Epilog

5.4K 264 162
                                    


Przeczytaj proszę, notatkę na dole!

Brak ukochanej osoby obok siebie, obudził młodą Aurorę Black. Zdziwiona jej nieobecnością, szybko otworzyła oczy, jednak ropa, która zebrała się jej w kąciku oczu, jej to nie umożliwiła. Przetarła twarz dłonią, po czym sięgnęła po różdżkę. Nie słyszała wcześniej płaczu dziecka, więc dlaczego jej partner miałby tak wcześnie wstać?

Powoli, po cichu, zajrzała do pokoju swojej córeczki, tam także nie było jej męża. Zeszła po schodach do przytulnego salonu w kolorach beżu, a z niego przeszła do kuchni. Zastała tam niezbyt wysokiego, czarnowłosego, młodego mężczyznę. Odetchnęła z ulgą, trochę za głośno, ponieważ brunet obrócił się w jej stronę.

- Co się stało, że tak wcześnie wstałeś? Adara nie płakała... - mruknęła szatynka, przymrużając oczy podejrzliwie.

- Nie mogłem spać. - wytłumaczył się Regulus, opierając się o blat i nerwowo postukując w niego palcami. Nie było to w jego zwyczaju, co nie uszło uwadze Aurorze.

- Regulusie, co się dzieję? Lepiej mi powiedz. - powiedziała poddenerwowana, Black zacisnął dłonie w pięści i spojrzał swoimi ciemnozielonymi oczami wprost w brązowe oczy kobiety.

Nie chciał jej powiedzieć, wolał, żeby myślała, że wróci. Że się kiedyś spotkają, że będzie mieć nadzieję. Wiedział jednak też, że nie będzie miał tak silnej woli żeby skłamać jej w żywe oczy.

Był słaby.

Wyciągnął z kieszeni medalion. Aurora wpatrywała się w niego mając nadzieję, że śni. Sen na jawie, przecież zdarzał się jej tak często...

- Mówiłeś, że tego nie zrobisz! Obiecałeś!- szatynka pokręciła głową, a łzy wypełniły jej oczy. Regulus przymknął oczy.

- Zrozum Auroro, Stworek...

- Gdzieś mam co powiedział ci Stworek! - przerwała mu zrozpaczona, Regulus podszedł do niej i mocno przytulił.

- Adara śpi. Shh... To pomoże Go zniszczyć. - wyszeptał, ocierając jej łzy, chociaż sam był na skraju wytrzymania.

- Chcesz teraz zgrywać bohatera, Regulusie? - prychnęła. - Pomyśl, o mnie, o Adarze... Masz dla kogo żyć.

Wiedział to. Wiedział, że je zostawi, zamykając tym ostatni rozdział swojego życia. Zawsze uważał, że jego życie było okrutne, wyparne z emocji. Zabijał, obserwował śmierć innych, robiąc to na zawołanie mordercy. Był ślepy wierząc w ideę, którą mu wpajano. Był ślepy na wiele rzeczy, na które było za późno. Nigdy nie uważał się za bohatera. Właściwie bliżej mu było do przestępcy niż bohatera - tak twierdził. Od zawsze ranił ludzi, w ten czy inny sposób, ale najgorsze było to, że ostatnią osobą, którą zranił była właśnie ona. Osoba, która pomogła mu wydostać się z samego dna, która pokazała mu czym jest miłość.

- Dziękuję. Dziękuję za wszystko. Dziękuję za to, że uwierzyłaś we mnie, nie odrzuciłaś kiedy dowiedziałaś się kim jestem, za to, że nadal tu jesteś, i że... cholera pokochałaś mnie. Pokazałaś co to znaczy czuć. Dotąd nie wierzyłem w miłość, była to zwykła bajka dla naiwnych dzieci, które myślą, że czeka na nich księżniczka lub rycerz na białym koniu. Może w naszej bajce było inaczej, jeżeli w ogóle naszą historię można nazwać bajką, ale te uczucie istnieje. Nauczyłaś mnie kochać, Auroro Robinson. - rzekł Regulus, używając jej panieńskiego nazwiska. Dziewczyna, pomimo tego, że starała się być silna - wybuchła płaczem. Płaczem, który był jak nóż prosto w serce dla Regulusa, który chował z powrotem medalion do kieszeni swoich spodni. Pocałował w czoło dziewczynę, po czym oddalił się od niej. Nie mógł znieść tego widoku. Aurora najchętniej rzuciła by się za nim, ale nie mogła. Brunet rzucił ostatnie spojrzenie w jej mokre oczy, w których był widoczny ból, a następnie aportował się, zostawiając w pomieszczeniu szept na wzór słów „Kocham cię".

Nie bój się / Regulus BlackWhere stories live. Discover now