5. Śniadanie po studencku

Start from the beginning
                                    

– Nyah, nie znasz się. Nie dziw się, zawsze siedzę tu sam w domu. Psychiatrzy zalecają cieszyć się z małych rzeczy, więc to robię – odparłem spokojnie, choć w głowie i tak wciąż cieszyłem się jak cholera, że Spidey tu jeszcze był, stał obok półnagi i robił dla nas kanapki. To przecież wymarzony poranek! Spider-Man znowu spojrzał na mnie na moment, jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. W sumie nigdy nie był tak wygadany jak ja.

– Słodzisz? Ostrzegam, że nie mam mleka – zacząłem zalewać kawy, gdy woda osiągnęła swoje sto stopni.

– Tak, możesz mi nasypać łyżeczkę. I piję bez mleka, spoko.

Przez sposób, w jaki rozmawialiśmy, czyli tak trochę sztywny i schematyczny, sam zacząłem czuć się jakoś dziwnie skrępowany przy nim. Ciężko czuć więź zaufania, gdy oboje nosiliśmy maski i pierwszy raz go u siebie gościłem. Starałem się jednak tego nie okazywać i być zupełnie wyluzowanym, by koleś też trochę zluzował gacie, bo póki co chyba stresował się bardziej niż ja. Niepotrzebnie! Chyba nie byłem aż tak straszny, skoro jeszcze zasłaniałem twarz?

Usiedliśmy razem przy stole wraz z dużym talerzem z kanapkami. Szybko pochwyciłem tę z keczupowym pająkiem, bo skradła mi serce. Wiadomo, że kanapki zrobione przez kogoś zawsze smakują lepiej, ale wyobrażacie sobie takie przygotowane przez samego Spider-Mana? Chleb był niepierwszej świeżości, a tę szynkę to ja nawet nie wiem, kiedy kupiłem, a zacząłem jeść jak głodne, afrykańskie dziecko. Spidey też miał niezły apetyt. Chciałem go zagadać i opowiedzieć o swoim śnie, ale chłopak spojrzał nagle na telefon i skrzywił się, czytając coś. Przeklął cicho pod nosem.

– Co tam? Żona się wkurza, że nie wróciłeś na noc?

– Gorzej, tata. W sumie myślałem, że to zleje jak zawsze, ale nagle teraz mu się wzięło na wyrzuty.

– I co mu powiesz, gdy wrócisz? Że przesadziłeś na imprezie i wylądowałeś u kolesia, którego prawie nie znasz, czy masz lepsze wkręty w zanadrzu?

– Nie muszę go wkręcać, wie o moim byciu Spider-Manem, dlatego zazwyczaj ignoruje moje nocne wypady, no a teraz jakiś nerwowy jest. Zresztą nie dziwię się, wczoraj nie był zbyt ciekawy dzień – wzruszył ramionami i dalej jadł, popijając czarną kawą. Byłem ciekaw, ile koleś miał lat, skoro mówił, że mieszkał z rodzicami. No, w sensie nawet czterdziestolatki potrafią mieszkać pod garnuszkiem, ale Spidey wydawał się całkiem młody.

– Chcesz mi o tym opowiedzieć?

– Uch, a chcesz o tym słuchać? W sensie mogę ci powiedzieć, ale to już zagłębianie się w moje życie i problemy, a nie każdy tego potrzebuje – odwrócił wzrok, jakby się spłoszył. Uśmiechnąłem się delikatnie i położyłem mu dłoń na zdrowym ramieniu.

– Możesz mi się wygadać i wyżalić o ojcu. Kocham marudzić na innych ludzi. Może nie jestem wybitnym psychologiem, ale postaram się powiedzieć ci jakieś dobre słowo – wolałem na niego nie naciskać, ale po mojej wypowiedzi ożywił się, jakby na serio potrzebował w końcu wylać z siebie te brudy z duszy.

– Skoro chcesz... Nie wiem, od czego mam zacząć. Nie będę ci podawał personaliów, bo to wcale nie jest najważniejsze w tej sprawie, ale generalnie ojców to ja mam dwóch. Przygarnęli mnie parę lat temu, gdy straciłem swoją rodzinę – po chwili wahania opowiedział mi więcej o swoich prawdziwych rodzicach, których już prawie nawet nie pamiętał, o zamordowanym wujku i cioci, która była jego ostatnią krewną. Przestałem już nawet jeść i tylko patrzyłem na niego z powagą, podpierając brodę o pięść. Chłopak też co jakiś czas sprawdzał moje reakcje, ale zdążył się już naprawdę o sobie rozgadać. Nawet nie spodziewałem się, że po pierwsze Pajęczarz będzie chciał się aż tak otworzyć, a po drugie, że ma tak bogatą i straszną historię. Dalej rozwinął temat swoich ojców i tego, że mieli wczoraj rocznicę, na którą chciał przygotować im kolację – Wszystko miałem już od dawna zaplanowane. Posprzątałem, kupiłem tę kaczkę, a nawet musiałem prosić jakiegoś gościa z ulicy, żeby kupił mi wino, bo sam jeszcze nie mogę! Wszystko było super, zrobiłem im to jedzenie, a gdy wrócił jeden z nich, to się nagle okazało, że musiał rzucić całą rodzinę w cholerę, bo praca go wzywała i była oczywiście ważniejsza. Po prostu mnie minął i wyszedł.

Zwariowałeś, Parker |SPIDEYPOOL|Where stories live. Discover now