Rozdział 13

8.6K 313 20
                                    

~Jordan~
Posadziłem dziewczynę na sofie i poszedłem przynieść coś do picia. Barman podał mi szklankę wody z cytryną i lodem. Zmierzałem do miejsca w którym zostawiłem Cami. Nie mogłem uwierzyć że dała się okręcić temu cymbałowi. Krew mnie zalewała jak chłopak próbował się do niej dobrać. Miałem jednak inne zajęcie i olałem sytuacje. Jednak spoglądałem w kierunku dziewczyny co po chwila. W pewnym momencie znikli mi z oczu, dlatego postanowiłem przejść się po sali. Znalazłem ich obściskujących się na korytarzu. Jakieś dziwne poczucie gniewu we mnie się zagotowało. Już miałem odchodzić, bo uznałem że dziewczyna świetnie się bawi. Jednak dziwny dźwięk przykuł moją uwagę, tak jakby jakieś stłumione krzyki. Obróciwszy się zobaczyłem tego idiotę wciągającego ją do łazienki. Bez myślenia wparowałem tam i wyjaśniłem typka. Zabrałem dziewczynę i dałem upust emocją, żeby dać jej trochę nauczkę. Zostawiłem ją naprawdę na moment, jednak kiedy wracałem z wodą już jej nie było. Jak to możliwe, aż tak mnie nienawidziła że uciekła ode mnie po tym jak ją uratowałem. Skoro tak się odwdzięcza to mam ją gdzieś. Odstawiłem kubek i miałem ochotę ochłonąć w ustach innej laski. Kiedy tak zmierzałem w kierunku jakiejś grupki dziewczyn, zahaczyłem się o coś leżącego na ziemi. Podniosłem przeszkodę, którą okazała się czarna torebka. Miałem ją już odłożyć na stolik obok, ale coś mnie tknęło i zajrzałem do środka. W środku był telefon i portfel. Włączyłem wyświetlacz ale niestety nie mogłem go odblokować bo był zablokowany odciskiem palca. Pomyślałem że ta technologia nas kiedyś zgubi, tak jak ktoś zgubił tę torebkę. Odniosłem dziwne wrażenie że ten telefon już gdzieś widziałem. Zignorowałem to jednak bo przecież iPhonów na tym świecie mało nie było. Schowałem go z powrotem do środka i zerknąłem na portfel. W środku nie było pieniędzy. Jedyne co znalazłem to karta kredytowa. Przeczytałem do kogo ona należała i musiałem przetrzeć oczy aby się upewnić czy napisane tam było imię i nazwisko Camilli. Rozejrzałem się w około. Co prawda kiedy nie zastałem jej na sofie, pomyślałem że pewnie chciała się ode mnie oddalić albo po prostu pojechać do domu. Wątpię jednak by po drodze zgubiła torebkę, którą miała cały czas przy sobie. Coś mi tu ewidentnie nie pasowało. Chciałem na chwilę odetchnąć świeżym powietrzem, dlatego skierowałem się do wyjścia. W drzwiach zwróciłem uwagę na mężczyznę, który podpierał młodą dziewczynę. Blondynka chyba aż tak się upiła że nie miała siły iść. Po chwili jakby mój mózg zaczął pracować szybciej. Czy właśnie ta dziewczyny była blondynką i czy nie miała na sobie czerwonych ciuchów. Zacząłem biec w stronę tych drzwi. Szybko wybiegłem na zewnątrz, a tam było mnóstwo osób palących lub robiących inne typowo imprezowe rzeczy. Mój wzrok przeszukiwał każdy fragment ulicy i w końcu dostrzegł tego chłopaka wpychającego na tylne siedzenia dziewczynę. Teraz byłem już pewny że to Cami. Ruszyłem w tamtą stronę, lecz kiedy docierałem już do samochodu, chłopak ruszył z piskiem opon. Szybko zawróciłem i usiadłem za kierownicą własnego samochodu. Jechałem z ogromną prędkością tak żeby tylko nie zgubić porywacza. Kto to do cholery mógł być. Czyżby to ten psychol, który chciał ją zgwałcić w łazience. Wydaje mi się jednak że tamten miał inny kolor włosów. Jadąc nie obchodziło mnie nic. Nie zauważyłem nawet czerwonego światła na skrzyżowaniu, na którym doprowadziłbym do kolizji. Nie wiem dlaczego ale w tamtym momencie obchodziła mnie tylko Cami i zaczynałem się o nią obawiać. A może ten ktoś jest nieobliczalny, co ja mówię on na pewno jest jakiś psychiczny. Dojeżdżałem już do ulicy, która nie była tak zatłoczona tak jak te główne. Obok jednego z domków auto przede mną zatrzymało się. Stanąłem w odległości 100 metrów i wysiadłem z samochodu. Pobiegłem w stronę wysiadającego chłopaka. Przytrzymywał on właśnie dziewczynę która była nie przytomna. Najwidoczniej musiał jej coś podać. Kiedy byłem już dosyć blisko usłyszałem męski głos:
- Już nie długo będziesz tylko moja księżniczko! - wtf co za świr, jak on się nawet tak może do niej zwracać.
