15

3.2K 145 24
                                    

Dni mijały, a pełnia była coraz bliżej. Niestety nadszedł ten dzień. Jest czwartek. Poprosiłam McGonagall o zwolnienie z zajęć, bo chciałam mieć no oku Remusa. Nie jest z nim za dobrze. Jest strasznie słaby co wyraźnie widać. Nauczycielka widząc jego stan, pozwoliła mi z nimi zostać. Siedzę w dormitorium chłopaków i czytam książkę. Remus śpi od dobrych dwóch godzin. Dobrze mu to zrobi jak odpocznie. W pewnym momencie moje czytanie przerwała sowa stukająca w okno. Szybko podeszłam do okna i je otworzyłam, aby zwierzę nie obudziło Lunatyka i zabrałam list, który przyniosło. Potem ptak szybko odleciał, a ja otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać.

Camila

Potrzebuję twojej pomocy. Spotkajmy się w Hogsmeade w tą sobotę w pubie „Pod Trzema Miotłami" o szesnastej.

Artur

Byłam ciekawa o co mu może chodzić. No cóż, dowiem się w sobotę. Wiem, że nie będzie oczekiwał odpowiedzi, bo na takie listy nigdy nie odpisuję. A jak nie odpisuję, to znaczy, że się zgadzam. No cóż. Taka moja logika. Siedziałam tak zamyślona, do czasu, gdy usłyszałam Remusa.

-Kto pisał? – zapytał zachrypniętym głosem.

-Artur. Trochę lepiej się czujesz? – usiadłam obok niego.

-Trochę tak. Czego chciał?

-A co zazdrosny? – zaśmiałam się.

-Może. – powiedział, odwracając wzrok.

-Nie ufasz mi? – posmutniałam lekko.

-Ufam. Oczywiście, że ufam. Po prostu jestem ciekawy co kapitan chce od mojej dziewczyny.

-Pan kapitan chce się spotkać w wiosce w tę sobotę o szesnastej.

-Wiesz o co chodzi? – spytał.

-Mam pewne podejrzenia. – uśmiechnęłam się znacząco.

-Niech zgadnę. Myślisz, że chodzi mu o Elene.

-Jak ty mnie dobrze znasz. – pocałowałam chłopaka co odwzajemnił. Po chwili zorientowałam się, że chłopak jest rozpalony. Dotknęłam ręką jego czoła. – Remus, ty masz gorączkę. Czemu nic nie mówisz? Poszłabym po jakieś leki.

-To i tak nic nie da.

-A skąd to wiesz?

-Bo wiem.

-To nie jest odpowiedź. Po za tym, zaczynasz majaczyć. – zaśmiałam się.

-Wcale nie.

-A właśnie, że tak.

-Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak. – kłóciliśmy się dalej.

-Nie majaczę.

-Niech ci będzie, ale ja i tak wiem swoje.

-Ale ty jesteś uparta.

-Wiem. – wstałam z łóżka o podeszłam do stolika nocnego. Wzięłam szklankę i butelkę z eliksirem i nalałam odpowiednią dawkę, po czym podałam ją chłopakowi, który skrzywił się na sam widok. – Wiem, że jest niedobry, ale wiesz, że to ma ci pomóc, a leki nie muszą być smaczne.

-Wiem. – westchnął.

-No to już. – pogoniłam go. Remus niechętnie wypił zawartość szklanki i mi ją podał, a ja odstawiłam ją na wcześniejsze miejsce i z powrotem usiadłam na łóżku. Wyjęłam zza pleców mleczną czekoladę, którą wcześniej wyjęłam z torby i podałam ją chłopakowi. – A oto nagroda. – Lupin zaśmiał się i wziął ode mnie swój ulubiony słodycz.

-Dzięki.

-Nie ma za co.

-Która godzina? – spytał.

-Dochodzi czternasta, a co? – odpowiedziałam, po sprawdzeniu tarczy zegara.

-Idź coś zjeść. Siedzisz tu ze mną od samego rana.

-Byłam w kuchni jak spałeś, więc się nie martw.

-Tak?

-Tak.

-Na pewno?

-No tak.

-No dobra, ale nie idziesz mi pomagać podczas przemiany, prawda?

-Dlaczego miałabym nie iść?

-Nie chcę, żeby coś ci się stało i sama wiesz co było ostatnio.

-Remus, ale to była zupełnie inna sytuacja. Zobaczysz, nic mi nie będzie. Obiecuję. – zapewniłam.

-Nie mam nic do gadania, prawda?

-Nie masz. Zobaczysz, nic mi nie będzie. – powtórzyłam.

-Oby.

-Ale ty się pesymistyczny zrobiłeś. Mówiłam, że majaczysz.

-Nie majaczę.

-Majaczysz, majaczysz. Ze mną nie wygrasz. – pocałowałam chłopaka. Gdy oderwaliśmy się od siebie, chłopak popatrzył na mnie.

-Wiem, że z tobą nie wygram, ale zawsze mogę mieć nadzieję, prawda?

-Prawda, ale nadzieja, matką głupich.

-Czy ty coś sugerujesz?

-Nie skądże. – zaczęliśmy się niepohamowanie śmiać. Gdy się już uspokoiliśmy zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, a gdy chłopcy wrócili z zajęć, dużo żartowaliśmy i tak jak zawsze wygłupialiśmy się. Gdy nadeszła godzina, w której mieliśmy iść do Wrzeszczącej Chaty, wyszliśmy z dormitorium. Ja, James, Syriusz i Peter poszliśmy tajnym przejściem, a Remus poszedł razem z pielęgniarką pod Bijącą Wierzbę. Gdy kobieta zniknęła z naszego pola widzenia, ruszyliśmy za Lunatykiem przejściem pod drzewem i znaleźliśmy się w opuszczonym domu. Siedzieliśmy tam parę minut, aż Lupin zaczął się przemieniać. My również to zrobiliśmy. Łzy tak jak zawsze leciały mi po policzkach. Gdy było po wszystkim, mój chłopak był spokojny. Popatrzył w naszą stronę i pokiwał łbem potwierdzająco. Wiedziałam o co chodzi. Uzgodniliśmy z nim wcześniej, że to będzie znak, że eliksir działa. Cieszyłam się z tego powodu. Całą noc siedzieliśmy razem w chacie, a gdy nastał dzień i Remus, zaczął się z powrotem przemieniać, razem z chłopakami wróciliśmy do swoich ludzkich postaci. Blondyn nie miał dużych obrażeń, praktycznie żadnych, co cieszył wszystkich, więc dość szybko wróciliśmy do zamku, a potem do swoich pokoi, aby przespać się chociaż parę godzin.

Siostra PotteraDonde viven las historias. Descúbrelo ahora