Rozdział 15

9.8K 275 14
                                    

~Camilla~
Kiedy wróciliśmy do domu, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam w ubraniach. Byłam po prostu zmęczona tym całym dzisiejszym pośpiechem. Sen działał kojąco, zapominało się o wszystkich problemach. Mogłam przez chwilę nie myśleć o tych wszystkich wydarzeniach. Obudziło mnie piszczenie czajnika. Przetarłam oczy i powoli podniosłam się na rękach. Moją uwagę zwróciło to że było mi jakoś luźno pod kołdrą. Z tego co pamiętałam zasypiałam w ubraniach. Przeraziłam się na myśl że chłopak mógł naruszyć moją prywatność. Delikatnie podniosłam wierzch kołdry i na moje szczęście była tam moja bielizna. Mimo że cieszyłam się że nie byłam naga, to i tak czułam krępacje przed chłopakiem. Wcale nie musiał mnie rozbierać, ani stawiać mnie teraz w dziwnej sytuacji. Owinęłam się kołdrą i już chciałam wstawać do łazienki gdy zatrzymał mnie głos dochodzący z kuchni.
- Śpioch już się obudził. Może by tak dzień dobry, albo miłego ranka Jordanie. Nie wstawaj z łóżka. A i tak poza tym, nie myśl sobie że mógłbym wykorzystać cię seksualnie. Zlitowałem się nad tobą i ścigłem z ciebie te ubrania. Było ciemno wiec nic nie widziałem, a z resztą co ja się tłumaczę, widziałem tysiące nagich kobiet. - okej nie potrzebowałam tej ostatniej informacji. Wole sobie nie wyobrażać jak bardzo urozmaica on sobie sex z tymi wszystkimi naiwnymi kobietami. Po części ja również stałam się jedną z nich. To uświadomiło mi jak bardzo się na nim zawiodłam. Do moich nozdrzy dopłynął jakiś bardzo ładnie pachnący zapach. Po chwili za rogu drzwi wyłonił się Jordan niosący tace z przeróżnymi smakołykami. Była czekolada, gofry, truskawki, świeże rogaliki i ciepłe kakao.
- Takie śniadania to ja mogłabym mieć codziennie. - a myślałam że wypowiedziałam to zdanie w myślach.
- To wtedy byłabyś skazana, na codzienne oglądanie mojej osoby. - chłopak zrobił figlarny uśmieszek, a ja dopiero teraz zauważyłam że był w samych bokserkach. Na ten widok zagryzłam lekko wargę. Jeszcze przed chwilą gadałam o tym że nie mogę być naiwną ofiarą tego drapieżnika, a sekunda nieuwagi i miedzy nami w powietrzu wisiała nuta pożądania. Patrzyliśmy sobie na zmianę to na usta to w oczy. W pomieszczeniu było cicho, można było usłyszeć tylko nasze nieumiarkowane oddechy i poruszające się szybko klatki piersiowe. W pewnym momencie chłopak jakby ocknął się z letargu i odchrząknął.
- No to smacznego! - i odszedł w kierunku łazienki, zabierając po drodze jakieś ciuchy.
Jak bardzo byłam wtedy mu wdzięczna że przerwał tą napiętą sytuacje. Jeszcze chwila i sama rzuciłabym się na niego, a to że miałam na sobie tylko bieliznę a on bokserki wcale by nie pomogło. Wręcz przeciwnie mogło by wydarzyć się coś czego potem mogłabym żałować. Zabrałam się więc za jedzenie. Jakie to wszystko było pyszne. Kobieta z okresem mogła by zabić za takie coś. Wpierdzielałam aż mi się uszy trzęsły. Jakbym znalazła w przyszłości faceta, który by mi robił takie niespodzianki, wyszłabym za niego. Oczywiście nie w przypadku Jordana. Nas przecież nic nie łączyło oprócz firm naszych rodziców. Nie mogłam zepsuć sobie dzisiaj humoru jakimiś błahostkami, dlatego zaprzestałam rozmyślać o tych zakłamanych ludziach. Było mi tu nawet dobrze. Z daleka od kontrolującej rodziny, od ludzi, którzy obrażali cię non stop w szkole czy od nauki. Nie musiałam przejmować się jutrzejszym dniem, tak jak robiłam to w Polsce. Wieczorami zawsze rozmyślałam jak bardzo dokuczy mi Jordan, czy jego paczka. Co znowu wymyśli żeby mnie albo upokorzyć albo po prostu zranić. Nie wiem jak to możliwe że to wszystko zmieniało się tak bardzo. Czy wpływ jego znajomych miał też tak wielkie znaczenia, dla tej relacji. Czasem wydaje mi się że on jest całkiem innym człowiekiem, będąc ze mną. Staje się taki ludzki, oczywiście ma swoje Jordanowe humorki, ale one są nawet urocze. Myśle że chłopak przybiera maskę innego człowieka, tylko żeby chronić się przed innymi. Coś musiało się wydarzyć w przeszłości że nie potrafi się przed nikim otworzyć. Nie chce na niego za bardzo naciskać, żebym jeszcze wszystkiego nie popsuła. Kiedy tak myślałam zajadając pyszne goferki, z łazienki wyszedł chłopak. Odłożył rzeczy zabrane do łazienki. Zdziwiło mnie to jak wyglądał. Miał ubrane eleganckie jeansy i do tego koszule na długi rękaw. Czy idzie na jakieś zebranie a ja o niczym nie wiem. Albo po prostu umówił się z inna dziewczyną na randkę. Na samą myśl targnęły mną uczucia smutku ale i też gniewu? Patrzyłam na niego pytająco a ten pustak, zaczął się ze mnie śmiać. Że co przepraszam bardzo, co w tym takiego śmiesznego?
- Z czego ty się tak chichrasz?
- Jesteś po prostu nie możliwa!! Twoja buzia jest cała umazana od czekolady, a mina z jaką na mnie patrzysz jest po prostu bezcenna. - przewróciłam oczami.
Okej trochę za bardzo oburzyłam się z powodu że się ze mnie śmiał. Wyobrażając sobie mój morderczy wyraz twarzy z czekoladą dookoła, sama uśmiechnęłam się w duchu. Nagle poczułam jak zapada się dolna krawędź materaca. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam Jordana, chodzącego na czworaka. Chłopak zbliżał się w moim kierunku, sprawnie omijając resztki z mojej wyżerki. Zatrzymał się tuż przy mojej twarzy i spojrzał mi w oczy. Byłam zdezorientowana i nie wiedziałam co się zaraz wydarzy. Poczułam coś mokrego na mojej twarzy. Kiedy ocknęłam się zrozumiałam że Jordan zlizuje ze mnie resztki czekolady. Nie wiedziałam jak mam się zachować w tej sytuacji. W pewnym momencie znalazł się zbyt blisko moich ust, a moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. To był moment kiedy jego usta znalazły się na moich. Tak bardzo zaskoczył mnie ten pocałunek że w pierwszym momencie nie oddałam mu go. Dopiero po chwili rozchyliłam swoje wargi, żeby nasze języki mogły się spotkać. To nie było tak zachłanne jak by się mogło wydawać. Nasze oddechy ze sobą współgrały i nic nie miało znaczenia w tamtym momencie. Mogłabym tak cały czas gdyby nie to że zaczęło brakować nam tlenu. Oddaliliśmy się od siebie, a Jordan skierował się w kierunku wyjścia. Czy on musi w takim momencie wychodzić. Czy dla niego zdarzenie które miało miejsce przed chwilą nie miało najmniejszego znaczenia. Jednak w momencie kiedy miał już nacisnąć na klamkę odwrócił się w moim kierunku.
- Mam nadzieje że pamiętasz że dzisiaj jest ten bal, na którym podejmą decyzje czy połączą nasze firmy. Bądź gotowa, ja wrócę o 18.
- A ty gdzie się teraz wybierasz?
- Muszę załatwić pewną bardzo ważna sprawę. Dowiesz się w swoim czasie. Cześć!
No i zostawił mnie tu samą, po tak intymnej sytuacji. Kompletnie zapomniałam o tym całym balu, tak jak o celu tej podróży. Myślałam że po zebraniu rady będę miała już wszystko za sobą. A tak naprawdę to był dopiero początek. Po wczorajszym dziwnym zachowaniu Arthura, jestem pewna że tak łatwo nam się nie uda. Musiałam się komuś wygadać. Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Evanem i to że miałam porozmawiać z Nadią. Wybrałam więc numer do dziewczyny i czekałam aż odbierze ode mnie telefon. Tak bardzo ciekawiło mnie to co tam się u nich pozmieniało. A jeszcze dziwne zachowanie Evana tym bardziej mnie intrygowało, ponieważ zawsze sobie wszystko mówiliśmy. Po kilku próbach do dzwonienia się do dziewczyny, usłyszałam jej głos w słuchawce.
- Hejka Cami, wiesz nie mam teraz za bardzo czasu.
- Coś mi się wydaje że próbujesz mnie zbyć tak jak wczoraj zrobił to Evan, tak się nie robi przyjaciółkom. Nie wiem o co wam tak naprawdę chodzi, ale czy naprawdę nie możecie mi tego powiedzieć. Zawiodłam się na was. - wiedziałam że Nadia zmięknie jeżeli powiem jej takie słowa. Znałam ją bardzo dobrze i zawsze tłumaczyła mi się z nawet największej głupoty, jeżeli powiedziałam jej że się na nią obrażę. Tym razem również zadziałało, bo powoli zaczynała mi się spowiadać.
- Yyy.... no nie Cami, to wcale nie tak. Znaczysz dla nas bardzo dużo. Po prostu trudno nam to tobie powiedzieć. Nie wiemy jak na to zareagujesz. W końcu przyjaźnimy się od tylu lat. A ty teraz wyjechałaś. Gdybyś była tutaj pewnie to wszystko by się tak nie skomplikowało.
- Nadiaaa!! Gadaj do rzeczy. Stało się wyjechałam, no cóż bardziej zostałam do tego zmuszona, ale na miłość boską powiedz co się dzieje bo zaczynam się martwić o was dwóch.
- Nie masz o co naprawdę. Mam nadzieje że zrozumiesz i nie będziesz na nas zła. Nie wyobrażam sobie jak bym przez to mogła ciebie stracić. - głos w słuchawce zaczął drgać. Potrafiłam rozpoznać kiedy dziewczyna się denerwowała, a właśnie teraz popadała już w histerie. Nie miałam pojęcia o co im chodzi, ale do cholery nie musieli tego owijać w bawełnę. Lekko podenerwowana kazałam wreszcie powiedzieć tej szatynce, co ma do powiedzenia.
- Nadia, liczę do trzech i masz mi wszystko ładnie wyśpiewać. Raz..... dwa.... i...
- Okej okej.... jestem z Evanem!
- Ale że jesteś z nim teraz w pokoju, nie ogarniam macie mi to zamiar powiedzieć razem.
- Bosz typowa blondyna! Jestem z Evanem w z w i ą z k u! Rozumiesz już czemu nie chcieliśmy ci powiedzieć. Zawsze robiliśmy wszystko we trójkę a kiedy ty wyjechałaś, zbliżyliśmy się z Evanem do siebie. Trudno nam było ci to powiedzieć, bo wiedzieliśmy że będzie ci smutno kiedy dwójkę twoich najlepszych przyjaciół zacznie łączyć ze sobą coś innego niż tylko przyjaźń. Tak strasznie przykro mi że tak wyszło. Cami proszę odezwij się?! - jak na razie za dużo wrażeń jak na zwykły poranek. Że niby Nadia i Evan razem? W sumie to może zawsze ciągło ich do siebie, a ja tego nie zauważyłam przez to że byli moimi najlepszymi przyjaciółmi.
- Yyyy.. ja nie wiem co powiedzieć. Cieszę się z waszego szczęścia. Przykro mi tylko że nie mówiliście tego od razu. Myślałam że będziecie ze mną szczerzy. A wy mnie okłamywaliście kiedy z wami rozmawiałam.
- Cami, rozumiem cię że czujesz się przez nas oszukana, my naprawdę nie wiedzieliśmy jak Ci to powiedzieć. Wszystko się pogmatwało, proszę cię tylko nie bądź na mnie zła.
- Nie jestem, gratulacje! Ale muszę to sobie wszystko poukładać, zwłaszcza że w  ostatnim czasie mam mętlik w głowie spowodowany Jordanem. - i opowiedziałam jej wszystkie dotychczasowe wydarzenia związane z chłopakiem. Mimo że byłam na nią trochę zła, musiałam się komuś wyżalić. Dziewczyna wysłuchała mnie do końca i popłakała się jak usłyszała, że zostałam prawie zgwałcona.
- Cami, tak bardzo cię przepraszam że nie było mnie wtedy z tobą, powinnam cię wspierać. A ja tymczasem dobrze bawiłam się z Evanem. Jak mi głupio, Cami czy już wszystko w porządku?
- Tak raczej, tak ale gdyby nie Jordan chyba już sama wiesz co by się stało. - nie mogłam wypowiedzieć tego co stało by się  w domu Matta. Trudność sprawiało mi nawet wymawianie jego imienia. Zdziwiło mnie to że Nadia, zaczęła wyrażać pozytywną opinie na temat Jordana.
- Wiesz może on wcale nie jest taki zły jaki się wydaje. Wiem że w czasach szkolnych trochę przez niego wycierpiałaś. Ale po tym co wy tam robicie, myśle że jest miedzy wami jakaś chemia. Nie bój się ryzykować, wiem że to może zabrzmieć nie za fajnie, ale ja postawiłam na uczucie do Evana, mimo tego że cholernie bałam się tego że mogę cię stracić. Nie chroń swoich uczuć na siłe jeśli wiesz że coś do niego czujesz. Zawsze są dwie możliwości. Albo ci się wszystko ułoży, albo nie. Mam nadzieje że w twoim przypadku wygra pierwsza opcja. Trzymam kciuki.
- Ohh potrzebowałam tej rozmowy, bardzo za wami tęsknie, ale muszę już kończyć buziaczki!
Skończyłam rozmawiać z dziewczyną i na chwilę zamyśliłam się nad tym o czym się dowiedziałam. Byli to moi najbliżsi więc nie chciałam robić awantur. Nie wiedziałam jak to wszystko będzie wyglądało jak wrócę do kraju. Czy odsuną się ode mnie i będą spędzać więcej czasu samotnie. To chyba oczywiste że tak właśnie robią pary. Czy tylko ja sobie z tym poradzę? Te poranne wieści trochę mnie przytłoczyły, dlatego też postanowiłam trochę się przespać. Nastawiłam sobie budzik żebym czasem nie zaspała na wieczorny bal.

Zimny gnojek^^Where stories live. Discover now