XX. It was him

2.1K 218 51
                                    

– Wstajemy, suczki.

Na głos Maxa niechętnie oderwałem głowę od poduszki, ale szybko tego pożałowałem. Syknąłem pod nosem wiązankę przekleństw, by zaraz znów opaść na miękką poduszkę. Nie wstaję, zdecydowałem.

– Słyszałem, jak wczoraj zabalowaliście... a gdzie ćpun Nath? – Niechętnie otworzyłem oczy, by zabić tego kretyna samym spojrzeniem, ale chyba nie wyszło, bo ten tylko się zaśmiał.

– Dupcia boli? – Poruszył sugestywnie brwiami, za to ja swoje ściągnąłem, tworząc zmarszczkę pomiędzy.

– Co? O czym ty pierdolisz od rana? – szepnąłem w kołdrę.

– Pierdolić to pierdoliliście się wy, wczoraj. Ja przychodzę, bo mamy coś do zrobienia. Znaczy ja i Nath – pośpiesznie dodał. – Wiesz, gdzie go znajdę?

– A czy ja ci wyglądam jak jebany drogowskaz? – Podniosłem się na łokciu. – Spałem. Skąd mam wiedzieć, gdzie jest Nath?

– O Jezu, ale ty drażliwy od rana. – Wywrócił oczami. – Chyba słabo wam było w tym kiblu.

Wziąłem jedną z poduszek i cisnąłem nią w Maxa. Ten od razu wybiegł z pomieszczenia, a ja wróciłem do słodkiej drzemki.

Powoli z biegiem czasu przypominałem sobie przebieg dnia poprzedniego. Pamiętałem już, że poszliśmy do klubu, w zasadzie nie pierwszy raz, ale pierwszy byliśmy tacy... pijani. Albo ja byłem. W każdym razie Theo i ja wychodziliśmy częściej pod osłoną nocy i tylko do miejsc, gdzie ludzie byli zbyt pijani lub naćpani, by połączyć fakty i by komukolwiek chciało się dzwonić po gliny. Pamiętałem też, co wygadywałem i robiłem. A potem był seks, dość ostry jak na nas, w klubowym kiblu. Świetnie. Zawsze chciałem zaszaleć... tak w zasadzie to nie, ale pierwszy raz tyle wychlałem. Nauczka na przyszłość, nauczka dla mnie. Jakby nie patrzeć, Nath mnie wykorzystał, ale sam był wstawiony, więc... w sumie to nie był nasz pierwszy raz. Chodziliśmy ze sobą, więc to nawet nie zalicza się do wykorzystania.

– O czym ja myślę? – szepnąłem do siebie, siedząc przy stoliku z widelcem przy ustach.

Tego dnia Nath i Maxa nie było, raczej nie zapowiadało się też na szybki powrót. Miałem już swobodny dostęp do sieci, nowe dane personalne i... to tyle. Ale zawsze coś, w końcu minął już rok. Kolejny. Zastanawiałem się coraz bardziej, jak radzi sobie moja rodzina. Ojciec pewnie wrócił już do trybu pracy. Mama? Ciekawe czy radziła sobie w pracy. A siostra? Chciałbym ich spotkać i powiedzieć, że jest okay, i że nie wybieram się nigdzie, bo przy Theo jest mi dobrze. Tsa, prędzej by go zamknęli, niż pozwolili mi z nim być.

Nagle usłyszałem, jak drzwi wejściowe się otwierają. Spojrzałem na zegarek nad lodówką; szesnasta. Za wcześnie na powrót Natha czy Maxa. Wstałem po cichu i podszedłem do ściany.

– Wróciłem?

Zmarszczyłem czoło; czyżbym się mylił? Wyszedłem z kuchni, by spojrzeć na chłopaka. Doznałem chwilowego szoku, więc zmierzyłem go od stóp po czubek głowy.

– Nath? – spytałem, jakby nie będąc pewnym.

Chłopak również uniósł na mnie brew, by zaraz się zaśmiać.

– A kto inny? Spodziewałeś się gościa? – Spochmurniał, jakby znów mi nie ufał. Nathaniel mi ufał.

– Co ty tu robisz? Nie miałeś być z Maxem? – Schowałem jedną rękę za plecami.

– Tsa, ale wróciłem. – Potarł kark. – Powinieneś zamykać drzwi, ktoś może nas znaleźć.

Chłopak odwrócił się do drzwi, by zamknąć od nich zamek, ale ja w tym czasie wyjąłem zza paska pistolet, odbezpieczyłem go i wymierzyłem w stronę bliźniaka.

Claws of Love //mxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz