Rozdział 9.

4.4K 291 41
                                    

Nie mogę tego zrobić. Po prostu nie mogę i tyle. Co powiedziałaby moja mama, gdyby tu była?

"Poświęciłaś zbyt wiele, by teraz z tego zrezygnować".

Mama. Kobieta, która nigdy we mnie nie zwątpiła, która namówiła tatę, by się zgodził na moją przeprowadzkę. Ta, która kazała mi walczyć o swoje marzenia.

Boże, jaka ja byłam głupia, że jej nie doceniałam. Teraz oddałabym wszystko, żeby ją odzyskać.

Co zawsze powtarzał tata, kiedy uważałam, że moje problemy z piaskowcy to koniec świata?

"Nic nie dzieje się bez przyczyny. Chloe, gdy będziesz dużą dziewczynką, doświadczysz wielu trudności. A kiedy się potkniesz, wstań z uniesioną głową".

Tylko tatusiu, ja nie wiem dlaczego się potknęłam.

Przywołuję w głowie obraz moich rodziców i brata.

Christian. Patrzy na mnie z pogardliwym uśmieszkiem, tym samym, którym doprowadzał mnie do szału dwadzieścia cztery godziny na dobę. Potrząsam głową. Przecież to tylko wytwór mojej wyobraźni. Ale skoro tak, to dlaczego wydawali się tacy... realni?

Nie, to nie wyobraźnia, myślę. To wspomnienia. Zamykam oczy i pozwalam im zawładnąć moimi myślami. Ilekroć o nich pomyślę, zawsze wyglądają tak samo. Mama robiąca mi śniadanie do szkoły, zerkająca na mnie roześmianymi oczami. Tata grający z moim bratem na x-box'ie. Ich rywalizacje zawsze kończyły się tak samo - jeden z nich, przegrany, oskarżał drugiego o oszukiwanie. W końcu do pokoju wkraczała mama i odłączała telewizor z gniazdka, po czym zapraszała ich na placek z malinami, który piekłam razem z nią.

Jeśli nie dla siebie, to zrób to dla nich, przemknęło mi przez głowę.

-Matt? - Wybiegam z lasu zdyszana, rozglądając się wokół chaotycznie. - Matt!

Stawiam wielkie kroki przemierzając dziko rosnącą trawę i z trudem docieram nad brzeg jeziora. Ani śladu chłopaka. Czy to możliwe, żebyśmy się minęli?

-Matthew Lee Espinosa! - wołam płaczliwym głosem.

Zbyt wiele emocji, jak na jeden dzień.

-Przepraszam, okej? - wrzeszczę w pustą przestrzeń. Wreszcie mogę z siebie wyrzucić wszystko to, co nie dawało mi spokoju od kilku dni. - O to ci chodziło? - pytam. - Żeby doprowadzić mnie do płaczu?

Mój krzyk niesie się echem po tafli wody i płoszy ptaki.

-Przepraszam, cokolwiek zrobiłam. Ale wiesz, ja przynajmniej chciałam o tym pogadać, starałam się. A ty dalej mnie ignorowałeś, bez podania żadnego powodu. Jesteś po prostu cholernym tchórzem! - Mój głos się łamie. - No dobra, to że nim jesteś wcale nie zmienia tego, co do ciebie czuję - dodaję nieco ciszej.

Szybkim ruchem odgarniam włosy z twarzy, wyrywając kilka z nich przy okazji.

-I przez chwilę uwierzyłam nawet, że ty też coś do mnie czujesz. Chciałam udawać, że jest inaczej, ale... Naprawdę mi na tobie zależy i to w ten dziwny sposób... Przy tobie zapominałam o całym świecie, o wszystkich problemach. W pewnym momencie... przestałeś być dla mnie tym Mattem Espinosą, nieosiągalnym chłopakiem z internetu, a stałeś się po prostu Mattem, moim przyjacielem.

Pociągam nosem i ocieram oczy mokre od łez.

-Ale to już nieważne, bo ty musiałeś zachować się jak dziecko i uciec od problemów, których ja nawet nie byłam świadoma. To boli, wiesz? Że w końcu zaufałam chłopakowi, zaufałam ci, Matt. Chyba... chyba zakochałam się w tobie.

