K3, rozdział 25

3.4K 320 63
                                    

Zapamiętajcie jedno.
Jeśli próbujecie się w kimś odkochać nigdy, ale to nigdy nie wchodźcie z nim w układy. Najlepiej trzymajcie się z daleka. Sama obecność tej osoby nawet, jeśli ze sobą nie rozmawiacie potrafi nieźle namieszać w uczuciach.
Umówiliśmy się z Alexem, że oboje sobie pomożemy. Ja będę udawać, że się mną opiekuje, a on będzie udawał, że jest ze mną coraz lepiej. Tym sposobem ja uniknę psychologa, a on prac społecznych. Pomysł idealny!
Wmawiałam sobie, że to nic takiego, że co drugi dzień siedzi na sofie i odrabia lekcję. Wmawiałam sobie, że nie chcę jego pomocy. Wmawiałam sobie, że och, na litość po prostu za dużo sobie wmawiałam. Sami wiecie, jak jest. Wszystko szło dobrze do czasu.
Początkowo, kiedy przychodził witał się ze mną i próbował zagadywać, ale w końcu chyba znudziły go moje zdawkowe odpowiedzi. Przychodził, mówił mi "cześć", po czym siadał na sofie odrabiać lekcję. Czasem wychodził gdzieś zadzwonić, a czasami po prostu kładł się na krótką drzemkę. Czas leciał nam powoli, ale zawsze wspólnie.
Jeśli myślicie, że Alex mi pomagał grubo się mylicie. Traktował mnie tak, jak chciałam. Jak zdrową osobę. Jedyne, co robił to podstawiał mi basen. Nie, nie sikałam przy nim! Ale musiał to wylewać, co było dla mnie cholernie upokarzające. Nie mogłam jednak poprosić mamy o kogoś innego. Nie mogłam prosić o powrót pielęgniarki na popołudnia. Kiedy przychodził stawiał wszystko w moim pobliżu. Picie, jedzenie, pilot od telewizora i książki. Nie musiał wtedy nic mi podawać. Przynajmniej tak sądziłam, że właśnie o to mu chodziło. I w sumie mu się nie dziwiłam. Wystarczyło, że nosił moje siki.
Tak właśnie minęły nam pierwsze dwa tygodnie.
Cisza i sztuczny uśmiech w kierunku mamy. Udawana opieka, kiedy kobieta wracała z pracy. Tak, dostała się do nowej, lepiej płatnej i właściwie było nam to na rękę. Pracowała w takich godzinach, że prawie cały dzień mieliśmy tylko dla siebie.
Od tego popołudnia coś się zmieniło. Okropnie bolała mnie miednica i kiedy Alex przyszedł po szkole od razu zauważył, że coś jest nie tak. Moja opiekunka wyszła pół godziny przed nim i nie miałam, jak sięgnąć po leki. W przeciwieństwie do chłopaka kładła wszystko nieznośnie daleko. W moich oczach stanęły łzy. Czasem przychodziły takie momenty, że ból przerastał moje siły, ale brat Alexa twierdził, że to normalne.
Mój opiekun jeszcze nie był świadkiem tak silnego ataku. Zazwyczaj miałam je rano. Więc nic dziwnego, że kiedy wszedł i spojrzał na mnie niemal od razu, na jego twarzy odmalowało się przerażenie. Musiałam nie wyglądać najlepiej.
Płakałam z bólu.
-Co się dzieje? - Zapytał, łapiąc mnie za dłonie.
-Leki. - Wydyszałam na wdechu. - Przeciwbólowe.
Rozejrzał się, następnie podnosząc je z półki, podał mi opakowanie i wodę.
-Co za kretynka je tam położył? - Zapytał, pomagając mi odpakować pigułki.
Uśmiechnęłam się słabo.
-Z pewnością nie jest tak idealnym opiekunem, jak ty.
Zmrużył oczy, a ja popiłam przełykając lekarstwo.
-Czy ja wyczuwam sarkazm? - Uniósł pytająco brwi.
Chciałam się zaśmiać, ale wyszedł z tego cichy jęk.
-Bardzo cię boli. - Zauważył.
Przewróciłam oczami.
-Powiedz mi coś czego nie wiem.
Kątem oka dostrzegłam, że się uśmiecha.
-Mam wrażenie, jakbym znał cię całe życie.
Skrzywiłam się.
-Dzwonie po brata. - Rzucił i już chciał ruszyć po telefon, kiedy złapałam go w ostatniej chwili za nadgarstek.
-Zaraz mi przejdzie. Wzięłam leki, nie rób tego.
Przez moment szukał czegoś w mojej twarzy. Może chciał wiedzieć czy kłamię? W każdy razie w końcu się poddał. Skinął głową i wysuwając z pod spodu łóżka mały taborecik, usiadł obok.
Zamknęłam oczy. Byłam wykończona. Leki powoli zaczynały działać, ale ból wymęczył mnie tak bardzo, że nie miałam nawet siły odgonić Alexa.
Ostatnie co pamiętałam przed zaśnięciem to jego ciepła dłoń oplatająca moje zimne palce.
***
Kiedy obudziłam się jakiś czas później chłopak spał na krześle. Trzymał moją rękę i opierając głowę na łóżku, cicho chrapał.
Moje serce zabiło szybciej, a ciało zadrżało z ekscytacji. Był tak blisko. Mogłam dotknąć jego policzków, warg, uroczego pieprzyka na policzku.
Powstrzymałam się, ale kosztowało to więcej siły, niż bym sobie życzyła. To uświadomiło mi, że moje uczucia wcale nie słabną. Nie było wcale różnicy między moim chłopcem ze snów, a Alexem. Mógł lubić wyścigi i mieć kuratora, ale to tylko sprawiało, że pociągał mnie jeszcze bardziej.
Nagle bez żadnego ostrzeżenia rozdzwonił się mój telefon i jak na złość nie leżał w moim zasięgu. Śpiący chłopak podskoczył.
-Co jest? - Zapytał siadając i rozglądając się za piszczącym urządzeniem.
Wskazałam na komodę.
-Twoja pielęgniarka to najgłupsza istota na świecie. - Mruknął.
Zachichotałam.
-To nie prawda. Po prostu jest uczynna.
-Dlatego kładzie wszystkie przydatne ci rzeczy daleko od ciebie? - Zapytał, wstając.
Przewróciłam oczami.
-Kładzie je tam, bo nie jest dla niej problemem podejść i mi je podać, kiedy chcę. - Wyjaśniłam. - W przeciwieństwie do ciebie nie jest leniwa.
-To nie lenistwo. - Rzucił, biorąc w ręce telefon. - Ja po prostu dbam o twój komfort.
-Jasne. - Prychnęłam. - Kto dzwonił?
-Padła. - Stwierdził, podnosząc ją w górę.
Wskazałam palcem na szufladę biurka.
-Tam powinna być ładowarka.
Patrzyłam, jak rusza we wskazanym kierunku, kiedy dotarło do mnie, że nie może otworzyć szuflady.
-Nieeeee! - Mój wrzask rozszedł się po domu, ale było już za późno. Chłopak otworzył szufladę.
Poczułam, jak zalewa mnie fala przerażenia i wstydu.
Pamiętacie, jak nie mogłam sobie przypomnieć, na którym policzku miał ten uroczy pieprzyk? Tak, tak. W szufladzie wciąż leżały szkice jego osoby, a on właśnie stał plecami do mnie i gapił się na nie bez słowa.
Chciałam zapaść się pod ziemię. Chciałam zniknąć. W tym momencie pragnęłam cofnąć czas i po prostu wrócić do naszych snów. Wtedy wszystko było prostsze.
-Wow. - Jego głos był spokojny. - Masz talent. - Wyjął jeden z rysunków i przyjrzał mu się uważniej.
Zamknęłam oczy.
Boże, byłam taka zażenowana, że aż chciało mi się płakać.
-Czy możemy udawać, że tego nie widziałeś?
Słyszałam, jak obraca się w moją stronę, ale nie mogłam zmusić się, żeby na niego spojrzeć.
-Dlaczego?
Zaskoczył mnie.
-Jak to dlaczego? - Mruknęłam nie bardzo wiedząc, co myśleć o jego pytaniu. Żartował sobie ze mnie?
Pokazał mi rysunek.
-Podoba mi się.
Moje policzki zrobiły się czerwone.
-Pewnie masz mnie teraz za wariatkę.
Pokręcił głową.
-Bo narysowałaś raz moją twarz? - Uniósł brwi. - Bez przesady.
Zamrugałam.
Raz? Czegoś tu nie rozumiałam. Szuflada była pełna kartek z jego podobizną.
Obrócił się do mnie plecami i wsadzając dłoń do szuflady, wyciągnął ładowarkę.
-Podłącze na parapecie. - Rzucił i przechodząc obok, podszedł do okna.
Podążyłam za nim wzrokiem.
-Co się dzieje za oknem? - Spróbowałam zmienić temat. Co prawda moje rysunki nie wywarły na chłopaku dużego wrażenia, ale wolałam dmuchać na zimne.
Przez moment milczał, robiąc coś tyłem do mnie, a potem obrócił się i pokazał w moją stronę swój telefon.
Zrobił mi zdjęcie.
Uśmiechnęłam się.
Jego młodszy brat szedł ulicą zajadając się watą cukrową.
-Lubisz patrzeć przez to okno. - Stwierdził, a ja dopiero teraz zauważyłam, że mi się przygląda.
Pokiwałam głową.
-Lubię. - Przyznałam. - Dzięki temu wiem, jaki czeka mnie dzień. Słoneczny czy pochmurny. Dobry czy zły.
-Masz na myśli twoją mamę?
Wygięłam wargi w coś na kształt uśmiechu.
-Wiem, że to dziwne, ale tak. - Oblizałam wyschnięte usta. - Poza tym to patrząc właśnie przez to okno poznałam Grece, dowiedziałam się o wyprowadzce ojca, o waszym przyjeździe i mogłam podziwiać gwiazdy.
Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Kim jest Grece?
-Mieszkała w waszym domu. Ja, Megan i Grece byłyśmy nierozłączne, ale to mnie przypadło cierpieć najbardziej po jej wyprowadzce.
Nie powiedziałam tego na głos, ale to właśnie nasze nocne wymykanie się z domu przez okno pozwalało mi jakoś przetrwać kolejny dzień. Kochałam Meg i była najlepsza, ale kiedy byłyśmy młodsze nie mogła wymykać się razem z nami.
Chodziłyśmy wtedy ulicami do rana i robiłyśmy głupoty. Śpiewałyśmy do gałęzi, grałyśmy puszką w nogę i zaglądałyśmy ludziom w okna. Grece sprawiała, że czułam się całkiem normalnie i chyba to było mi wtedy najbardziej potrzebne. Poczucie, że coś jest w porządku, kiedy tak naprawdę rodzice z każdym dniem kłócili się coraz bardziej, a w szkole wredne dzieciaki robiły sobie z tego żarty.
Alex spojrzał w stronę okna.
-Jest symbolem tego za czym tęsknisz. - Stwierdził cicho, a ja uświadomiłam sobie, że to prawda. Miał rację. Tęskniłam za Grece, nocnym wymykaniem się pod osłoną nocy i gwiazd, tęskniłam za dawnym życiem, kiedy tata był z nami, ale najbardziej tęskniłam za nim.
W moich oczach stanęły łzy, ale powstrzymałam je. W końcu obiecałam sobie, że już nigdy nie będę płakała za żadnym chłopakiem.
Usłyszałam czyjeś kroki i oboje obróciliśmy się w stronę drzwi.
W przejściu stanęła mama.
-Już jestem. - Uśmiechnęła się.
-Dzień dobry. - Powiedział Alex, wstając.
-Cześć mamo. - Przywitałam się zadowolona, że wciąż się trzyma i nie pije.
-Zostaniesz na obiad? - Zapytała chłopaka, ale on ku mojemu rozczarowaniu pokręcił przecząco głową.
-Mama dziś szykuje meksykańskie żarcie. - Rzucił. - Nie przegapię takiej okazji, ale chętnie przyjdę jutro.
-Zapraszamy. - Spojrzała na mnie. - Prawda Gabi?
Moje oczy spotkały się ze wzrokiem Alexa. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
-Jeśli przyniesie trochę meksykańskiego żarcia.
Zaśmiał się.
-Zobaczę czy coś zostanie.
***
Następnego dnia obudziłam się w dużo lepszym nastroju. Mama nie zasłoniła rolet, więc promienie słońca wpadały do środki ogrzewając przyjemnie moje bose stopy. Światło jednak padało pod dziwnym kątem, więc zaciekawiona zerknęłam w stronę szyby.
Moje serce na ułamek sekundy zatrzymało się sprawiając, że po całym ciele przeszły mi dreszcze.
Do okna przyklejone było powiększone zdjęcie zrobione, gdzieś z pod mojego okna. Po padających na widoczną ulicę promieniach słońca zrozumiałam, że ktoś zrobił je dziś rano.
Moje serce niespokojnie zatrzepotało w piersi.
Dobrze wiedziałam kim był autor. Kto przyszedł z rana pod parapet, zrobił zdjęcie, a potem powiększył je, wywołał i przykleił do szyby.
Uśmiechnęłam się.
Jeśli kiedykolwiek uważałam, że Alex ze snów był ideałem - myliłam się. Alex rzeczywisty, realny bił go na głowę.
Tym razem nie powstrzymywałam łez. Pozwoliłam im płynąć po policzkach.
Wyciągnęłam dłoń po chusteczkę, ale zamiast tego trafiłam na kawałek papieru.
Zdziwiona rozwinęłam go.
"Mam nadzieję, że twój dzień dzięki temu stanie się, chociaż trochę lepszy, Alex".
______________
Aaaa wieeem poniosło mnie z tą końcówką, ale udzielił mi się taki romantyzm, że nie mogłam się powstrzymać 💕💕.
Kocham Was moje Skarby!

Chłopiec Ze Snów ✔Where stories live. Discover now