Rozdział 21: Zabawa w lesie

67 15 17
                                    

Nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy usnęliśmy. Mimo że było przedpołudnie, to byliśmy totalnie zmęczeni i spaliśmy aż do ranka następnego dnia. Przynajmniej na to wskazywał zegarek stojący na szafce nocnej. Wstawanie oczywiście nie obyło się bez kiszek grających marsza, a może nawet całego pochodu kiszek. Zwlekłam się jednak z łóżka i szarpnięciami za rękę, ściągnęłam także Aarona, któremu widocznie było bardzo dobrze w nowym łóżku. W tych samych ubraniach, w których przybyliśmy, poszliśmy do pokoju, który ja bym nazwała salonem, mimo że nie był to dom. Już z samego rana Manuel siedział przed ekranami, a ja właściwie zastanawiam się, czy chłopak w ogóle szedł spać.

– Cześć – odezwałam się, zwracając jego uwagę na nas i jednocześnie szturchając Aarona.

– Cześć – wyjąkał, tak cicho, że nie byłam pewna czy muzyk to usłyszał, jednak powitał nas, z nieschodzącym uśmiechem z jego twarzy.

– O już wstaliście, jeśli jesteście głodni kuchnia, jest na końcu korytarza, jedzcie co chcecie – zaproponował i od razu wrócił do pracy. Wyglądał, jakby siedział nad czymś istotnym, więc nie chciałam mu dalej przeszkadzać.

– Ok, to idziemy coś zjeść – powiedziałam tylko i odwróciliśmy się ponownie w stronę korytarza.

Przeszliśmy z powrotem przez drzwi w rogu pokoju, gdzie był długi korytarz. Co kilka metrów znajdowały się drzwi, które prowadziły do reszty pokoi. Natomiast na samym końcu betonowego korytarza idąc w prawo była kuchnia. Znaleźliśmy w niej wszystko, czego dusza zapragnie, dlatego bez zbędnego rozmyślania, zabrałam się za robotę. Oczywiście nie zapominając o herbacie.

Jako że w kuchni nie znajdowało się ani jedno krzesło, wróciliśmy do salonu.

– Dobrze się wam spało? – zagadał muzyk, który wyglądał na zadowolonego, widocznie skończywszy swoje zadanie.

– Tak, ale zaczynam tęsknić za słońcem. – odpowiedziałam, przypatrując się skórze, która wyglądała na szarą przy świetle z chłodno białych żarówek.

– Spoko, o dziesiątej zaczyna się trening, więc wyjdziemy. A właśnie, nie wyglądacie jakbyście byli na niego przygotowani, więc przygotowałem wam jakieś ciuchy w pokoju. Niestety nie ma tu innej dziewczyny niż ty, więc wymodziłem dla ciebie coś z szafy Dymitra, jako że jest najdrobniejszy.

– A on o tym wie? Chyba nie był zbyt zadowolony.

– Spokojna głowa, sam wybierał rzeczy.

– A tak swoją drogą to, która jest godzina? – dopytałam, kompletnie tracąc poczucie czasu, zapewne spowodowane brakiem naturalnego światła.

– Zbliża się ósma.

– A ty tak całą noc przesiedziałeś przed komputerem? – zagadałam, mając zdecydowanie lepszy humor niż jeszcze dobę wcześniej.

– Nie, ale rzeczywiście ostatnio mało sypiam. – Chłopak podrapał się po tyle głowy, mierzwiąc sobie włosy.

– Dlaczego?Aż taki z ciebie nołlajf?

– Nie no, bez przesady. Po prostu muszę zdobyć informację, a to trochę zajmuje. Facet, który zmienia geny i upodobnia do nas ludzi, jest przebiegły. Wszystkie dane o nim zniknęły, chociaż w sieci nic nie ginie, to pozostały zaledwie delikatne ślady jego istnienia. – Po ciele zarówno moim, jak i Aarona przebiegła gęsia skórka, kiedy tylko usłyszeliśmy „zmienia geny". Zaraz również pojawiły się na naszych twarzach nietęgie miny, a ja byłam święcie przekonana, że pobladłam w kilka sekund. – Na dodatek Skubany wykorzystuje ich do kradzieży, dosyć przyziemny cel jak na geniusza, ale może coś więcej kryje się za tym. – Odwrócił się ponownie w naszą stronę, przestając jednocześnie klikać w klawiaturę – Ej, co wy tacy pochmurni?

Granica jawy : Jowialne srebro |Tom 1 zakończonyHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin