2

7.8K 258 81
                                    

Uśmiechnęłam się na widok moich rodziców. Szybko pokonałam ostatnie schody i przytuliłam dorosłych.

-Cześć mamo, cześć tato. – przywitałam się kiedy się od nich odsunęłam.

-Aleś ty wyrosła. – zauważyła mama i ponownie zamknęła mnie w uścisku.

-Mama ma rację. Wyrosłaś na piękną, młodą kobietę. – przyznał tata.

-Co ty tu robisz? Czemu nie jesteś w Bułgarii?

-Tęskniłam, więc wróciłam. Na stałe. – oznajmiłam.

-A co ze szkołą? – spytał zdezorientowany ojciec.

-Wszystko załatwiłam, nie musicie się martwić. Profesor Dumbledore był tak miły i przyjął mnie do Hogwartu.

-To świetnie. – zauważył.

-Tylko jest jedno „ale". – powiedziałam. Rodzice dali mi znak abym kontynuowała. – Co jakiś czas, będę musiała teleportować się do Bułgarii.

-Jak to? – zapytała mama.

-Na treningi i mecze. Należę do reprezentacji narodowej Bułgarii. – powiedziałam na jednym wydechu.

-Naprawdę? – krzyknął tata. – To świetnie! Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś?

-Wyleciało mi to z głowy. Wybaczcie.

-No dobrze. Ale jak chcesz się teleportować do Bułgarii? Przecież to kawał drogi, a kursy teleportacji są dopiero w siódmej klasie. – zauważyła mama.

-Zdałam je już. Mam zgodę na teleportację i czarowanie poza szkołą od ministerstwa. – wyjaśniłam.

-A co ze szkołą? – dopytywała.

-Poradzę sobie. Szybko nadrabiam materiał. Nie mam większych problemów z nauką. No może nie licząc Historii Magii. Jest nudna. – powiedziałam przewracając oczami. – Ale nie jestem najgorsza. Mam raczej zadowalające, czasem powyżej oczekiwań.

-Ja też jej nie lubiłem. – przyznał tata. - Na jakiej pozycji grasz?

-Ścigający.

-Dość niebezpieczna pozycja. Nie boisz się? – zapytała mama.

-Nie. Po za tym. Mamy świetnego uzdrowiciela. Szybko stawia nas na nogi.

-No dobrze. Jesteś może głodna? – spytała.

-Trochę tak.

-To zaraz będzie obiad. – powiedziała i ruszyła w stronę kuchni, a ja za nią.

-Jasne. Pomóc ci w czymś?

-Jak możesz to nakryj do stołu. Talerze są w lewej, górnej szafce nad zlewem, sztućce w szufladzie drugiej szufladzie na prawo od kuchenki, a szklanki w szafce nad zlewem. – wyjaśniła.

-Dobrze. – po kolei wyjmowałam wszystko i układałam na stole przy siedmiu krzesłach. Gdy wszystko było gotowe, dosiadłam się do taty który siedział przy szczycie stołu i zaczęłam rozmawiać z nim o Quidditchu. Pytał mnie jak mi się gra w reprezentacji, ile mam treningów i oczywiście czy kręcą się wokół mnie jacyś chłopcy. Naszą rozmowę przerwała mama, prosząc mnie abym poszła zawołać chłopaków. Wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku schodów, a następnie weszłam na piętro i skierowałam się do pokoju brata, gdzie jak podejrzewałam był wraz ze swoimi przyjaciółmi. Będąc pod drzwiami, usłyszałam fragment ich rozmowy.

-A co jeśli się dowie i mnie znienawidzi. Przecież jestem potworem. – zapytał reszty Remus, przynajmniej tak mi się wydawało.

-Nie jesteś potworem, tylko wilkołakiem. Zaakceptuje to zobaczysz. Cami można ufać. No i jest bardzo tolerancyjna. – zapewnił go James. Byłam zdziwiona. Remus był wilkołakiem. To by tłumaczyło jego liczne blizny. Szczerze nie wiem co robić. Czy czekać, aż on o tym powie, czy sama mam o to zapytać. Nie, to by było niegrzeczne. Wzięłam się w garść i zapukałam do drzwi, otwierając je delikatnie.

Siostra PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz