5

5.3K 214 15
                                    

Dni mijały, a ja nie odzywałam się do brata, ani chłopaków jeśli nie było to konieczne. Rozmawiałam tylko z rodzicami i Lily. W końcu nadszedł pierwszy września. Na peron miałam iść razem z Jamesem i Syriuszem, który mieszkał u nas z powodu ucieczki z domu. Wstałam o szóstej, aby pobiegać. Przebrałam się w dresy, włosy związałam w wysoki kucyk i wyszłam z domu. Biegałam tak przez godzinę. Po powrocie, umyłam się i przebrałam w ubrania, w których mam zamiar jechać. A była to czarna, jeansom spódniczka przed kolano, szara koszula, którą włożyłam w spódnicę i czarne baleriny. Włosy związałam w warkocza i zeszłam na śniadanie. Rodzice dopiero wstali, więc robię śniadanie dla wszystkich. Postanowiłam, że zrobię naleśniki i wycisnę sok z pomarańczy. Zabrałam się do pracy. Po jakiś dwudziestu minutach wszystko było gotowe. Postawiłam talerze, sztućce, szklanki i dzban z sokiem na stole i czekałam na domowników. Po pięciu minutach na dole pojawili się rodzice.

-Dzień dobry. – przywitałam się.

-Dzień dobry. Ty już na nogach? – zdziwiła się mama. Znacząca różnica między mną, a moim bratem. Ja jestem rannym ptaszkiem, za to James, lubi długo pospać.

-Tak. Wstałam o szóstej pobiegać i postanowiłam, że zrobię śniadanie. Więc siadajcie i jedźcie póki ciepłe.

-A co to za pyszności? – zapytał z uśmiechem tata.

-Naleśniki z owocami i świeży sok pomarańczowy.

-Postarałaś się. – przyznał.

-Nie aż tak. Jedźcie, a ja obudzę tych gamoni.

-Tylko niezbyt brutalnie proszę! – krzyknęła za mną mama.

-Zastanowię się! – odkrzyknęłam. Słyszałam śmiech rodziców. Weszłam po schodach i po cichu zakradłam się do pokoju brata. Jak się okazało Black był u niego. Idealnie. Brat leżał rozwalony na całym łóżku, a Syriusz na fotelu obok. Rzuciłam na siebie zaklęcie kameleona i podeszłam do łóżka mojego bliźniaka. Stanęłam między łóżkiem, a fotelem i rzuciłam zaklęcie najpierw na Jamesa, później na czarnowłosego. – Aquamenti. – po chwili obaj obudzili się cali mokrzy, a ja teleportowałam się na dół i zdjęłam z siebie zaklęcie. Rodziców już nie było, co znaczyło, że wyszli do pracy.

-Ej! Kto to zrobił! Syriusz! – wydarł się James.

-To nie ja! Ja też jestem cały mokry!

-Camila! – krzyknął brat.

-Co?! – odkrzyknęłam, zajadając się naleśnikami.

-Gdzie jesteś?!

-Na dole! Jem śniadanie, więc się przymknij! – w błyskawicznym tempie, chłopcy znaleźli się na dole.

-To twoja sprawka? – zapytał wskazując na swoje mokre ubrania i włosy.

-Niby jak? Cały czas byłam na dole.

-Nie wiem jak, ale się dowiem. – mruknął Black.

-Jasne. Przestańcie się wydzierać, siadajcie i jedźcie póki ciepłe.

-Coś z tym zrobiłaś? – zapytał James, patrząc niepewnie na śniadanie.

-Dodałam środka przeczyszczającego. Nic kretynie. Jedźcie i nie marudźcie, ja idę do siebie. – zostawiłam chłopców w jadali, a sama poszłam do swojego pokoju. Dopakowałam ostatnie rzeczy do kufra i położyłam się na łóżku czytając zaawansowany podręcznik od eliksirów, który kupiłam na Pokątnej. Gdy była godzina dziesiąta spakowałam go do kufra i razem z bagażem zeszłam na dół. – Za pół godziny wychodzimy! – krzyknęłam.

-Co?! Ja jeszcze się nie spakowałem! – odkrzyknął James.

-Ja też! – również krzyknął Syriusz. Słyszałam jak obaj biegają po całym pokoju, często zrzucając coś na ziemię.

-Gorzej niż z dziećmi. – westchnęłam. Weszłam po schodach i udałam się do pokoju brata. Jaki on ma ty syf, to trudno sobie wyobrazić. – Chłopaki!

-Co? – zapytali odwracając się w moją stronę.

-Zostawcie to. – rozkazałam.

-Musimy się spakować. – powiedział James.

-Odłóżcie to.

-Ale... - zaczął Black.

-Odkładać co macie w rękach, ale już. – posłusznie odłożyli wszystko, a ja zaklęciem spakowałam ich kufry. – No. Teraz mam pewność, że niczego nie zapomnicie.

-Nie mogłaś tak od razu? – zapytał mój bliźniak, zamykając kufer i biorąc miotłę.

-Nie. – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Pół godziny przed jedenastą, teleportowałam nas na peron 9 i ¾. James z Syriuszem poszli szukać reszty swojej paczki, a ja weszłam do pociągu i szukałam wolnego przedziału. Gdy go znalazłam, kufer włożyłam na górną półkę, wyjmując z niego wcześniej czytany podręcznik i usiadłam przy oknie. Czytałam sobie w spokoju, gdy do mojego przedziału wszedł jakiś długowłosy blondyn, a za nim stały jakieś trzy dziewczyny.

-To nasz przedział. – powiedział z wyższością.

-A jest podpisany? – zapytałam złośliwie. – Bo jak nie to masz problem. – powiedziałam wracając wzrokiem do lektury.

-Ty... - zaczął, ale nie dane mu było dokończyć, bo w tej chwili pojawił się Snape.

-Co się dzieje? Cześć Camila. – przywitał się.

-Cześć Severusie. – uśmiechnęłam się do chłopaka.

-To wy się znacie? – zdziwił się blondyn.

-Tak. Masz z tym jakiś problem? – zapytałam z drwiącym uśmiechem.

-Chodźcie stąd. Nie mam zamiaru siedzieć ze szlamą w przedziale. – chłopak i dziewczyny odeszli, a Sev został i przysiadł się do mnie.

-Przepraszam za niego. Lucjusz ma obsesję na punkcie czystości krwi.

-A ty nie?

-Nie. Ja sam jestem półkrwi. – wyjaśnił.

-Jasne. A co to za dziewczyny?

-Bellatriks, Narcyza i Andromenda Black. Siostry.

-A która to która?

-Czarnowłosa to Bella, blondynka Narcyza, a Andromeda to szatynka.

-W takim razie, Andromeda mi się przyglądała.

-Pewnie cię rozpoznała. Jestem pewien, że dużo osób, cię rozpozna. Nie denerwuje cię to czasem? – zapytał, przyglądając mi się.

-W sensie, że sława? – dopytałam, na co on skinął głową. – Czasem, nawet nie wiesz jak bardzo. Po każdym meczu i nie tylko, masa dziennikarzy czai się na zawodników. To jest męczące. – opadłam na siedzenie, ciężko wzdychając, a Severus uśmiechnął się lekko.

-Czytasz zaawansowany podręcznik do eliksirów? – zdziwił się, zauważając okładkę książki.

-No tak. A co? Też lubisz eliksiry?

-Tak. Jestem w nich dobry, Lily też.

-W takim razie macie konkurencje. – zaśmiałam się, a chłopak popatrzył na mnie pytająco. – W Durmstrangu byłam najlepsza z eliksirów. Przynajmniej tak twierdzi nauczyciel.

-Fajnie. Byłaś jedyną dziewczyną w Durmstrangu?

-Nie. Było jeszcze kilka. Ale wszyscy traktowali mnie jak siostrę. Dyrektor jak się dowiedział, że mam zamiar przenieść się tutaj, to robił wszystko bylebym została. – zaśmiałam się.

-Nie dziwię się. – rozmawialiśmy tak do czasu dopóki do naszego przedziału nie weszła Lily. Od tamtego momentu rozmawialiśmy we trójkę.

Siostra PotteraDonde viven las historias. Descúbrelo ahora