III. The rest is silence.

3.5K 311 76
                                    

– Chcesz przerwy? – Zakaszlałem, pochylając się w pół, gdy nie mogłem złapać oddechu. Dłonie umiejscowiłem na swoich kolanach i starałem się zaczerpnąć jak najwięcej powietrza i unormować tętno.

– Przesadzasz. – Usłyszałem z końca sali. Zerknąłem w tamtym kierunku, dostrzegając Theo z zaplecionymi ramionami. Opierał się o ścianę z nogą na niej.

– A może ty chcesz ze mną poćwiczyć? – wtrącił mój nauczyciel samoobrony.

Wyprostowałem się, by móc wreszcie powrócić do treningu i przerwać ich nic niewnoszącą rozmowę.

– Już możemy kontynuować – oznajmiłem.

Gregor uśmiechnął się tylko dumny ze mnie i posłał Theo kpiarski uśmiech. Miałem wrażenie, że trwała pomiędzy nimi jakaś dziwna wojna na umiejętności, bo od dwóch dni, czyli od momentu jak się poznali, ciągle ze sobą rywalizowali.

Wszystko zdawało się normalne pomimo nowej osoby, która non stop była przy mnie. Kilka razy nawet słyszałem, jak mężczyzna zagląda do mojego pokoju w nocy, ale zaraz wychodził. Oprócz tego uzgodniłem z Theo kilka ważnych kwestii; jedną z nich była sprawa szkoły. Podwoził mnie pod bramę i czekał na mnie na pobliskim parkingu tak, by nie wzbudzać podejrzeń. Następnego dnia miało się okazać, jak bardzo mogłem wierzyć w jego słowa.

– Dekoncentrujesz się, Hathorne! – Gregor szybko uniemożliwił mi jakikolwiek ruch, wykręcając mi rękę za plecami.

– Szlag – syknąłem bardziej z irytacji niż bólu, do którego zdążyłem przywyknąć na naszych lekcjach.

– Gregory, Alexander. – Podniosłem wzrok na mojego ojca, który wszedł do sali. Nie spodziewałem się jednak po Theo wyglądu podburzonego. – Kończcie na dziś.

– Oczywiście, szefie. – Nauczyciel zszedł ze mnie, a ja wreszcie mogłem rozmasować ramię.

– Dziękuję, Gregor. – Uścisnąłem sobie z nim rękę.

– Do usług.

Mężczyzna był już delikatnie po trzydziestce, ale nadal był jednym z lepszych trenerów, jakich miałem. Jedną lekcję chciałem mieć ponad wszystko, ale tak samo mocno mój ojciec nie chciał na to zezwolić.

– Coś cię dziś dekoncentrowało, Alex? – Charles dotknął mojego ramienia, gdy Gregor zniknął z pomieszczenia. – Zazwyczaj lepiej walczysz.

Wzruszyłem tylko ramionami, spoglądając na niego wymownie. Ten tylko westchnął, jakby wiedział, co zaprząta mi umysł.

– Powiedziałem już swoje zdanie, którego wiesz, że nie zmienię, więc zapomnij o tym. – Poszedł w kierunku wyjścia.

– Dlaczego? To lepiej by się mi przydało niż ochroniarz! – krzyknąłem za nim, a echo rozniosło się po całej sali treningowej.

– Alexander, skończ! – Odwrócił się na pięcie i wrzasnął. – Jeśli nie chcesz stracić też treningów z Gregorem, masz zacząć je szanować!

– Tak jak ty szanujesz mnie – syknąłem i go wyminąłem.

Theo poszedł za mną niczym cień. Mogłem się już nawet przyzwyczaić do jego obecności, aż czasem o tym zapominałem. Było to już normą, której nie mogłem zmienić. Usiadłem w fotelu, by trochę ochłonąć w samotności i ciemności swojego pokoju. Mężczyzna nie wszedł do środka, ale wiedziałem, że stoi za rogiem, bo pod drzwiami nie miał możliwości; nie zamknąłem ich i były otwarte na oścież.

Zakryłem sobie oczy dłonią, uspokajając się powoli. Nagle usłyszałem krzyk, którego nie miałem ochoty słyszeć.

– Alexyyyy! Przyjechałem!

Claws of Love //mxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz