06: Zdrajca

475 42 14
                                    

*

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

*

Nie po raz pierwszy obudziłam się w nieswoim łóżku. Za każdym razem odczucia różniły się od siebie diametralnie. Najgorsze są poranki po wytrzeźwieniu, kiedy oprócz złego samopoczucia gnębi cię świadomość minionych wydarzeń.

Pierwszym, co dotarło do otępionych zmysłów, był dziwny, lepki gorąc oraz ciężar na klatce piersiowej. Przytomniałam, a towarzyszące mi odczucia ulegały intensyfikacji. Do przytkanego snem nosa dotarł zapach – czysty i męski.

Obrazy z poprzedniej nocy powróciły niczym bumerang: libacja w mieszkaniu Oriona, Pystollius wyznający swoje zainteresowanie romansem, strach, Scorpius opieprzający naszą dwójkę, a później usypianie z Theodorem za plecami – łatwe tylko z powodu alkoholu w tętnicach.

Nie musiałam otwierać oczu, żeby zgadnąć, że gospodarz we śnie zbliżył się do mnie i przytulił. Wyraźnie czułam łaskoczące, naelektryzowane włosy na piersi oraz szyi, ciężar głowy, a także rękę przerzuconą przez talię. Sen ogrzał jego dłonie. Mogłabym tę sytuację uznać za na-swój-sposób-słodką, ale Pystollius był tylko kolejnym z morderców, którzy pomylili mnie z poduszką, kurtyzaną lub seks-lalką.

Otworzyłam oczy, uniosłam szyję i spojrzałam w dół. W większym stopniu przykrywał mnie Theodor niż kołdra. Na brzuchu, tuż przy jego ramieniu, perliły się krople potu. Westchnęłam, gdy zobaczyłam mroczki. Opadłam, kontemplując wczorajszą sytuację.

Gdy myślałam o tym na trzeźwo i z chłodną głową, propozycja Theodora wcale nie wydawała się taka zła. Popatrzmy na plusy: wydawać się mogło, iż w jakiś pokręcony, dziwny, ukierunkowany niecodzienną filozofią sposób zależało mu na mnie; rozmawiał ze mną normalnie, o ile za normalne można uważać wcinanie się w wypowiedzi; bądź co bądź, używać aparatu mowy mogłam częściej niż przy Orionie czy Scorpiusie; nie bał się przyznać przed znajomymi, że uważa mnie za osobę inteligentną; jak dotąd nie zrobił mi krzywdy – przypominając sobie o dniu, w którym wyszłam z maleńkiej celi, zauważyłam, iż traktował mnie delikatniej niż pozostałą dwójkę; młodszy Pystollius dzielił ze mną więcej zainteresowań niż starszy o ponad pół wieku Draagonys; szanowany, bogaty i nadzwyczaj wierny Arediuszowi mężczyzna mógł zdziałać więcej niż ślepiec współpracujący z tym, kto więcej zapłaci. Z drugiej strony dziedzic rodu Pystolliusów zrobił coś, z czym trudno było się mi pogodzić, a przynajmniej takie miałam podejrzenia – torturował Rodiana. Nie znałam szczegółów, ale cholernie przeszkadzała mi świadomość, iż mogłabym się układać z kimś, kto ma na rękach krew mojego ukochanego; to sprawiało, że przy Orionie czułam się bezpieczniej. Stosunki między starszym eterranem a mną ostatnio się unormowały. Stały się bardziej klarowne, a znając coraz lepiej swojego pana, mogłam przewidywać jego zachowanie. Wydaje mi się, że u obu mężczyzn żyłabym na podobnym poziomie, gdyby nie parę... hmm... komplikacji. Kiedyś do tego dojdziemy.

Rozmyślając, wodziłam wzrokiem po pomieszczeniu. Nawet w świetle dnia miało w sobie coś ponurego, a wszystko to za sprawą ciężkiego, mrocznego wystroju. Serce zabiło mocniej, gdy dostrzegłam coś kątem oka. Natychmiast obróciłam głowę i się uśmiechnęłam. Pystollius wcale nie był tak inteligentny, jak wszystkim nam wmawiał, chociaż możliwe, że poprzedniego wieczora upojenie alkoholowe przyćmiło jego cudowny umysł i zapomniał schować różdżkę. Więc i on wspomagał się magicznymi przedmiotami. Długa, z bardzo ciemnego, głębokobrązowego, wypolerowanego na błysk drewna, o spiralnym kształcie leżała nie niepokojona na szafce nocnej.

Złote Kajdany / Złota Tiara [fantasy/romans][+18]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