Zimny wiatr owiewa moją rozgrzaną skórę, wysusza wilgoć na policzkach i bawi się włosami.

-Zakochałaś się we mnie?

Momentalnie się wzdrydam. Jego głos... on... przyprawia mnie o gęsią skórkę za każdym razem, kiedy do mnie mówi. Moje serce o mały włos nie wyskakuje z piersi.

Odwracam się niemal natychmiast i bez chwili namysłu rzucam w jego silne ramiona. Początkowo stoi sztywno, najwyraźniej zaskoczony moją reakcją po tym wszystkim co z siebie wykrzyczałam, ale po chwili lekko mnie obejmuje.

-M... - Chcę wymówić jego imię, ale uniemożliwia mi to ścisk w gardle. W rezultacie wydobywa się ze mnie coś pomiędzy jękiem a łkaniem. Cała się trzęsę, ściskam materiał jego bluzki jakby w obawie, że znowu odejdzie.

-Chloe, nie płacz. - Jego głos brzmi dziwnie, jakby sam miał zamiar to zrobić. - Proszę.

-M-m-m-att... - Nie potrafię wyrównać oddechu i opanować drżenia ciała.

-Już dobrze, jestem tu. - Jedną dłonią gładzi moje plecy, a drugą obejmuje w talii i przyciąga bliżej siebie.

-Tak straszn-nie cię n-nienawidzę - szepczę.

-Przed chwilą krzyczałaś co innego - odpowiada tym swoim opanowanym, spokojnym tonem.

Walę go pięścią w brzuch, ale nie tak mocno jakbym sobie tego życzyła. Ani drgnął. Stoimy dalej w ciszy. Wciąż kurczowo go obejmuję, ale moje nerwy powoli się uspokajają. Czuję jego charakterystyczny, niepowtarzalny zapach i zamykam oczy. Czy mogę już nigdy się stąd nie ruszyć?

-Chlo? - Jego głos w końcu przerywa ciszę. - Mogę cię o coś spytać?

-Um, chyba tak - odpowiadam.

-To co krzyczałaś... Ty... Naprawdę mnie... Um, no wiesz. Lubisz?

Nie widziałam jego twarzy, kiedy to mówił. Ale jestem pewna, że gdybym teraz na niego spojrzała, zobaczyłabym, że jak bardzo jest zdenerwowany i zażenowany.

-Hm, myślę, że trochę za bardzo mnie poniosło. - Moje serce bije tak mocno i szybko, że jestem pewna że to czuje, bo dzielą nas jedynie cienkie materiały naszych ubrań.

-Aha.

Nie mogę znieść tego trzymania w niepewności.

-Dlaczego pytasz?

-Bo jeśli ty czułabyś coś do mnie, to całkiem możliwe, że ja czułbym coś podobnego do ciebie.

A więc Jack miał rację? Mattowi naprawdę na mnie zależy?

-Może tak - mówię, odchylając się lekko do tyłu i patrząc mu w oczy - a może nie.

Matthew pochyla się w moją stronę nieznacznie. Odwracam głowę lekko na bok.

-Dasz mi jeszcze jedną szansę?

Wzdycham.

-Tak, Matt. Dobrze o tym wiesz.

Blondyn zbliża się o kolejne kilka centymetrów i niemal całkowicie zamyka dystans między nami.

-Ale najpierw - mówię, chcąc jak najdłużej to przeciągnąć - musimy porozmawiać.

-Yhym - odpowiada. Gdy mówi, jego wargi niby przypadkiem muskają moje.

-Matthew - szepczę karcąco. Pozwalam mu pocałować się jedynie w czoło.

Czuję motylki w brzuchu, spowodowane jego bliskością. Słyszę bicie jego serca, czuję jego zapach i nagle mam wrażenie, że lepiej być nie może.

A potem nagle cały świat przestaje istnieć. Jesteśmy tylko Matt i ja, wtuleni w siebie na tej pięknej polanie.

Different | Matthew Espinosa & Cameron Dallas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz