Mruga do mnie, a na jego twarzy pojawia się najbardziej cwaniacki uśmieszek jaki w życiu widziałam. Przewracam oczami i rzucam w niego poduszką.

-Kretyn.

Robi unik, chwyta poduszkę i zanim zdążę się zorientować, rzuca nią we mnie. 

Chichoczę, a wtedy wzrok blondyna zatrzymuje się na kartkach w mojej ręce. W przeciągu kilku sekund z twarzy blondyna znika uśmiech.

-Czytałaś? - Jego głos zdradza jak zdenerwowany jest teraz chłopak. Matthew nie "mówi głośno", on wrzeszczy.

-Matt, ja... - Jestem zbyt zszokowanya jego nagłą zmianą nastroju, by powiedzieć coś sensownego.

-Ja też mogę zacząć czytać twoje prywatne notatki? - pyta roztrzęsionym głosem.

-I tak nie zrozumiałam z tego ani słowa - próbuję go uspokoić. - Nie wiedziałam, że to coś osobistego...

Zaciska szczękę, boję się że mnie uderzy. Zamykam powieki, modląc się po cichu, żeby nie zrobił mi krzywdy. 

Ale nic takiego się nie dzieje.

A kiedy otwieram oczy, ani chłopaka, ani jego ulotek już nie ma.

Długo siedziałam w ciszy i myślałam nad tym wszystkim, aż doszłam do wniosku, że Matt zachował się bezczelnie jeśli chodzi o to cmoknięcie w policzek. Tak wiem, wiele dziewczyn zrobiłoby wszystko, żeby to właśnie one znalazły się na moim miejscu. Ale kiedy już to przytrafiło się właśnie mi, chcę jak najlepiej to wykorzystać, a nie pozwolić mu robić co chce, pobawić się mną, a następnie zostawić. Postanowiłam, że zacznę go unikać, żeby trochę się z nim podroczyć. 

Ale nagle głosik w mojej głowie przypomniał mi, że to nie jest teraz moim największym problemem. I że to nie on zachował się bezczelnie, tylko ja, czytając coś, czego nie powinnam. Matthew wpadł w szał przez jakieś niezrozumiałe hieroglify na skrawkach papieru, które wypadły z jego kieszeni. Nie mam pojęcia co takiego oznaczały, ale na pewno nie było to nic dobrego, skoro Espinosa tak zareagował. Moje myśli pędziły z zawrotną prędkością, dopóki nie przewałkowałam ten temat milion razy. Ale nie chciałam marnować całego dnia na siedzenie w domu, więc zadzwoniłam do Rachel, jedynej dziewczyny, z którą się w miarę zaprzyjaźniłam, odkąd tu zamieszkałam. Do jej przyjścia pozostały mi jeszcze dwie i pół godziny, więc poszłam do Christine i pomogłam jej w kilku drobnych rzeczach. Matt zdążył pozałatwiać już wszystko za nas obojga, ale o dziwo nie było go w domu. Może to i lepiej...

Tak więc teraz leżę w salonie na sofie i oglądam jakąś denną komedię dla zabicia czasu. Spoglądam na zegarek. Wskazuje 17:48, a więc Rachel powinna zaraz tu być. Zastanawiałam się, czy mówić jej o Espinosie, ale doszłam do wniosku, że pewnie i tak nie wie, kto to taki. Podchodzę do lustra w holu i poprawiam włosy. Przerzucam torbę przez ramię i jestem gotowa do wyjścia. W tej samej chwili rozlega się dzwonek.

Otwieram drzwi, ale ku mojemu zdumieniu nie stoi za nimi Rachel.

-Cześć. - Wysoki, czarnowłosy chłopak posyła mi czarujący uśmiech, odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. O mój Boże, to...

-Jack - przedstawia się i wyciąga dłoń w moją stronę.

Pod jego ramieniem zauważam dużo niższego blondyna, który również wyciąga do mnie rękę na przywitanie.

-Jack - mówi śmiesznie zachrypniętym głosem.

Patrzę na nich oniemiała, ale nie z powodu ich imion, tylko dlatego, że nigdy nie sądziłam, że otworzę im drzwi. Najwyraźniej wzięli pod uwagę to pierwsze.

Different | Matthew Espinosa & Cameron Dallas Where stories live. Discover now