28

5.5K 327 41
                                    

    Regulus siedział pod drzwiami od Skrzydła Szpitalnego i niecierpliwie czekał na swojego brata. Zdenerwowany wbijał sobie paznokcie w dłoń, kiedy usłyszał kroki. Nim się obejrzał, stał nad nim Syriusz Black razem ze swoimi przyjaciółmi. Patrzyli na niego przerażeni, jakby wiedzili, co ma zaraz powiedzieć
- Regulusie? Regulusie, gdzie jest, Aurora? - zapytał Gryfon, brunet schował twarz w dłoniach, i w myślach zaczął się obwniać. Gdyby coś zrobił, powidział, nie była by w takim stanie. Patrzył, jak ona cierpiała i nic nie zrobił.
- Ona... Ona jest w Skrzydle. - widząc, że chłopak chce tam wejść, szybko złapał go za ręke. - Nie możesz tam wejść. Jest w ciężkim stanie... Nie wiadomo czy z tego wyjdzie... - powiedział. Huncwoci byli na skraju wytrzymałości, a Ślizgon uniósł oczy ku sufitowi, który wydawał się bardzo ładny.
- Co? - zapytał James, młodszy Black posłał mu zirytowane spojrzenie. Nie lubił się powtarzać.
- To moja wina! - wrzasnął nagle Syriusz, Regulus został zbity z tropu.
- Nie, Łapo. To nasza wina. - odezwał się Remus, i położył mu dłoń na ramieniu.
- Gdybyśmy się od niej nie oddalili, była by z nami... - głos Gryfonowi zaczął sie łamać, Ślizgon za to słuchał go uważnie.
- Chcę wiedzieć wiecęj. - powiedział pewnym głosem, Lupin kiwnął głową.
- Ja, Syriusz, Peter i Aurora, siedzieliśmy w Trzech Miotłach, kiedy usłyszeliśmy wybuch. Od razu wyszliśmy z pubu, by zobaczyć co się dzieje. Był tak wielki tłum, że się zgubiliśmy.

Potem została torturowana przez Bellatriks aby uratować jakąś dziewczynkę,  następnie przyszedłem ja i ogladałem jak moja kuzynka kopie Robinson. Nic takiego.- pomyślał. Oczywiście wiedział, że to nie ich wina, jednak nikt się jego o zdanie nie pytał, więc się nie wypowiadał. Huncwoci wyglądali jakby dziewczyna już umarła. Remus mocno przytulał Syriusza, który cały czas się obwiniał i płakał, James siedział na podłodze z twarzą w dłoniach, a Peter chodził w kółko. Kiedy jakaś drugoroczna Puchonka przechodziła korytarzem, Lupin odkleił od siebie Łape, i kazał Puchonce sprowadzić Lily Evans. Potter jakby się zrehabilitował na dźwięk tego imienia.
- Lily! Zapomniałem! Na gacie Merlinia, a co jak coś się jej stało?! To będzie moja wina! Moja! Jestem fatalny! - wrzasnął już całkowice załamany, wtedy zza jego pleców wybrzmiał głos:
- Tu jestem, debilu. Cały czas mnie trzymałeś za ręke. - powiedziała rudowłosa. Okularnik od razu ją przytulił. - Dlaczego tu jesteśmy? Gdzie Aurora? - zapytała rozglądając się za swoją przyjaciółką.
- Lily, ona... leży w Skrzydle Szpitalnym. Jestem w ciężkim stanie. - odpowiedział jej Remus. Nie minęła sekunda, a Gryfonka zaniosła się płaczem.

***

- Nie miało cię tam w ogóle być! Czarny Pan wyraził się jasno! - Severus czytał właśnie list, od matki Regulusa. Chłopak kazał mistrzowi Elikirów, aby on go przeczytał, bo nie chciał widzieć na oczy pisma Pani Black. Minęły dwa dni od ataku na Hogsmead, a Aurora nadal się nie obudziła. Ślizgon co jakiś czas kiwnął głową, jednak nie słuchał swojego towarzysza. Musiał przecież udawać skruszonego synka. Tak naprawdę jednak, co chwila wracał do sceny sprzed kilku dni. Nie mógł sobie wybaczyć, tego że nic nie zrobił. Niedoceniał Bellatriks i wiedział jedno. Nie chciałby być jej ofiarą. Nagle koło Regulusa pojawiła się Narcyza. Chłopak posłał jej krzywy uśmiech.
- Bella do mnie pisała. - oznajmiła. - Severusie mógłbyś odejść? - zapytała uprzejmie, chłopak posłusznie kiwnął głową i odszedł, wcześniej oddając Blackowi list.
- Napisała już wszystko, prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał. Narcyza uśmiechnęła się smutno.
- Regulusie, ja wiem, że nie jesteśmy tak blisko jak kiedyś, jednak wiedz, że możesz mi powiedzieć co cię trapi. - powiedziała i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Wiesz dlaczego to zrobiłem? Dlaczego nie chciałem pozwolić, aby ona ją zabiła? - zapytał, Blackówna uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Jeszcze nie oślepłam. Dlaczego z nią nie porozmawiasz?
- Przecież nie jest czystej krwi. - stwierdził zmieszany, dziewczyna pokręciła rozbawiona głową.
- Nie jest, ale ty ją kochasz, a to jest przecież najważniejsze, prawda? Wyjdźmy. - razem opuścili Pokój Wspólny Slytherinu, potem wyszli na błonia. Jasnowłosa uśmiechnęła się pod nosem. - Syriusz jako jedyny sprzeciwił się naszej rodzinie otwarcie. - powiedziała, Black posłał jej zmieszane spojrzenie.
- Otwarcie? - powtórzył.
- Wiem, że nie popierasz tej idei. Jednak nie powiesz tego otwarcie, tak jak ja. Syriusz w końcu jest Gryfonem i ma tą całą odwagę. Oczywiście to nie znaczy że my jesteśmy gorsi! - powiedziała, Regulus zaśmiał się po cichu.
- Wiesz, że brakowało mi ciebie? - zapytał.
- Wiem. Mi ciebie też. Z zewnątrz wyglądamy na nic nie czujących arystokartów, cały czas mamy na sobie maski, których praktycznie nie ściągamy. Ale tylko przy najbliższych pokazujemy prawdziwych nas. Pozwalamy aby zobaczyli nasze wnętrze... Popatrz na przykład na ciebie. Wszyscy widzą bogatego i zimnego dupka, a tak naprawdę jesteś wspaniałym człowiekiem. Trzeba tylko zajrzeć do środka. - Narcyza zaśmiała się delikatnie, kiedy Ślizgon mocno ją przytulił.
- Dziękuję...

Nie bój się / Regulus BlackWhere stories live. Discover now