 2 0
                                    

Marinette POV

Pędziłam do szkoły na złamanie karku. Spóźniłam się, aż godzinę. Kiedyś się spóźnię na własny pogrzeb. Jakim cudem udało mi się zaspać? Wbiegając do szkoły wpadłam na kogoś. Tym kimś okazał się Nathaniel, który zamortyzował mój upadek. Ja dosłownie na niego poleciałam... Nasze zdziwione spojrzenia skrzyżowały się.

—Przepraszam. Nic ci nie jest?—Wstałam z rudowłosego, który wstał po chwili. Otrzepał marynarkę z kurzu z przyjaznym uśmiechem na twarzy.

—Jak widać żyję. Też się spóźniłaś?—Nic nie odpowiedziałam czerwieniąc się na twarzy.–Lepiej chodźmy do klasy.-Ruszyliśmy przed siebie. Chciałam chwycić jego dłoń jednak nie zrobiłam z tym nic. Jeszcze weźmie mnie za wariatkę i wtedy cała sprawa zawali się jak domek z kart. Posmutniałam. Też mnie kocha... i to bardzo, ale jeżeli coś się zmieni? W nim? Gdy weszliśmy do klasy dostaliśmy opieprz od chemiczki za spóźnienie i usiedliśmy do swoich ławek. Zapisałam temat lekcji po czym moje myśli zaczęły szaleć w mojej głowie. Nathaniel... Wbiłam wzrok w kartkę zeszytu. Czuję się okropnie przez tę nie pewność. Ale on... drugiego chłopaka jak on nie znajdę nigdzie indziej.

Nathaniel POV

Marinette wygląda jakby ją coś trapiło. Może coś sobie zrobiła upadając na mnie? A co jeżeli dopadła ją depresja? Kocham ją i zawsze będę wspierał. Nie ważne co, by się działo będę dla niej wsparciem. Na dziesięciominutowej przerwie rozmawiała z Alya.

-Cześć.-Przywitałem się. Wiem, że dziesięć minut to nie wiele, ale chcę wybadać co się dzieje z najsłodszą i najwspanialszą dziewczyną pod słońcem.-Marinette. Nie chcę być wścibski, ale wyglądasz na smutną. Coś się stało?-Alya ulotniła się jak kamfora zostawiając nas samych.

-Nic się nie stało. Po prostu źle spałam.-Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Niestety wymuszony.-Nie musisz się o mnie tak martwić.

-Proszę cię Marinette. Powiedz mi prawdę. Widzę, że coś się dzieje, a naprawdę chcę ujrzeć twój prawdziwy niczym nie wymuszony uśmiech.-Oczy Mari zalśniły, by po chwili uronić łzy. Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach. Bez chwili namysłu podszedłem do niej bliżej i przytuliłem ją.

-Nath, kocham cię.-Jej głos łamał się, a ciało drżało. Poczułem olbrzymią radość i ciepło w sercu.-Tak bardzo cię pokochałam, ale... boję się.

-Nie masz się czego bać, bo ja też cię kocham Marinette. Nie rzucam słów na wiatr i obiecuję, że nie zranię cię.-Proszę... Zostaniesz moją dziewczyną?-Już durniej o to zapytać nie mogłem? Ale przynajmniej dobrnąłem do sedna sprawy.

-Tak. Zostanę.

-Mówiłam ci!-Zza ławki wyszli Alix i Kim żywo dyskutując nad swoim zakładem, który zapewne Kubdel wygrała. Nie wysoka wyciągnęła dłoń, w której wylądował banknot o nominale stu euro. Całe życie z wariatami. Mari uspokoiła się, a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Bez dwóch zdań. Zadzwonił dzwonek i poszliśmy na następną lekcję, którą była matematyka. Na lekcji robiłem to co zazwyczaj robię na lekcjach, czyli rysowałem w między czasie wykonując to co nauczycielka kazała. Na jednej z przerw udało mi się zaprosić Marinette na rankę. Od jutra weekend, bo sobota, więc miejmy nadzieję, że nic się nie zmieni w planach ani moich, ani mojej muzy.

Marinette POV

Alix i Kim założyli się oto czy ja i Nath będziemy razem. Wiem, bo zapytałam Alyę, która wie wszystko o wszystkich. Wyraźnie za bardzo wścibia nos w sprawy innych. Po lekcjach wychodząc ze szkoły pożegnałam się z Nathanielem całując jego policzek. Czuję się jakbym mogła latać i wyfrunąć gdzieś za horyzont w stronę słońca. Jednak znalazło się coś co nie co zepsuło mi humor. W wiadomościach mówili, że Smyrnov przejmuje miasto siłą i strachem mieszkańców. Ponoć już ponad sześćdziesiąt procent firm płaci Wilczej Mafii za ochronę ich rodziny i dobytku. To jest chore. Władze rosyjskie czekają, aż nasz obóz rządzący wyda zezwolenie na działania sił rosyjskich we Francji. A do tego czasu Biedronka i Czarny Kot mają zwalczyć mafię ludzi z super mocami co może skończyć się istną wojną na ulicach naszego miasta, w której to górą będą najeźdźcy ze wschodu. Ale co się dziwić skoro mamy imigrantów to i taką atrakcję możemy mieć. Czy nasza policja umie już tylko wystawiać mandaty i łapać piratów drogowych?! Nawet się nie starając, by załagodzić tę sytuację. Olali sobie Paryż po całej lini. Ehh. Spokojnie Mari. Jesteś jebanym kwiatem lotosu. Wielka moc to wielka odpowiedzialność jak to powiedział pewien mądry i oczytany człowiek. Ciekawe skąd biorą się tacy ludzie jak ten cały Czarny Wilk. Przecież on dosłownie nie ma serca, uczuć i jest typem człowieka, który własną siostrę, by zajebał. Nic tylko ubrać go w kaftan bezpieczeństwa i do psychiatryka. Ale oczywiście trzeba, by go zabić, by zneutralizować jego moce i wszystko, by wróciło do względnej normy. 

Miłość jak malowana||NathanetteWhere stories live. Discover now