Rozdział 25: Centaurzy osioł

50 15 0
                                    

– Aida! – usłyszałam na wstępie, kiedy tylko reszta ekipy pojawiła się w salonie, a ja liczyłam że zdążę zabarykadować się w pokoju. Niechętnie pojawiłam się tam, gdzie brodacz stał już z założonymi rękom, a chłopaki z za nim cali zziajani opierali się ciężko na meblach, stojąc na drżących nogach.

– Słucham – odpowiedziałam pewna siebie i spokojna niczym góra lodowa. Byłam gotowa, chyba, no całkiem możliwe, przynajmniej tak czułam się początkowo.

Wilkołak łypnął na mnie złowrogo. Byłam pewna, że usłyszał już streszczoną historię, a ja byłam w skowronkach patrząc jak futrzak, który w każdej chwili mógł zacząć robić za dywan dzięki magicznej sile jaką była grawitacja.

– Chciałabyś może jeszcze coś dodać? – dopytał będąc świadomym, że bardzo dobrze wiedziałam o co chodziło.

– Przecież wspominałeś, że nie muszę się spieszyć z wyjaśnieniami. – Również skrzyżowałam ręce.

– Tak, ale ta sprawa dotyczy Fausta, więc jednak musisz się sprężyć.

– Tak myślałam – odparłam zrezygnowana – Właściwie nie ma co za dużo gadać, to może pomóc. – Wyjęłam kilka złożonych kartek ze spodni – Zabrałam to z laboratorium, wyglądało jak najważniejsze z tego wszystkiego.

Nawet nie usłyszałam, kiedy czterooki wstał ze swojego krzesła, z którym raczej rzadko się rozstawał i wyrwał plik z mojej ręki stoją za mną. Zaraz wściubił nos, bez żądnego be ani me i nie zauważając mojej zniesmaczonej miny. Chłopak musiał być już dobrze wprawiony w szukanie danych, bo w kilka minut pochłoną całą wiedzę zawartą na kartkach i streścił ją zebranym.

– Wychodzi, że doktor nie przeprowadził zbyt dużo operacji. Jest on zdania, że łatwiej modyfikować niemowlęta lub nawet płód niż już dojrzałych ludzi. Szukał dlatego kobiet, które nie miały rodziny, a ich ciąże były zagrożone – streścił tak szybko, że po nietęgich minach wnioskowałam, iż nie wszystko dotarło do reszty za pierwszym razem.

– W każdym razie musimy go powstrzymać, gdzie on jest? – brodacz spojrzał na mnie wymownie, jakbym była encyklopedią zatytułowaną „ Życie szalonego naukowca – Fausta".

– Mogę powiedzieć, gdzie był ostatnio widziany, nic więcej. Właśnie dlatego nie wspominałam od tym wcześniej. Wszyscy nadają ci epitety, które należą do twojej rodziny.

– Em, Aida nie o to chodziło – pospiesznie zaczął się tłumaczyć nasz opiekun, jednak ja już stałam do niego plecami, wracając do swojego pokoju, po drodze rzuciwszy jeszcze zbliżoną lokalizacją. Nie dane mi było jednak dojść do niego, kiedy muzyk złapał mnie w mocny uchwyt i nie chciał wypuścić sądząc po zaciętej minie.

– Puść mnie, z łaski swojej. – Szarpnęłam ręką, ale to nie pomogło.

– Dlaczego, nie powiedziałaś tego wcześniej? – dopytywał.

– Głuchy jesteś? Już powiedziałam.

Ten to dopiero zaczynał mnie irytować, czułam jak dostałam tik nerwowy na prawej brwi. Ponowiłam próbę uwolnienie się, która także nie powiodła się, a kontem oka dostrzegłam powolnie zbliżającego się Aarona. Chłopak był zdecydowanie wycieńczony i nie mógł zdziałać zbyt wiele.

– Czy ty nie umiesz myśleć o innych? Przecież mogliśmy go złapać jakbyś powiedziała wcześniej – podniósł głos, a wraz z nim poje ciśnienie podskoczyło jeszcze bardziej.

– Tak? Ciekawe w jaki sposób? Może ta kupa futra by zajęła się wszystkim? Nie wiesz o czym mówisz. Chłopak jest silniejszy od was wszystkich razem wziętych, więc z łaski swojej jak będziesz chciał się następnym razem na mnie wydzierać, to zdobądź trochę więcej argumentów – wytknęłam mu odwzajemniając się tym samym tonem głosu i nareszcie wyrywając się z jego uścisku.

Na podżeganie wszyscy usłyszeli jak porządnie pierdzielnełam drzwiami, zamykając je za ledwo co idącym Aaronem. Srebrnowłosy spojrzał na mnie zatroskany i nie mogąc zrobić zbyt wiele, złapał mnie w pasie i razem upadliśmy na łóżko. Zostałam przyciągnięta do całego spoconego chłopaka, mimo to nie odepchnęłam go, potrzebowałam nieco wsparcia.

– Aida, myślisz że teraz nas stąd wyrzucą? – zapytał niepewnie, oczywiście zadając jedno z najgorszych pytań.

– Nie mam pojęcia co się teraz stanie, ale już tyle razy sobie poradziliśmy, to teraz też będzie dobrze. – Sama wtuliłam się w niego mocniej, nie będąc pewna, czy bardziej mówiłam do jego klatki piersiowej, czy do niego, jednak upewniłam się, że usłyszał, kiedy usłyszałam ciche „yhym".

Ciepły powiew powietrza stopniowo zwalniał i słabł, kiedy chłopak zasypiał, a mi tak dobrze się leżało. Do czasu, aż usłyszałam pukanie do drzwi. Początkowo nie miałam najmniejszego zamiaru wstawać, jednak gdy osoba za nimi za nic nie chciała się poddać, zwlekłam się z łóżka, próbując nie obudzić niebieskookiego.

– Aida to ja – powiedział półszeptem Dymitr, który widocznie usłyszał, że się zbliżyłam.

Ach, te duże elfie uszy, czasami się przydają.

– Co chcesz? Może jakieś kolejne informacje dla Geralda? – zapytałam z przekąsem.

– Nie mniej mi za złe, to naprawdę było ważne. Musimy powstrzymać tego mężczyzna za wszelką cenę. On ma za dużą wiedzę.

– A ja nie mam żadnej o nim, nie pomogę wam – rozmawialiśmy nadal przez drzwi.

– Proszę wpuść mnie, chcę wszystko wyjaśnić.

Ten to uparty jest. Chyba w rodzinie nie tylko przekazują elfie geny, ale jeszcze jakieś centaurze, no jeśli centaur może być w połowie osłem.

 Chyba w rodzinie nie tylko przekazują elfie geny, ale jeszcze jakieś centaurze, no jeśli centaur może być w połowie osłem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dajcie znać jak wam się podoba aktualna akcja ;)

Granica jawy : Jowialne srebro |Tom 1 zakończonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz