1. Miłość jak bańka mydlana

105 7 2
                                    

Nathaniel POV

Z pięknych snów wybudził mnie dźwięk wołającego mnie do życia budzika. Znowu o niej śniłem... i znowu rysowałem do późna. Wziąłem z podłogi szkicownik i położyłem do na biurku. Zacząłem się ubierać. Przeczesałem włosy, by nie wyglądać jakbym włożył widelec do kontaktu. Spakowałem torbę nie zapominając o oczywistej oczywistości, czyli swoim zeszycie z moimi pracami. Pospiesznie zjadłem śniadanie i umyłem zęby. Po czym ubrałem buty, kurtkę i zarzuciłem torbę na ramię wychodząc do szkoły. Mam teraz trochę czasu dla siebie kiedy idę. Ja rozumiem, że Adrien jest przystojny i takie tam, ale Marinette... ona jest piękna, słodka, mądra, miła... jak anioł. Skoro ona jest aniołem to mnie już dawno potępiono skoro nie udało mi się zdobyć klucza do jej serca. Osobiście dała mi kosza dzień po tym jak Biedronka wyzwoliła mnie od władzy akumy. A później zaczęła chodzić z Agrestem i są razem już dziewięć miesięcy, ale przynajmniej ja mam przyjaciela, który momentami sprawią wrażenie jakby się we mnie podkochiwał. Ja jestem hetero. Szczerze mówiąc za moją teorią przemawia jego sposób ubierania się. Budynek mojego liceum powoli zaczął wyłaniać się z pomiędzy innych budowli. Jako pierwszą lekcję tego dnia mamy lekcję francuskiego z naszą wychowawczynią Caline Bustier. Poszedłem pod klasę. Mari podsypiała oparta o jego ramię, a moje wnętrzności ne ten widok wykonały kilka salt we wszystkie strony. Spojrzałem na Adriena. Wyglądał jakby źle się czuł. Chyba coś mu leży na żołądku. Zadzwonił dzwonek, a my weszliśmy do klasy. Każdy usiadł na swoim miejscu. Ja siadam z tyłu, by nauczyciele nie widzieli jak sobie rysuję. Ostatnio siedzę z Lilą Rossi. Niby ładna, ale kłamliwa. Ona i Chloe zawarły sojusz, by zniszczyć Marinette, a ja mam je na oku, by czegoś nie wywinęły. Przyrzekłem sobie, że nie pozwolę, by Mari cierpiała przez kogokolwiek, więc mam Agreste'a na celowniku. Lekcje mijały jakoś. Po piątej lekcji na długiej przerwie coś się wydarzyło. Marinette i Adrien rozmawiali. Model miał smutną, ale i poważną minę. Mari wstała, a wraz z nią Adrien. Czy... ona płacze? Poczułem ból, który przeszył moje serce i wskroś. Zakradłem się nie co bliżej, by co nie co podsłuchać.

-Po tak długim czasie tak po prostu ze mną zrywasz?

-Marinette.-Adrien spojrzał na swoją już byłą dziewczynę zamiennym spojrzeniem i powiedział tylko sześć słów, które raniły serce ciemnowłosej jak odłamki szkła.-Nic już do ciebie nie czuję.-Nie wytrzymałem i wyszedłem ze swojej kryjówki.-Nathaniel... Czy ty nas podsłuchiwałeś?

-Powiadasz, że nic do niej nie czujesz. Zraniłeś... anioła.-Wściekłość, która wzrastała we mnie z każdą chwilą powodował, że mój głos coraz bardziej drżał.

-Nath. Najlepiej będzie jeżeli nie będziesz się wtrącał w nie swoje sprawy.-Tą radą Siano głowy przypieczętował swój los. Podszedłem do niego powoli.  Mari gdzieś uciekła... chyba do łazienki. Kiedy byłem dostatecznie blisko blondyna sprzedałem mu cios w brzuch. Ten zgiął się gubiąc oddech. uderzyłem go z łokcie w plecy dzięki czemu upadł na ziemię. Raz w życiu sięgnął dna. Kiedy chciał się podnieść przydepnąłem go.

-Widzisz jak nisko upadłeś Agrest? Teraz mogę cię na spokojnie skopać.-Gdy przymierzałem się do zadania pierwszego ciosu w mojej głowie rozległ się męski głos. Ilustrachorze jestem Władca Ciem. Wiesz czego mi potrzeba, a ja dam ci się zemścić. Prosta umowa.

-Zgoda.-Czarny dym otoczył całe moje ciało po czym wchłonął się we mnie. Teraz pora na konkrety. Narysowałem kowadła, które spadały z nieba. Skoczy ten Adi, bo żadne go nie trafiło. Kiedy chciałem narysować kolejny obiekt poczułem jak ktoś oplata mnie swoim ciałem lekko unieruchamiając ręce.-Puść mnie Marc. Inaczej zrobię ci krzywdę.-Przyjaciel nie dawał za wygraną. Wyskoczyłem na wysokość trzech, czterech metrów w górę wykonując zgrabny piruet, który odrzucił ode mnie pisarza na jedną z zewnętrznych ścian budynku ogłuszając go. Kiedy znowu stałem na ziemi ze zdumieniem odkryłem, że mojego celu tu nie ma. Zwiał. To inaczej to rozegramy. Nauczyciele ewakuowali uczniów do swoich klas. Mniejsza... muszę poszukać Marinette. Poszedłem w stronę łazienek dziewczyn. Z jednej z kabin dochodził cichy szloch. Podszedłem do drzwi z zapukałem trzy razy.-Marinette. Chcesz porozmawiać?

-Dlaczego on mi to zrobił? Czy coś ze mną nie tak?-Dziewczyna zaniosła się szlochem. Otworzyła drzwi i wpadła ma mnie. Narysowałem chusteczkę i podałem jaj. Wydmuchała nos, otarła łzy i przemyła twarz wodą. Jest do reszty przybita. Gdyby jej przyjaciółka była dziś w szkole.

-Marinette. Jesteś najwspanialszą dziewczyną, a Adrien zachował się jak skończony palant.-Mari upadła na kolana znowu zanosząc się płaczem.

-Ojj Mari. Tego kwiatu jest pół światu.-Przyklęknąłem obok niej gładząc po plecach.

-Ja go nadal kocham... jeszcze dziś rano... mówił, że mnie kocha.

-No już. Otrzyj łzy i radzę ci iść do klasy, bo... może się zrobić groźnie. Zwłaszcza, kiedy przybędą Biedronka i Czarny Kot.-Mari jakoś się uspokoiła i pokiwała głową. Poszła do klasy. Dobra gdzie ten Agreste?

   

Miłość jak malowana||NathanetteWhere stories live. Discover now