*4*

16 2 0
                                    

   Po powrocie do domu, Artur wywinął się jakoś rodzicom i poszedł spać. Ezekiel za to wyszedł z domu i udał się do dzielnicy na krańcu miasta. Różniła się ona od innych. Nie było tam tak czysto ani pryjaźnie. Kręciły się tam podejżane typy. Ale... Nie było tam diabłów. Znaczy, pełnych diabłów. Niektórzy mieli tylko rogi, tylko ogon. Czasem jeden róg. Inne mutacje też się zdażały. Jednak nikt nie wyglądał tak jak Ezekiel. Związki diabłów z aniołami były niezwykle żadkie. Z innymi rasami częściej. Chłopak wszedł do jakiegoś baru. Sporo osób zaczęło się z nim witało. Widać, był znany w tych okolicach. No cóż, to było jedyne miejsce gdzie "mieszańcy" mogli czuć się swobodnie. Tylko tam nie byli wyzywani, napadani bici bez powodu przed diabły.
   Ezekiel siadł w kącie i założył kaptur na głowę. Nie był specjalnie chętny do rozmowy, musiał się skupić. Jeszcze trochę i nadejdzie jego kolej żeby przemówić przed wszystkimi. Puki co, pierwszy występował starszy od niego chłopak. Miał czarne włosy, niebieskie oczy i rogi białe jak śnieg. Rogatemu aniołowi nie przypadła do gustu jego przemowa, no ale musiał wysłuchać. Potem sam został zaproszony na środek. To nie był pierwszy raz gdy mówił przed tą grupą.
- Przyjaciele. - Zaczął swoim niskim głosem. - Czy my na prawdę musimy znosić to wszystko? No pomyślcie. Jak oni nas traktują, hm? Wydzielili nam dzielnicę. Odrzucili. Kpią z nas i śmieją się za naszymi plecami. Ilu z was zostało pobitych przez diabły? - Wtedy niemal każdy podniósł rękę. - No właśnie. Rozejżyjcie się. Ilu z was doświadczyło jakiejkolwiek przemocy z ich strony? - Teraz nie było osoby, której ręka nie byłaby w powietrzu. - I my mamy się na to godzić? Mamy pozalać aby każdego dnia obdzierano nas z resztek godności i honoru? Nie jesteśmy gorsi! - Tu uderzył pięścią w stół. - W każdym z nas jest coś, co przewyższa innych. Jeseśmy szybsi, silniejsi, bardziej zręczni. Więc dlczego to MY jesteśmy strąceni na margines? Otóż powiem wam! Bo ci tchórze się nas boją! - Inni chórem przyznali mu rację. - Spójżcie na mnie! - Zdjął kaptur i podwinął koszulki ukazując blizny na twarzy i torsie. - Dlaczego mamy na to pozwalać?! Nazwali nas potworami! To może na reszcze nadszedł czas aby dać im potwory! - Rozejżał się po wiwatującej sali z niezuważalnym uśmiechem. Czuł, że ma coraz większą kontrolę nad tłumem. Jednak miał swoich przeciwników. Nagle odezwał się chłopak, który przemawiał wcześniej.
- A jak ty to sobie wyobrażasz, co? Nas jest wiele razy mniej. Nie mamy najmniejszych szans! - Ezekiel spojżał mu w oczy.
- I taki z ciebie przywódca? - Powiedział.
- Niby co ty mi sugerujesz?
- To, że już od lat nic nie robimy! Siedzimy tu potulnie jak baranki zamiast działać i walczyć o to, co nam się należy! Przywódca powinien dawać nadzieję, a ty puki co tylko ją odbierasz! - Za te słowa chłopak dostał w twarz tak mocno, że prawie się przewrócił, a z jego nosa pociekła krew. Odezwał się białorogi.
- Nie masz prawa mówić do mnie tym tonem! Ja tu rządzę i masz się mnie słuchać albo wogóle zabronię ci się odzywać! A teraz się wynoś, na dzisiaj już starczy twoich popisów! - Ezi zawarczał pod nosem i stojąc przy drzwiach jeszcze na chwilę się odwrócił.
- Już wkrótce wybory na przywódcę. Zobaczymy jakie w tym roku zyskasz poparcie śmjeciu. - Wyszedł, ale starszy chłopak go dogonił i dotkliwie pobił.
- Jeszcze raz się tak do mnie odezwij Furges, a dostaniesz zakaz pokazywania tu swojej krzywej mordy.
- Jak zwykłeś kiedyś mówić... Odmieńcy powinni trzymać się razem. A jak widzę, ty próbujesz wszystich poróżnić. - Ezi otrzepał się z kurzu i wściekły kierował się w stronę domu. Nie poszedł tam od razu, bo najpierw chciał się uspokoić spacerem po parku. O tej godzinie, to chyba nie był dobry pomysł...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 23, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Story of Night and DayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz