Rozdział 3

9.2K 330 20
                                    

~Camilla~
Jechaliśmy między wysokimi wieżowcami i nowoczesnymi galeriami. Napewno któregoś dnia tu przyjadę. Ciekawe w jakim apartamencie będę spała. Myślałam nad tym czy przez ten wyjazd będziemy jeszcze normalnie rozmawiać. Próbowałam mieć z nim chociaż minimalny kontakt. Ale on nie dopuścił do tego. Taksówka zaczynała zwalniać i zawiozła nas pod szklany budynek. Wyglądał bardzo ładnie z zewnątrz. Opuściłam samochód i poszłam po walizkę, którą kierowca zdążył już wyciągnąć z bagażnika. Jordan poszedł już do recepcji a ja czekałam za moimi kluczami do pokoju. Chłopak załatwił sprawy w recepcji i poszedł do windy. Udałam się za nim. Gdy winda zjechała władował się do niej i nacisnął przycisk tak żebym nie mogła wejść. Musiałam poczekać na kolejną która zjedzie na dół. Gdy tak czekałam dołączył się do mnie chłopak który mógł mieć z 23 lata. Wszedł pierwszy a ja próbowałam wciągnąć moją walizkę do środka. Miałam z tym pewien kłopot z powodu nadgarstka. Chłopak był bardzo przyjemny, zaoferował mi pomoc z której z chęcią skorzystałam. Winda była cała oszklona i wyglądała naprawdę ślicznie.
- Bardzo ładne widoki nie uważasz. - zagadał do mnie chłopak. - na który poziom wjeżdżasz?
- Na 17 piętro a jeszcze muszę wnieść tą walizkę. - szczerze mówiąc liczyłam na to że miły pan się zniechęci ale on przeciwnie.
- Co będzie pani sama targać walizę, ja z przyjemnością pani pomogę. Jeśli oczywiście mogę. - chłopak postawił mnie w sytuacji bez wyjścia, musiałam się zgodzić, żeby nie było mu przykro.
Właśnie w takich sytuacjach mam za dobre serce. Wysiedliśmy oboje na siedemnastym pietrze, oczywiście nie musiałam nic nieść co akurat byłam wstanie znieść. Zapomniałam ze to Jordan miał klucze a ja będę musiała wejść po moje klucze do jego pokoju. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Nikt się nie odzywał, wiec nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Jordan oglądał telewizje leżąc na bardzo dużym łóżku małżeńskim. Chłopak który pomógł mi z walizkami uparł się że wejdzie ze mną i pomoże mi dotrzeć do mojego pokoju. Teraz stał obok mnie i przyglądał się dziewiętnastolatkowi, który nic sobie nie robił z tego ze weszłam do pokoju bez pozwolenia. Stwierdziłam ze czas przerwać tę ciszę i odezwałam się:
- Yy.. Jordan mógłbyś dać mi klucze do mojego pokoju. - przypatrywałam się mu uważnie bo jego twarz nie wyrażała nic, nawet najmniejszego poruszenia. W końcu zaśmiał się i zaczął przyglądać się mężczyźnie stojącemu obok mnie.
- A to twój nowy koleś, szybka jesteś Camil nie myślałam ze jesteś aż tak puszczalska. - zwrócił się do mnie.
Miałam ochotę się popłakać bo przypomniały mi się dawne czasy kiedy wyzywano mnie właśnie od takich osób. Chodziłam wtedy do terapeuty, który powtarzał że w takich chwilach muszę być silna i nie okazywać słabości. Tak też zrobiłam. Podziękowałam uprzejmie mężczyźnie, który nie wiedząc o co w tym wszystkim chodzi szybko się ulotnił. Jordan zdążył tylko powiedzieć:
- A i życzę ci miłej dzisiejszej nocy na podłodze bo pokój mamy wspólny, a ja nie mam zamiaru spać z taką osobą jaką jesteś ty! - miałam z nim dzielić przez ten cały czas pokój. Dlaczego rodzice nie wzięli nam dwóch pokoi. Pewnie żeby wyglądało to wszystko tak naturalnie że jesteśmy razem. A my nawet nie umiemy ze sobą porozmawiać.
Zostawiłam walizki w korytarzu i zabrałam tylko ze sobą moja torebkę. Trzasnęłam drzwiami i wyszłam na świeże powietrze. Musiałam sobie wszystko poukładać. Jak w tak szybkim czasie moje życie obróciło się o 360 stopni. Jeszcze 2 dni temu myślałabym tylko o jutrzejszej szkole, plotkach z Niną czy słuchanie żartów Evana. Teraz moje najbliższe 2 tygodnie będą wypełnione kłótniami i wyzwiskami skierowanymi w moją stronę. Przechodząc obok starbucks'a uznałam że zamówię sobie jedną kawę na wynos. Poruszałam się uliczkami Los Angeles, które znałam bardzo dobrze. Było to moje ulubione miasto. Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyswietlaczu pojawił się numer telefonu Niny. Odebrałam i usłyszałam w słuchawce głos którego w tym momencie bardzo potrzebowałam. Dziewczyna zaczęła opowiadać mi co dzisiaj robiła w szkole, jak prawie pobiła się z Evanem bo dźgał ją na lekcji ołówkiem. Nie wiem nawet w którym momencie, ale rozkleiłam się dziewczynie przez telefon. Brakowało mi ich, wolałabym teraz spędzać czas z nimi niż być w tych głupich Stanach. Dziewczyna wysłuchała mojej historii na lotnisku i stwierdziła że Jordan to skurwesyn i jak tylko wróci to go udusi gołymi rękami. Widok rzucającej się drobnej Niny na umięśnionego Jordana przyprawił mnie w śmiech. Potrzebowałam tego żeby przyjaciółka mnie rozśmieszyła a nie użala się nade mną. Musiałyśmy skończyć rozmawiać bo Ninę wołała mama, która prosiła ją o opiekę nad młodszym rodzeństwem. Dziewczyna miała dwójkę bliźniaków o 10 lat młodszych. Jej mama pracowała na kilka zmian, dlatego Nina częsta się nimi opiekowała. Częściowo zazdrościłam jej tej rodziny. Może i nie byli bardzo bogaci, ale wszyscy dawali sobie bardzo dużo miłości. Czasami nawet jak do nich przychodziłam okazywali mi więcej uczucia niż właśni rodzice. Bardzo lubiłam przebywać w ich towarzystwie. Gdy już rozłączyłam się, ujrzałam na telefonie 2 nieodebrane połączenia. Myślałam ze dostałam oczopląsu gdy dostrzegłam że połączenia były od Jordana. Czyżby nie miał na kim się wyżywać? A może ma wyrzuty że mnie tak potraktował? Z rozmyślań wyrwał mnie wibrujący telefon. Było to kolejne połączenie od chłopaka. Uznałam ze nie będę odbierać. Nie było mnie na razie tylko 2 godziny niech pobędzie chwile sam to może coś zrozumie. Minęłam supermarket do którego cofnęłam się, ponieważ uznałam że nasza lodówka jest pewnie pusta. Zabrałam się za zakupy. Wzięłam produkty spożywcze które przydadzą się na jakieś tosty czy kanapki. Nabrałam do koszyka mnóstwo rzeczy w tym picie i zastanawiałam się jak ja to wszystko doniosę do domu. Kiedy wybierałam się do kasy wyświetlił mi się nieznany numer. Odebrałam bo w końcu mogło to być coś ważnego. Zdziwiłam się bo w słuchawce usłyszałam głos matki Jordana - Elizabeth. Przeszła mi przez głowę myśl że to chłopak nasłał ją żeby sprawdzić co robię. Na szczęście kobieta chciała się dowiedzieć jak minęła nam podróż. Opowiedziałam krótko bez szczegółów i incydencie z moja ręką. Ta rozmowa zaczęła być przytłaczająca bo kobieta stała się nachalna, powiedziałam jej że jestem w markecie i właśnie zmierzam do kasy. Natomiast mamunia Jordana rozkazała wrócić mi po jakiś jego ulubiony przysmak w postaci lodów. Skłamałam oczywiście że już wzięłam te lody i zakończyłam rozmowę z tą kobietą. Coś mnie jednak natknęło i wróciłam do działu ze słodkościami. Wybrałam moje ulubione amerykańskie lody i poszłam do kasy.  Obładowana siatkami ruszyłam w stronę domu. Było coś około godziny 22 a mój telefon non stop wydzwaniał. Chłopakowi chyba naprawdę się nudziło. Stwierdziłam że wyłącze telefon i będę miała spokój. W drodze powrotnej naszła mnie ochota na hamburgera, zamówiłam taksówkę, ponieważ nie miałam już siły nieść tych ciężkich siatek. Wysiadłam w mojej ulubionej knajpie do której przychodziłam z rodzicami jak przyjeżdżaliśmy tu w sprawach biznesowych, ale dla mnie zawsze były to małe wakacje. Zamówiłam moje stałe danie i usiadłam przy jednym ze stolików. Gdy kelner podał mi moje jedzenie, przy moim stoliku pojawił się pewien chłopak.
- Hej, mógłbym się dosiąść? - miałam jak na dzisiaj dosyć męskiego towarzystwa, ale z czystej uprzejmości zgodziłam się.
Chłopak miał na imię Matt i mieszkał w USA od nie dawna. Przeprowadził się z Polski, ponieważ jego rodzice często podróżowali. Przyznał się że przez to nie ma za dużo znajomych a jak zobaczył mnie wpierdzielającą hamburgera uznał że musi zagadać. Spędziliśmy razem miło czas, przy chłopaku zrelaksowałam się i nie musiałam myśleć o problemach. Śmialiśmy się z byle jakich głupot nie zwracając uwagi na innych. Wpychaliśmy w siebie hamburgery śmiejąc się z naszych brudnych buzi. Wymieniliśmy się numerami telefonu i obiecaliśmy sobie że spotkamy się przy najbliższej okazji. Gdy już miałam wychodzić spojrzałam na telefon i przeraziłam się bo było 22 nieodebranych połączeń. Postanowiłam wziąć jednego hamburgera na wynos. Zapłaciłam i udałam się do wyjścia. Matt zaproponował mi że mnie odprowadzi, ponieważ była już 23 godzina. Odmówiłam mu żegnając się. Chciałam przejść się i odpocząć przed kolejną awanturą, która na pewno wydarzy się w domu. Nie przeszkadzały mi nawet ciężkie siatki z marketu i jeden hamburger. Nie wiem nawet dlaczego kupiłam go dla Jordana. Po prostu jak zobaczyłam ze tyle razy dzwonił przez głowę przeszła mi myśl że może serio martwił się o to gdzie jestem. Teraz jak o tym myślę to pewnie się tylko myliłam i poniosłam się fantazji. Na myśl ze będę spała dzisiaj na twardej podłodze nie chciało mi się wracać do domu. Niestety robiło się już bardzo zimno a ja wybiegając z pokoju zapomniałam wziąć bluzy. Miałam na sobie tylko szorty i top na ramiączkach. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Było już ciemno ale nie bałam się że zaczepią mnie jacyś typkowie. Była to raczej spokojna uliczka. Zbliżyłam się już do naszego apartamentu. Recepcjonistka przywitała mnie miłym uśmiechem. Wjechałam na górę windą, lecz wysiadając nie zauważyłam wystającego prętu i zahaczyłam o niego zabandażowaną ręką. Materiał natychmiast poczerwieniał a siatka którą niosłam stała się uciążliwa. Cieszyłam się że jestem już blisko naszego wspólnego pokoju. Chociaż do końca nie wiedziałam co zastane w środku.

Zimny gnojek^^Where stories live. Discover now