K2, rozdział 14

3.3K 288 40
                                    

Wasze komy tak motywują, że zamiast sprzątać udaję, że śpię i pod kołdrą biorę się za pisanie, haha taki buntownik ze mnie!

W poniedziałkowy ranek moje życie wróciło do normy. Pozornie.
Słysząc trzask drzwi wstałam, podciągnęłam roletę i wyjrzałam za mamą. Następnie łyknęłam kolorowe pigułki i wyszykowałam się do szkoły. Nawet zjadłam śniadanie.
Gdyby ktoś patrzył na mnie z boku, pomyślałby, że wszystko gra. Nie zauważyłby dziury ziejącej w moim sercu. I tak musiało zostać. Musiałam być silna, bo jeśli obie z mamą się załamiemy to będzie nasz koniec. Mogłam cierpieć w samotności, wieczorami i w noce, kiedy nie będę mogła zasnąć. Oczywiście zero płaczu.
Wychodząc z domu, przywołałam na twarz szeroki uśmiech. Chłopaki w samochodzie się nabrali, ale Megan nie wyglądała na przekonaną. Czekający na nas pod szkołą Jacob też nie.
-Wszystko gra. - Zapewniłam ich, ruszając w stronę budynku z czerwonej cegły.
-Nie wydaje mi się. - Mruknęła moja przyjaciółka, a jakaś dziewczyna potraciła mnie ramieniem.
-Uważaj, jak chodzisz. - Warknęła mimo, że wcale to nie była moja wina.
Obróciłam się za nią, ale zaraz zauważyłam idącego w naszą stronę Jareda i w pośpiechu spojrzałam na Meg.
-Twój brat zaraz nas za coś ochrzani.
-Wiejmy! - Zaproponował Jacob. Nie musiał dwa razy powtarzać.
Ruszyliśmy biegiem.
-Stójcie! - Zawołał za nami chłopak, ale nie słuchaliśmy. Wpadliśmy do szkoły.
-Rozdzielmy się. - Zaproponowałam, a ani zgodnie ruszyli w różne strony.
Zerknęłam w lewo i uśmiechając się, otworzyłam drzwi do biblioteki. O tej porze wciąż była jeszcze pusta. Zadowolona, udałam się w kierunku końcowych regałów, gdzie zawsze siedziałam, kiedy Kelly już tak bardzo mnie zezłościła, że nie miałam ochoty widzieć jej twarzy. Królowa wrednych nie zapuszczała się w takie miejsca, jak to.
Zakręciłam w trzecią od końca alejkę i podchodząc do okna, usiadłam na podłodze.
Moja komórka zapiszczała dwa razy, sygnalizując nadejście sms'a.
"Jared gadał przed szkołą z Aaronem, zabije mnie!"
Skrzywiłam się.
Nie tylko ją. Mnie również, a na dokładkę oberwie się Jacobowi. W końcu poszliśmy na imprezę razem i mieliśmy się nie rozdzielać.
Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Podniosłam do góry głowę i omal nie stanęło mi serce. Vincent patrzył na mnie z rozbawieniem w oczach.
Cholera jasna!
Przełknęłam ślinę.
-Gdzie Jared?
-Szuka swojej siostry. - Odpowiedział i podchodząc bliżej, usiadł na wprost mnie.
-Bardzo mamy przechlapane? - Zapytałam ze strachem.
Wzruszył ramionami.
-Myślę, że Megan gorzej.
Pokiwałam głową.
-Wiesz, co powiedział mu Aaron?
Uniósł brwi.
-Nie bądź taki! - Zawołałam. - Powiedz mi! Musimy ułożyć jakąś linie obrony.
Przyglądał mi się przez chwilę, ale w końcu się poddał.
-No dobra. - Mruknął. - Użył słów "dobrze bawiłem się z twoją siostrą na mojej imprezie". - Próbował naśladować głos chłopaka, ale nic z tego.
-Nie brzmi najlepiej. - Przyznałam.
-To jeszcze nie koniec.
-Powinnam zamówić dla Meg kwiatki?
Prychnął. Też był wkurzony.
-Kiedy Jared ją dorwie nie będzie czego zakopać, ani komu stawiać kwiatków.
Spuściłam głowę.
-Vin'c przepraszam.
-To już nawet nie chodzi o Aarona. - Zaczął. - Jared się martwił. Poszłyście pierwszy raz na taką imprezę, nawet nie wiecie co mogło się stać!
Wkurzyłam się.
-Ah, tak? - Warknęłam odrobinę głośniej, niż zamierzałam, ale będziecie mi musieli to wybaczyć. Ostatnie dni mnie nie oszczędzały i byłam dość mocno rozchwiana emocjonalnie. - Martwił się!? - Zawołałam oburzona. - Więc mógł siedzieć z nami, ale wolał tańcować z innymi, zamiast pilnować siostry! Kto tu do cholery jest niby winny!?
Chłopak wydawał się zaszokowany moim wybuchem. Sama też odrobinę się zawstydziłam, ale wiedziałam, że mam rację, więc nie odpuszczałam.
-Przekaże mu twoje słowa. - Odpowiedział w końcu.
Osłupiałam.
-Więc nie zadzwonisz po niego, żeby tu przyszedł i mnie ochrzanił?
Pokręcił głową.
-Nie.
-Oh. - Bąknęłam, a on się zaśmiał.
-Nie patrz tak na mnie. Po prostu chcę, aby znalazł pierwszą Meg.
-Zdrajca!
-Nie. - Rzucił. - Po prostu ona nie wie, jaki jest Aaron. Zrobi jej krzywdę.
Przeyjrzałam mu się uważniej, zastanawiając o czym on do cholery mówi, kiedy coś w jego dłoni przykuło moją uwagę.
-Czytasz książki?
Zerknął na trzymaną w lewej ręce lekturę.
-A co w tym dziwnego?
-No... - Gapiłam się na niego dalej.
-Przestań patrzeć na mnie tak, jakbym oszalał.
-A nie oszalałeś przypadkiem?
Naszą rozmowę przerwał dzwonek. Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń, więc złapałam ją i wstałam. Oczywiście stał zbyt blisko i wpadłam w niego.
-Przepraszam. - Powiedziałam, próbując się odsunąć.
-Gabi. - Popatrzył na mnie tak jakoś dziwnie. - Trzymasz się jakoś?
Przełknęłam ślinę.
Aż tak po mnie widać, że cierpię?
-Tak. - Przywołałam na twarz uśmiech. - Ale wolałabym nie spóźnić się na zajęcia.
-Jasne. - Puścił mnie.
-Miłego czytania. - Mruknęłam i nim odpowiedział, uciekłam z biblioteki.
Przemykałam przez korytarz pełen uczniów, jak każdego dnia. To ja musiałam ich omijać. Oni nawet nie raczyli zejść mi z drogi. W ostatniej chwili dobiegłam do sali i wślizgnęłam się do środka przed nauczycielem. Megan siedziała już na swoim miejscu.
Uśmiechała się do mnie, więc Jared jeszcze jej nie dorwał.
-Będziemy mieli w szkole nowego chłopaka. - Zaczęła od razu, kiedy zajęłam obok niej miejsce. - Może to ten z domu Grece.
Skrzywiłam się.
-Meg. - Spróbowałam zmienić temat. - Twój brat ma zamiar posiekać cię na drobne kawałki.
Zamknęła oczy.
-Wiem. Próbuję zająć myśli czymś innym, żeby o nim nie myśleć, ale boję się, jak cholera.
-Czemu oni właściwe się tak nienawidzą?
Wzruszyła ramionami.
-Oczywiste jest to, że są rywalami w piłce, ale podobno poszło jeszcze o jakąś dziewczynę.
-No tak. Jak mogłoby być inaczej.
Zachichotała.
-Koguty walczą o swoje.
Uderzyłam ją w ramię, a sekundę później do sali weszła nauczycielka.
***
Do domu wracałyśmy pieszo. Zwolniłyśmy się z ostatniej lekcji i unikając chłopaków, poszłyśmy do mnie. Wiem, zachowywałyśmy się dziecinnie, ale musiałyśmy dać Jaredowi czas, aby ochłonął i nie zrobił nic głupiego. Brat Meg, jeśli chodziło o Aarona umiał być bardzo porywczy.
Zrobiłyśmy sobie na obiad tosty i razem czekałyśmy na moją mamę.
-Myślisz, że przyjedzie tu Jared? - Zapytała Megan, chodząc po pokoju i co chwilę zerkając w okno.
-Oby nie. - Westchnęłam. - Moja sąsiadka miałaby o czym gadać.
-Racja. - Pokiwała głową.
-Odejdź od tego okna. - Warknęłam. - To będziemy udawać, że nas nie ma.
-Za pięć minut kończą lekcję. - Wytarła dłonie w spodnie. - Ciekawe co miał na myśli Vin'c mówiąc, że to nie wszystko. Co mógł mu jeszcze powiedzieć Aaron?
Wzruszyłam ramionami.
-Nie mam pojęcia.
Usiadła.
-Cholera. To był zły pomysł, mogłam zostać z tobą. I tak udaje, że mnie nie zna.
-Puścił ci oczko, a ty go olałaś. - Przypomniałam.
-Przecież nie mogłam mu też puścić przy ludziach! - Zawołała zrozpaczona. - Doszło by to do mojego brata. Jak nic ktoś by na mnie nakablował.
-I tak doszło. - Zauważyłam.
Wydęła wargi.
-Masz rację. W co ja się wpakowałam? - Ukryła twarz w dłoniach. - Brat mnie zabije, a Aaron i tak mnie nie chce.
Poklepałam ją po plecach.
-Obie jesteśmy w czarnej dupie.
-Ale twoja jest mniej czarna.
No, cóż. Coś w tym było. Mnie nikt nie chciał zabić.
Usłyszałam drapanie w drzwi.
Automatycznie zerwałam się na równe nogi. Zawsze byłam wyczulona na powroty matki. Siedziałam spięta i czekałam, aż wróci, po czym biegiem otwierałam jej drzwi, zanim odwaliła coś przed domem. 
Tak było i tym razem. Wybiegłam na przedpokój, po czym rzuciłam się otworzyć.
Kobieta straciła oparcie w drzwiach i poleciała prosto na mnie. Ledwo utrzymałam nas w pozycji stojącej. Na szczęście z pomocą przyszła Meg. Zamknęła drzwi i obie jakoś zaciągnęłyśmy matkę do salonu.
-Proszę. - Bełkotała. - Nie wolno ci.
-Tak, mamo już jesteś w domu. - Powiedziałam, kładąc ją na łóżku.
-Kupiłam mu skarpetki. - Mruknęła.
-Jak ona w takim stanie dociera do domu? - Zdziwiła się Meg.
Pokazałam przyjaciółce kolana kobiety.
-Na pewno zaliczyła kilka upadków.
-O Boże. - Mruknęła. - Trzeba to przemyć!
-Zanieś jej torbę do kuchni i weź z szafki wodę utlenioną. - Poleciłam.
-Muszę... - Kobieta spróbowała wstać, ale pchnęłam ją z powrotem na poduszkę.
-Nie. - Warknęłam. - Masz leżeć, jasne?
Pokiwała słabo głową i bez protestów zamknęła oczy.
Puściłam ją, udając się za przyjaciółką.
Torba matki leżała na krześle, a zielonooka grzebała w szafce.
-Plaster też się przyda?
-Mhm. - Mruknęłam i bez wahania zajrzałam do torby.
-Co robisz?
-Zabieram jej pieniądze. - Wyjaśniłam, wyjmując portfel. - Muszę uzbierać na opłaty zanim wszystko przepije.
-No tak. - Bąknęła. - Dobra mam wszystko.
-Okej. - Wybrałam pieniądze, zostawiając jej tylko jakieś drobne i już miałam wrzucić go z powrotem, kiedy na dnie zobaczyłam wódkę i skarpety.
-Co jest? - Zapytała Megan, widząc moja minę.
-Ona naprawdę kupiła ojcu skarpetki.
Dziewczyna zajrzała do środka.
-Ale schiza. - Mruknęła. - A ta wódka? Może ją wylejesz?
Pokręciłam głową.
-Nie. Inaczej wyjdzie wieczorem, kiedy się prześpi po nową. I tak nie ma tu dużo, a wolę, żeby ludzie jej nie widzieli.
-Słusznie.
Wrzuciłam portfel, zamknęłam torbę i obie wróciłyśmy do salonu, gdzie od razu zabrałam się za ściąganie matce spodni.
Megan chciała pomóc, ale wolałam zrobić to sama.
Usiadła więc w fotelu i swoim zwyczajem zagadywała mnie na śmierć. Byłam jej za to wdzięczna. Nie musiałam chociaż myśleć o tym, co robię.
-Wiesz, że jeszcze nie dzwonili do nas rodzicie Kelly?
-To chyba dobrze? - Zapytałam, przemywając kobiecie zdarte do krwi kolana.
-Tak. Śmiesznie wygląda z tym plastrem.
-Postraszyłam ją dziś tobą.
-Serio? - Ożywiła się.
-Tak. - Pokiwałam głową, przyklejając mamie plastry. - Powiedziałam, że jeśli nie zejdzie mi z drogi to znów obijesz jej mordę.
Megan zaczęła się śmiać.
-Podziałało?
-Jasne. - Wstałam z kolan, przykrywając śpiącą kobietę kocem. - Jej koleżanki zaczęły się śmiać, a ona sobie poszła.
-Jeden zero dla nas! - Rzuciła, ale zaraz obie zamarłyśmy, bo dobiegł nas dźwięk podjeżdżającego pod dom samochodu.
Rzuciłyśmy się w stronę okna, ale tak, aby nikt z zewnątrz nas nie zauważył.
-Cholera jasna. - Jęknęła Megan.
-Jared.
_____________
Tutururu! Musiałam tu zakończyć. Wiecie muszę rozbudzić Wasze napięcie 💪.
Kocham Was! 💕

Chłopiec Ze Snów ✔Where stories live. Discover now