– Wstajemy, suczki.
Na głos Maxa niechętnie oderwałem głowę od poduszki, ale szybko tego pożałowałem. Syknąłem pod nosem wiązankę przekleństw, by zaraz znów opaść na miękką poduszkę. Nie wstaję, zdecydowałem.
– Słyszałem, jak wczoraj zabalowaliście... a gdzie ćpun Nath? – Niechętnie otworzyłem oczy, by zabić tego kretyna samym spojrzeniem, ale chyba nie wyszło, bo ten tylko się zaśmiał.
– Dupcia boli? – Poruszył sugestywnie brwiami, za to ja swoje ściągnąłem, tworząc zmarszczkę pomiędzy.
– Co? O czym ty pierdolisz od rana? – szepnąłem w kołdrę.
– Pierdolić to pierdoliliście się wy, wczoraj. Ja przychodzę, bo mamy coś do zrobienia. Znaczy ja i Nath – pośpiesznie dodał. – Wiesz, gdzie go znajdę?
– A czy ja ci wyglądam jak jebany drogowskaz? – Podniosłem się na łokciu. – Spałem. Skąd mam wiedzieć, gdzie jest Nath?
– O Jezu, ale ty drażliwy od rana. – Wywrócił oczami. – Chyba słabo wam było w tym kiblu.
Wziąłem jedną z poduszek i cisnąłem nią w Maxa. Ten od razu wybiegł z pomieszczenia, a ja wróciłem do słodkiej drzemki.
Powoli z biegiem czasu przypominałem sobie przebieg dnia poprzedniego. Pamiętałem już, że poszliśmy do klubu, w zasadzie nie pierwszy raz, ale pierwszy byliśmy tacy... pijani. Albo ja byłem. W każdym razie Theo i ja wychodziliśmy częściej pod osłoną nocy i tylko do miejsc, gdzie ludzie byli zbyt pijani lub naćpani, by połączyć fakty i by komukolwiek chciało się dzwonić po gliny. Pamiętałem też, co wygadywałem i robiłem. A potem był seks, dość ostry jak na nas, w klubowym kiblu. Świetnie. Zawsze chciałem zaszaleć... tak w zasadzie to nie, ale pierwszy raz tyle wychlałem. Nauczka na przyszłość, nauczka dla mnie. Jakby nie patrzeć, Nath mnie wykorzystał, ale sam był wstawiony, więc... w sumie to nie był nasz pierwszy raz. Chodziliśmy ze sobą, więc to nawet nie zalicza się do wykorzystania.
– O czym ja myślę? – szepnąłem do siebie, siedząc przy stoliku z widelcem przy ustach.
Tego dnia Nath i Maxa nie było, raczej nie zapowiadało się też na szybki powrót. Miałem już swobodny dostęp do sieci, nowe dane personalne i... to tyle. Ale zawsze coś, w końcu minął już rok. Kolejny. Zastanawiałem się coraz bardziej, jak radzi sobie moja rodzina. Ojciec pewnie wrócił już do trybu pracy. Mama? Ciekawe czy radziła sobie w pracy. A siostra? Chciałbym ich spotkać i powiedzieć, że jest okay, i że nie wybieram się nigdzie, bo przy Theo jest mi dobrze. Tsa, prędzej by go zamknęli, niż pozwolili mi z nim być.
Nagle usłyszałem, jak drzwi wejściowe się otwierają. Spojrzałem na zegarek nad lodówką; szesnasta. Za wcześnie na powrót Natha czy Maxa. Wstałem po cichu i podszedłem do ściany.
– Wróciłem?
Zmarszczyłem czoło; czyżbym się mylił? Wyszedłem z kuchni, by spojrzeć na chłopaka. Doznałem chwilowego szoku, więc zmierzyłem go od stóp po czubek głowy.
– Nath? – spytałem, jakby nie będąc pewnym.
Chłopak również uniósł na mnie brew, by zaraz się zaśmiać.
– A kto inny? Spodziewałeś się gościa? – Spochmurniał, jakby znów mi nie ufał. Nathaniel mi ufał.
– Co ty tu robisz? Nie miałeś być z Maxem? – Schowałem jedną rękę za plecami.
– Tsa, ale wróciłem. – Potarł kark. – Powinieneś zamykać drzwi, ktoś może nas znaleźć.
Chłopak odwrócił się do drzwi, by zamknąć od nich zamek, ale ja w tym czasie wyjąłem zza paska pistolet, odbezpieczyłem go i wymierzyłem w stronę bliźniaka.
CZYTASZ
Claws of Love //mxb//✔
Teen Fiction"Gdy miłość zamyka cię w klatce i nie pozwala racjonalnie myśleć. Chłopak, który potrzebuje ochroniarza i ochroniarz, które swoje za uszami ma." [ Zakończone - ✔ ] ______________________________ Opowiadanie jest mojego autorstwa i zabrania się kopio...