Zatrzymałem się na jego podwórku, kiedy on otwierał drzwi. Nie chciałem robić zamieszania na ulicy i modliłem się w duchu żeby nie zamknął za sobą drzwi. Tak jak myślałem debil jednak nie miał jak ich zamknąć bo podtrzymywał kołyszącą się Cami. Niech on jej coś tylko zrobi a go uduszę w jego własnej chacie. Po cichu wszedłem na korytarz w którym było ciemno. Światło przeciskało się tylko z jednego pokoju. Stanąłem na jego progu, tak żeby mnie nie zauważył. Musiałem obczaić jakąś strategie. Nie zauważyłem żadnej broni, którą mógł by się posłużyć ten świr. A że moja postura mięśni była o wiele większa od jego, wiedziałem że go pokonam. Kiedy mężczyzna odwrócił się w stronę przeciwną do drzwi, podszedłem do niego od tyłu i złapałem w pasie tak żeby nie mógł się poruszyć. Ciota krzyczał że mam go puścić w jego własnym domu. Chyba te krzyki wybudziły trochę Cami bo wydawało mi się jakby wymówiła moje imię. Spojrzałem w jej kierunku, a ona stała przerażona. To właśnie była moja słaba stronę. Ta dziewczyna stawała się nią coraz bardziej. Chłopak zauważył moją chwilową nieuwagę i wyrwał się. Podbiegł do stolika i złapał za jakiś nóż. Zwróciłem się do Cami.
- Uciekaj stąd. - gdyby tak ona choć raz mnie posłuchała.
- Nie zostawię cię tutaj. - odezwała się jej bojowa postawa. Nie chciałem żeby widziała to co tutaj się może wydarzyć. Co prawda chłopak wyglądał na mniej silnego, ale miał jakiś ostrzejszy przyrząd. Ja natomiast miałem tylko siłe rąk. Chciałem oszczędzić ją od tych widoków i nie narażać jej już na większe niebezpieczeństwo.
- Zaczekaj na mnie na dworze. - widząc że się nie rusza, dodałem spokojnym tonem. - proszę Cami. - dopiero na dźwięk jej imienia ruszyła w stronę drzwi.
Kiedy ułyszałem dźwięk zamykanych drzwi, ruszyłem w stronę mężczyzny. Stał z nożem wyciągniętym w prawej ręce. Przywaliłem mu w twarz nie patyczkując się przy tym że mogę oberwać. Zaskoczony nagłym ciosem nie był wstanie oddać mi przy następnych. Rzuciłem się na niego tak że siedziałem na nim a ten przyjmował uderzenia w twarz. Z wargi i z nosa zaczęła już cieknąć krew. Byłbym w stanie go zabić, ale nie mogłem tego sobie zrobić. Nie będę marnować tyle lat na odsiadkę w więzieniu. Niech nawet nie marzy. Wyładowywałem na nim ból jaki musiała znieść Cami. Jeszcze tylko kilka przywaleń a byłby nieprzytomny. Nie spostrzegłem jednak, że chłopak zwrócił rękę po leżący na ziemi nóż. Nim zareagowałem poczułem ukucie w lewy bok. Nie dałem po sobie poznać że ucierpiałem. Wkurzył mnie jeszcze bardziej tym że chciał mi się postawić. Komukolwiek ale nie mi. Złapałem go za dłoń w której trzymał nóż i wyrwałem mu go. Rzuciłem nim w odległą ścianę, i wróciłem do dalszych uderzeń. Przestałem kiedy chłopak leżał już cały we krwi. Wstałem z niego i skierowałem się do drzwi. Wychodząc obejrzałem się i ujrzałem mężczyznę który łapał się za obolały nos. Nich tylko jeszcze raz spróbuje dobrać się do Camill a wtedy mu nie odpuszczę. Znalazłem się na ulicy i poszedłem w stronę mojego samochodu. Lekko kuśtykałem ponieważ ból w lewym boku zaczął dawał o sobie znać. Spojrzałem w kierunku rany od zadanego ciosu, a tam leciała stróżka krwi. Nie przejąłem się tym za bardzo i wsiadłem za kierownicę. Cami posłusznie siedziała na przednim siedzeniu i złapała się za usta widząc mój stan.
- Jordan, jesteś ranny. - płakała bo po jej policzku skapywały świeże łzy a głos miała roztrzęsiony. Złapałem ja za podbródek i wytarłem skapującą łzę.
- Nie martw się o mnie, jedźmy już stąd.
Nacisnąłem pedał gazu i ruszyłem. Kiedy mijaliśmy dom w którym jeszcze przed chwilą byliśmy Cami zadała pytanie, którego spodziewałem się w najbliższym czasie:
- Czy on w ogóle żyje?
- Obchodzi cię to skoro ten psychol mógłby cię zgwałcić i zabić dzisiejszej nocy? - zapytałem z ironią, ale dobrze wiedziałem że dziewczyna nie była osobą skłonną do morderstwa nawet jeśli ktoś by ją skrzywdził.
- Po prostu nie chce żebyś miał przeze mnie problemy z prawem. - o czyli nie martwiła się o jego życie a o moje. Zaskoczyła mnie tym. Po krótkich przemyśleniach odpowiedziałem je na wcześniejsze pytanie.
- Nie zabił bym go. Chętnie bym to zrobił, ale nie chce spędzić reszty życia w pierdlu.
- Rozumiem cię.
Odczuwałem coraz większy ból w miejscu gdzie dostałem nożem. Przy jednym z hamowaniu syknąłm na co dziewczyna zwróciła uwagę.
- Może pojedziemy do szpitala, powinien to zobaczyć lekarz. - jeszcze czego.
- I niby co mu powiemy. Będzie chciał wezwać policję i sprawa się wyda. A chyba wolelibyśmy to przemilczeć, prawda? Opatrzę to w domu, chyba jeszcze jest mi pisane się z tobą pomęczyć wiesz? - uśmiechnąłem się, kto by pomyślał że będę tak stawał w obronie tej dziewczyny. Po chwilowej ciszy usłyszałem jej cichutki głosik. Jestem pewny że była wykończona tymi dzisiejszymi wydarzeniami.
- Jordan? - spojrzałem na nią, uważając żeby nie spowodować wypadku.
- Dziękuje Ci że mnie uratowałeś, gdyby nie ty to..... - urwała bo chyba te słowa nie mogły jej przejść przez gardło.
- Ciiii.... - położyłem jej palec na ustach. - już nic ci nie grozi. Ten człowiek już nigdy więcej się do ciebie nie zbliży, obiecuje. A jeżeli tylko spróbuje to nie będę już taki łagodny. - przytaknęła tylko głową na moje słowa i odwróciła głowę w kierunku szyby.
Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Dziewczyna chciała złapać mnie tak żebym mógł się na niej oprzeć. Powiedziałem jednak że dam sobie radę, bo nie chciałem obciążać jej drobnego ciałka moim o wiele cięższym. Kiedy weszliśmy do pokoju opadłem zmęczony na łóżko. To był dość ciekawy dzień. Cami powiedziała ze chciałaby wziąć szybki prysznic żeby zmyć z siebie te dzisiejsze wydarzenia. Poszła więc do łazienki a ja obejrzałem moją ranę. Było to dość głębokie nacięcie, ale krew już się krzepła więc nie leciała już ciurkiem. Ściągnąłem koszulkę, wywalając ją do kosza bo była od krwi. Nie chciało mi się czekać aż Cami wyjdzie z łazienki dlatego wparowałem tam bez pukania. Dziewczyna stała w samej spódnicy odwrócona do mnie tyłem. Jeżeli przez ten cały czas zdążyła ściągnąć tylko koszulkę i stanik, to naprawdę jest szybka. Nagle ujrzałem na jej plecach świeżą szramę. Było widać jeszcze ślady lecącej krwi. Cami jak usłyszała ze ktoś wchodzi lekko się wzdrygnęła. No tak nie pomyślałem że po dzisiejszym dniu może mieć trochę przykre wspomnienia. Szybko zasłoniła przednią część ciała i obróciła się w moją stronę. Wolałbym widzieć ją bez tego ręcznika, ale nie odzywałem się bo ona już mrugała do mnie pytająco brwiami.
- Przyszłem po apteczkę, żeby to opatrzeć. - i wskazałem na ranę. Dziewczyna jakby wyrwała się z zamyślenia i spojrzała to co jej pokazywałem.
- Aa tak, racja. Mogłeś od razu wejść bo to poważniejsza sprawa od mojej kąpieli.
- Ale widzę że ty też jesteś ranna? - i spojrzałem na jej plecy.
- Chodzi ci o to tam. - próbowała pokazać na tył swojego ciała, ale na moje nieszczęście bała się upuścić ręcznik, którym się zasłaniała.
- Tak właśnie od czego to?
- Jak ten mężczyzna na korytarzu chciał się do mnie dobrać to przycisnął mnie do dość twardej ściany. A tam chyba wystawały jakieś ostre kafelki, o które się skaleczyłam. Nie wiem jak mam to opatrzyć bo nie dosięgam do tamtego miejsca.
- Mogę ci pomóc. - akurat na moją korzyść dziewczyna przystała na moją propozycje.
Wyciągnąłem z szafki apteczkę i znalazłem coś do odkażania. Polałem wacik płynem i przyłożyłem do skóry dziewczyny. Musiało ją lekko zaszczypać bo wyszła jej gęsia skórka. Delikatnie obmywałem każdy cal jej skóry na plecach. Ociągałem się, ponieważ ta czynność była bardzo przyjemna, jak dla mnie oczywiście. Kiedy ranka była już czysta nakleiłem bandaż i gotowe. Ze mnie to mógłby być lekarz.
- Dzięki wiesz to może ja w zamian spojrzę na twoje skaleczenie. - jeśli proponuje to czemu nie. Kazała mi usiąść na wannie, a sama w tym czasie odwróciła się i założyła stanik. Chwyciła za jakiś przedmiot i podeszła do mnie. Uklękła obok i przyglądała się ranie.
- Nie myślałeś że może trzeba to zszyć albo co?
- Mówiłem ci że nie jadę nigdzie do lekarza, a poza tym mam tu lepszą opiekę. - i uśmiechnąłem się zalotnie. Nie chciałaby wiedzieć jakie miałem myśli kiedy tak klęczała co prawdę obok mnie. Pobiła by mnie pewnie gdyby umiała czytać w myślach. Nagle z moich ust wyrwało się dość głośne „Ałaa". Dziewczyna podniosła na mnie głowę i lekko zachichotała.
- Z czego się śmiejesz to bolało?!
- A jednak Jordan, ma tam gdzieś ukrytą nutkę wrażliwości. - no co za, będzie mi mówić o wrażliwości. Uraziła moje ego w tym momencie.
- Zrobiłaś to specjalnie, o ty. Spróbuj jeszcze raz o tym wspomnieć. - nie chciałem jej denerwować bo w końcu miała przy sobie ranę na której mogłaby mi zadać ból gdyby chciała się zemścić. - Cami kim był ten człowiek, który cię uprowadził, musieliście się znać, prawda? - to pytanie błądziło w mojej głowie od momentu kiedy jechaliśmy samochodem. Nie wiedziałem czemu, ale wypłyneło mi z ust, właśnie w tym momencie. Dziewczyna jakby na wspomnienie lekko spochmurniała ale czułem że chciała być ze mną szczera, dlatego też opowiedziała jak poznała chłopaka. Mówiła że kiedy spędziła u niego noc, już wtedy jego zachowanie ją lekko przerażało. Nie mam pojęcia skąd na świecie biorą się tacy upośledzeni ludzie. Było w tym coś dziwnego że chłopak od tak zagadał do niej w restauracji, a później spotkał ją przypadkowo na tak zatłoczonej ulicy. Wydaje mi się że śledził ją już od jakiegoś czasu, ale nie chciałem przerażać dziewczyny. Wiedziałem że od teraz muszę jej bardziej pilnować.
- Jakim cudem mnie znalazłeś, nie pamiętam nic od momentu wypicia jakiegoś napoju do przebudzenia się u chłopaka w domu?
Tak jak podejrzewałem chłopak dosypał jej jakieś proszki nasenne czy coś takiego, żeby mógł ją spokojnie wyprowadzić z lokalu. Opowiedziałem jej o historii z mojej perspektywy, a ona akurat kończyła bandażować mi ranę. W tym samym staniku tak mnie pociągała że musiałem się dobrze powstrzymywać. Wstałem z rogu wanny i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Ta chwila mogła trwać wiecznie kiedy patrzyliśmy sobie tak szczerze w oczy. Zbliżyłem się do niej tak że nasze usta dzieliła milimetrowa odległość. Cami nie odsunęła się, czyli nie odmawiała tego co miało się za chwilę wydarzyć. Złapałem jej policzek prawą ręką a drugą położyłem na jej tali. Pocałowałem jej tak soczyste usta, które mógłbym całować non stop. Oparliśmy swoje czoła i tak staliśmy przez dobre kilka minut. Później dziewczyna powiedziała że chciałby się wykąpać więc wyszedłem jej z łazienki. Nie wiedziałem czemu nasza relacja była aż tak dziwna. W jednym dniu potrafimy pokłócić się, a potem na zgodę całować się. Rzuciłem się na łóżko, zakładając wcześniej tylko świeżą bieliznę. Stwierdziłem że umyje się jutro, bo nie chciałem niszczyć bandażu Cami. Rana od noża już mnie tak nie bolała jednak kiedy położyłem się na tym boku to zaczęło mnie kuć w tamtym miejscu. Po paru minutach Cami wyszła z łazienki i szybko położyła się na łóżko obok mnie. Zapytała mnie czy ma mi jakoś poprawić poduszki żeby mi było wygodnie na co odpowiedziałem jej że nie jestem małym dzieckiem i sobie poradzę. A później zadała pytanie które mnie miło zaskoczyło:
- Mogę się w ciebie wtulić?
- Yyy ta pewnie. - i odchyliłem kawałek kołdry, klepiąc miejsce obok siebie.
Camill wcisnęła się obok mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Tak ładnie pachniała, ten zapach był dla mnie jak narkotyk. Powoli chyba zaczynałem się od niej uzależniać. Nie miałem pojęcia czy to dobra wiadomość. Dzisiejszy dzień znowu nas do siebie zbliżył. Mimo tego nie całego tygodnia wiele już razem przeszliśmy. Czy coś kiedykolwiek z tego wyjdzie. Nie mam pojęcia czy będę wstanie się zmienić. Czy uda nam się mimo naszych wad i przeciwności losu? Nie myśląc już dłużej, zasnąłem trzymając w ramionach prześliczną blondynkę o której można było tylko pomarzyć.

Zimny gnojek^^Where stories live. Discover now