10

4.1K 158 12
                                    

*Remus POV*

Siedzę z przyjaciółmi w Pokoju Wspólnym. Camila dalej nie wróciła. Dziwne to wszystko. Chłopaki grają w Eksplodującego Durnia, a ja czytam książkę, ale przestałem gdy usłyszałem, że ktoś krzyczy.

-Słyszeliście to? – zapytałem, patrząc na resztę Huncwotów.

-Co? – zapytał Łapa.

-Pomocy! Czy ktoś mnie słyszy?! – krzyczy damski głos.

-Właśnie to. – powiedziałem, odkładając książkę.

-Przecież to Lily. Idziemy do niej. – oznajmił James. Całą czwórką zerwaliśmy się z miejsc i pobiegliśmy w stronę dormitorium dziewczyn. Gdy weszliśmy do pokoju, znieruchomiałem. Camilia leżała zakrwawiona i nieprzytomna na podłodze. Rogacz szubko do niej podszedł i wziął na ręce. – Co jej się stało?!

-Nie wiem. – powiedziała przerażona rudowłosa. – Czytałam książkę, gdy usłyszałam dźwięk towarzyszący teleportacji. Zobaczyłam Camile leżącą na ziemi. Gdy zapytałam co się stało, powiedziała, że ktoś ich zaatakował, a potem straciła przytomność. – mówiła przez łzy. Opamiętałem się i podszedłem do nich.

-Do Skrzydła Szpitalnego, szybko. – całą piątką poszliśmy w stronę skrzydła. Po drodze spotkaliśmy McGonagall, która zauważając stan szatynki, pytała co się stało. Lily zaczęła jej wszystko tłumaczyć, a opiekunka naszego domu poszła z nami. Będąc na miejscu, pani Pomfrey kazała ją położyć i wyjść. Wyszliśmy stamtąd niepewnie. Merlinie, gdybyśmy wcześniej z nią porozmawiali. Teraz nie wiemy czy w ogóle się obudzi. Czemu nie powiedziałem jej wcześniej? Czemu nie powiedziałem jej co do niej czuję? Odpowiedź jest prosta. Jestem tchórzem. Zawaliłem po całości. Siedzieliśmy we czwórkę pod ścianą naprzeciwko drzwi do Skrzydła Szpitalnego. Profesorka chodziła nerwowo a tą i z powrotem, a James chodził w kółko trzymając się za głowę. Wiem, że jest mu ciężko. Każdemu z nas jest. Siedzimy tu dobre dwadzieścia minut, aż w końcu drzwi się otworzyły, a w nich stanęła pielęgniarka.

-Co z moja siostrą? – zapytał od razu Rogacz.

-Żyje, ale jest nieprzytomna. Dostała jakimiś dziwnymi zaklęciami. Gdzie ona w ogóle była? – w tym momencie wszyscy popatrzyliśmy na Evans. Ta zaczęła wszystko tłumaczyć. Zaczynając od śmierci rodziców przyjaciółki Cami, po pogrzeb na którym była. Nie wiem co tam się działo, ale skoro powiedziała, że zaatakowali to musieli to być śmierciożercy. Byłem przerażony, tak jak wszyscy. Przecież ona o mało co nie zginęła. Pielęgniarka kazała nam wracać do pokoi. Nie chcieliśmy tego zrobić, ale nie mieliśmy wyjścia. Każdy z nas nie był sobą. Mijały dni, a Cam nie odzyskała przytomności. Pielęgniarka mówi, że jest dobrze skoro przeżyła pierwszą noc, ale dalej nie jest najlepiej. Profesor Slughorn uwarzył nawet jakieś eliksiry, które mogą pomóc, ale nic nie działa. Po trzech dniach pani Pomfrey pozwoliła nam ją zobaczyć, ale mieliśmy wchodzić pojedynczo. Wchodzę jako ostatni. James był jako pierwszy i siedział najdłużej. W końcu wszedłem do środka. Jej łóżko było oddzielone parawanami. Wyglądała na taką bezbronną. Usiadłam obok i złapałem ją za rękę. Siedziałem tak patrząc na nią. Nagle jej mięśnie zaczęły się spinać i zaczęła otwierać oczy. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Dziewczyna którą kocham i na której mi zależy, w końcu się obudziła. Popatrzyła w moją stronę.

-Jak się czujesz? – zapytałem nie za głośno.

-Nienajgorzej. Przepraszam. – powiedziała odwracając wzrok.

-Za co? – zdziwiłem się.

-Za wszystko. Za to, że cię ignorowałam, za to, że nie chciałam z tobą rozmawiać. – wymieniła.

Siostra PotteraWhere stories live. Discover now