25: Pozwól, że ci coś wyjaśnię...

362 32 14
                                    

Czy wy, ludzie, też doświadczacie anomalii czasowych? Czy po popadnięciu w rutynę wasze dni zlewają się w jeden?

Nastąpiła jako taka stabilizacja, a punktem początkowym okazał się wieczór pierwszej akcji. Poranki, popołudnia i wieczory końca czerwca, całego lipca i sierpnia oraz niemal połowy września stały się praktycznie niezmienne. Nie działo się nic niezwykłego.

Scorpius postawił na mój rozwój fizyczny, toteż po wypiciu szklanki wody z cytryną na czczo z samego rana biegliśmy w las, aby poprawić moją wytrzymałość. Ileż ja się nasłuchałam w tym czasie podłych słów pod swoim adresem, bo biegłam za wolno, nie dotrzymując mu kroku. Po powrocie z przebieżki czekały mnie ćwiczenia siłowe na powietrzu z użyciem dostępnego sprzętu w postaci bal drewna, pni, opon i wszystkiego, co tylko Draagonys uznał za przydatne. W tym czasie moja sylwetka znacząco się zmieniła. Nie. Nie była mało kobieca, po prostu... budziła respekt. Czasem uczył mnie samoobrony. Wręczał mi nóż, miecz, korbacz, a nieraz zostawaliśmy o gołych pięściach. Możecie się tylko domyślać, jak wredny potrafił wtedy być, za każdym razem sprowadzając mnie do parteru. Nigdy go nie pokonałam. Nie mam talentu do bezpośrednich konfrontacji.

Podczas śniadania zmieniały się tylko osoby zasiadające przy stołach. Znikały większe grupy, przybywali goście. W tym czasie trochę się działo. Niektórzy umierali podczas łapanek, ale zaraz na ich miejsce wchodzili nowi. Resztki Orędowników Równości, zapewne ostrożniejsze po stracie aż trzech członów, nie trafiły w ręce ślepców. Raczej pachołkowie Arediusza skupiali się na pojedynczych jednostkach, ewentualnie niezależnych „zdrajcach" i „brudasach". Elena wróciła w sierpniu na swoje miejsce, a po jej prawej stronie postawiono kołyskę ze śpiącym lub drącym się w niebogłosy potomkiem Kapłana Wiecznych. Nadano mu imię Parys, a jego wstąpienie w szeregi Wyznawców Wiecznych zaplanowano na dwunastego września; wtedy też odbyła się uroczystość chrztu, o której opowiem wam za chwilę, zahaczając o bardziej interesujące mnie i was tematy. Goethe czasem znikał na parę dni, a najdłużej nie było go przez dwa tygodnie. Nie mam informacji na temat tego, gdzie się wybrał.

Najczęściej pomagałam Calibrinowi, ale zdarzało się, że Scorpius wysyłał mnie do Entymosa. Wraz z Villyanem zgodnie uznaliśmy, iż nie będziemy się do siebie odzywać. Tak było lepiej. Nie potrzebowałam jego towarzystwa, ciesząc się ciszą w szklarniach. Jego żona, Eleonora, miała termin porodu na końcówkę września. Pracowałam też jako uzdrowiciel podczas akcji; przydzielona do jednej grupy poznawałam jej członków. Moje więzi z Penelopą uległy zacieśnieniu, ale mimo tego nie dowiedziałam się niczego na temat powodów zawarcia małżeństwa z Zahariashem. Zawsze zmieniała temat, toteż po pewnym czasie zaprzestałam prób ciągnięcia za język. Każdy miał jakieś swoje tajemnice, których strzegł zawzięcie.

Sprawy ze Scorpiusem, kiedy nie był na mnie wkurwiony z powodu niszczenia jego planu treningowego, układały się nadzwyczaj poprawnie. Żyliśmy ze sobą w jednym mieszkanku, udając, że jest dobrze. Może faktycznie było dobrze? Na każde jego polecenie odpowiadałam: tak, Scorpiusie. To on mną sterował. Ubezwłasnowolnił mnie, ale powiem szczerze, że wcale mi to nie przeszkadzało. Nie wchodziliśmy sobie w drogę, poza tymi chwilami, gdy rzeczywiście robiliśmy coś razem: rozmawialiśmy, jedliśmy, spaliśmy, spędzaliśmy wolny czas, spacerowaliśmy, pieprzyliśmy się. Nasz związek raczej nie należał do tych romantycznych. Spokojnie mogłabym go nazwać układem. Przynajmniej do pewnego dnia nim był, bo później przeistoczył się w dość chłodną relację.

***

Nie często cierpię na bezsenność, ale gdy już nie mogę zasnąć, musi być ku temu powód. Zazwyczaj są to myśli galopujące w głowie niczym konie po torze. Są szybkie, nieuchwytne, wiele ich naraz, więc ciężko skupić się na tej jednej.

Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant