K1, rozdział 8

3.4K 293 27
                                    

Jak na złość nie mogłam zasnąć.
W dodatku za każdym razem, gdy zamykałam oczy widziałam twarz Jareda.
Przewracałam się z boku na bok, wyzywając go na wszystkie sposoby, jakie tylko przyszły mi do głowy.
Jak śmiał mnie pocałować? Przecież mówiłam, że nie chcę!
Dochodziła pierwsza.
Cholerna pierwsza w nocy.
Co prawda była sobota, ale nie byłam pewna, o której obudzi mnie matka.
W końcu jednak, kiedy już myślałam, że nie zasnę tej nocy w ogóle, sen przyszedł nagle i niespodziewanie.
Uśmiechnęłam się, czując znajome mrowienie na karku, a potem poleciałam w dół całkowicie tracąc kontakt z rzeczywistością.
Oczywiście czekał na mnie.
-Jesteś wreszcie. - Wymruczał i objął mnie ramionami. - Zaczynałem się martwić.
Uścisnęłam go mocno.
Był tu! Wciąż tu był!
-Alex. - Jęknęłam. - Przepraszam.
Poczułam, jak sztywnieje.
Odsunął się odrobinę i patrząc mi prosto w oczy, objął dłońmi moje policzki.
-Co się stało?
-Bo... bo j-ja... - Zacięłam się, bo co miałam mu powiedzieć?
-Kochanie. - Jego głos zrobił się twardy, ale wciąż dawało wyczuć się w nim troskę. - Po prostu mi powiedz.
Pierwsza łza spłynęła powoli. Samotna i cicha. Kolejna pociągnęła za sobą inne, które sprawiły, że z mojego gardła wyrwał się głośny szloch.
Przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Powiedz mi Gabriello. - Szepnął, całując mnie w czoło.
Wzięłam głęboki wdech.
-Jared mnie pocałował.
Zapadła cisza.
Dosłownie.
Wszystko zamarło, nawet ja przestałam płakać oczekując na reakcję chłopaka.
Nie wypuścił mnie z ramion, więc mogłam wyczuć, jak napinają się wszystkie jego mięśnie.
Był zły? A może rozczarowany moim postępowaniem?
Nie wiedziałam i nie zamierzałam tego sprawdzać. Przywarłam do niego mocniej, zaciskając z całej siły powieki.
Nie odepchnął mnie. To już było coś prawda?
-Powiedziałaś pocałował mnie. - Odezwał się wreszcie grobowym tonem. - Więc ty jego nie?
-Nie! Odsunęłam się, ale siedzieliśmy w samochodzie, bo zginęła nam Meg i nie miałam dokąd uciec i mówiłam mu, że nie chcę, ale on... - Urwałam, ponieważ załamał mi się głos.
Moje ciało wibrowało od emocji.
Dłonie się trzęsły, a serce łomotało w piersi, jakby chciało wydostać się na zewnątrz.
Nie mogłam go stracić. Był wszystkim, co miałam!
-Przepraszam. - Powtórzyłam zrozpaczona.
-Hej, Gabi. - Uniósł palcem w górę mój podbródek. Spojrzałam w jego cudowne czekoladowe oczy i poczułam, jak coś porusza się w moim brzuchu. - Przestań mnie przepraszać, nic złego nie zrobiłaś.
Jego twarz była napięta.
Wyraźnie widziałam, jak pulsuje mu na szyi żyła.
Był zły, ale na kogo? Na mnie? Czemu więc mnie uspokajał?
-Ale... - Przyłożył mi palec do ust.
-Nie ma żadnego "ale". - Uśmiechnął się krzywo. - Jednak, jeśli kiedyś uda mi się znaleźć w twoim świecie pierwsze, co zrobię to kopnę tego kretyna porządnie w jaja.
Poczułam, jak drga mi górna warga.
-Więc nie jesteś na mnie zły? - Zapytałam z nadzieją.
-Jasne, że nie. - Uśmiechnął się. - Ale jemu mam ochotę obić mordę.
Z mojej piersi wyrwało się głośne westchnienie ulgi.
Objęłam go za szyję.
-Tak bardzo bałam się, że Cię stracę!
-Nie stracisz mnie, nigdy. - Obiecał i przytulił mnie mocno do siebie.
Weekend minął szybko.
Moje życie toczyło się pomimo wszystko. Pomimo odejścia ojca, pijaństwa matki i wrednych znajomych ze szkoły. Szłam uparcie do przodu. Każdego dnia wstawałam z łóżka, chociaż miałam cholerną ochotę w nim zostać do końca życia, i każdego dnia robiłam wszystko, by się nie załamać. Dla Alexa, Megan i Jacoba. Każdego cholernego dnia starałam się jakoś żyć i znosić to wszystko, ale przychodziły momenty, że miałam chęć po prostu to wszystko rzucić.
-Uczyłam się cztery godziny! - Jęknęłam, wychodząc ze szkoły z Meg. - Powinnam mieć najlepszą ocenę, a nie najgorszą.
-Powinnaś poprosić Jacoba, żeby ci to wyjaśnił. - Zauważyła dziewczyna. - Ja też muszę, bo inaczej mama urwie mi głowę.
-Może masz rację. - Mruknęłam.
-Wieśniaro! - Usłyszałam za plecami, i chociaż na placu szkoły było kilkanaście osób dobrze wiedziałam, że Kelly woła właśnie mnie.
Odwróciłyśmy się.
-Serio jest zazdrosna o ciebie i Jareda? - Szepnęła moja przyjaciółka, pochylając się mi do ucha, ale nie miałam jej kiedy odpowiedzieć, bo wołająca mnie dziewczyna podeszła bliżej.
-Czego ty znowu chcesz? - Warknęłam, odrobinę zmęczona jej ciągłym czepianiem się.
-Nie wiesz, że nasz team składa się tylko z fajnych osób? - Dodała zielonooka. - Nie pasujesz tu ani trochę!
Popatrzyła na nas unosząc w zdziwieniu brwi.
-Klub wieśniar od serca? Nie, dzięki.
-Kelly, do rzeczy. - Traciłam cierpliwość.
Spiorunowała mnie wzrokiem.
Oho!
Co znowu zrobiłam?
-Twoja matka. - Zaczęła, a mi zrobiło się słabo. - Wczoraj po południu potłukła u mojego ojca w sklepie wino. - Mówiąc, wyciągnęła w moją stronę wypielęgnowaną dłoń, z pomalowanymi na różowo paznokciami. - Dawaj pieniądze!
Poczułam, jak do moich policzków napływa krew i wiedziałam, że robię się czerwona, jak burak, ale nic nie mogłam na to poradzić. Temat picia mojej matki zawsze powodował, że czułam się zażenowana i zawstydzona, chociaż przecież to nie ja piłam.
-Nic mi o tym nie wiadomo. - Wykrztusiłam cicho.
Uniosła brwi, prychając.
-A co, jeszcze nie zauważyłaś, że twoja matka to alkoholiczka, wieśniaro?
Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując nie płakać, ale do moich oczu cisnęły się łzy.
Meg położyła mi dłoń na ramieniu i wychodząc przede mnie z pewnością chciała wyzwać dziewczynę, jednak ktoś za mną odezwał się pierwszy.
-Kelly, odpuść. - Głos Jareda wydawał się ostry.
Spojrzałyśmy na niego. Ja i Meg zaskoczone, Kelly wkurzona.
-Bronisz jej? Przecież to prawda! Chcę tylko...
-Powiedziałem dość. - Warknął i wyciągając pieniądze z kieszeni, wcisnął je do jej ręki.
-Jared, co ty wyprawiasz!? - Jęknęła, odsuwając jej.
Chłopak rzucił jej wkurzone spojrzenie.
-Może i jej matka jest alkoholiczką, ale to nie jest wina Gabi. - Pokręcił głową, krzywiąc się. - Myślałem, że jesteś mądrzejsza.
Megan wciągnęła powietrze, uśmiechając się szeroko.
-Przecież ta wieśniara... - Kelly próbowała się bronić, ale brat mojej przyjaciółki niedawał za wygraną.
-Może i jest wieśniarą, ale to koleżanka mojej siostry wieśniary, więc się po prostu odczep.
Dziewczyna zacisnęła mocno wargi.
-Niech jej matka nie przychodzi do naszego sklepu! - Powiedziała i odwróciła się na pięcie.
Meg spojrzała na brata.
-No bracie! - Zaczęła. - Bo jeszcze pomyślę, że ci na nas zależy!
Przewrócił oczami.
-Przestań.
Oboje spojrzeli w moją stronę i dopiero wtedy poczułam, że się rozklejam.
-Pogadam z mamą. - Mruknęłam i odwracając się na pięcie, jak wcześniej Kelly, po prostu uciekłam.
Zanim dobiegłam do domu płakałam już na dobre, ale najgorsza była w tym wszystkim moja naiwność. Zawsze wmawiałam sobie, że gorzej być nie może i co mi z tego przychodziło? Oczywiście coś gorszego.
Pierwsze co zobaczyłam po dotarciu do domu to uchylone drzwi i wyglądającą zza płotu sąsiadkę. Z każdym kolejnym krokiem do moich uszu docierał, coraz głośniejszy płacz matki.
Zacisnęłam dłonie w pięści i olewając kobietę, wbiegłam do środka.
-Mamo? - Rzuciłam, zamykając drzwi.
-Nienawidzę go! Nienawidzę! - Jej głos dochodził z salonu.
Zatrzymałam się na moment, biorąc kilka głębokich wdechów. Serce waliło mi, jak szalone, ale nie miałam wyjścia.
Zajrzałam do pomieszczenia i niemal od razu cofnęłam się w tył, zakrywając usta dłońmi.
Kobieta siedziała na podłodze wśród potłuczonych ramek na zdjęcia. Obok niej, leżała lampka po winie, które rozlało się na biały dywan, tworząc paskudną, czerwoną plamę.
-Boże mamo! - Jęknęłam.
Podniosła głowę.
Była pijana i płakała, a to nigdy nie było dobrym połączeniem.
-Jak on mógł nas zostawić!? - Wybełkotała zezując w bok.
Czułam, że pęka mi serce.
Zniszczył tę piękną i dobrą kobietę. Zniszczył nam życie więc, jak obie mogłyśmy wciąż za nim tęsknić?
Wzięłam kolejny głęboki wdech.
Nie mogłam pozwolić sobie na słabość. Nie teraz, kiedy musiałam być silna. Może później, w ramionach Alexa pozwolę sobie uronić łzy.
Wiedziałam, co robić.
Złapałam w dłonie buty matki i przechodząc bokiem tak, abym sama nie wdepnęła w pozostałości po ramkach i zdjęciach ojca, kucnęłam przed kobietą.
-Masz. - Wyciągnęłam w jej stronę buty. - Musisz je założyć, bo się pokaleczysz.
-Nie. - Zasłoniła się pokaleczonymi dłońmi. - Nie chcę.
-Mamo. - Warknęłam. - Nie wygłupiaj się!
Spróbowała mnie odepchnąć, ale była zbyt pijana. Nie miała siły, a jej orientacja była mocno zaburzona.
Zacisnęłam usta i stając za nią, złapałam ją pod pachy, podciągając w górę.
Była drobna i coraz szczuplejsza. Znikała w oczach.
-Proszę, załóż je. - Mruknęłam, odrobinę sapiąc, kiedy już stała. No dobra. Nie mogłam nazwać tego staniem. Po prostu opierała się na mnie.
Na szczęście była skora do współpracy. Wsunęła nogi w buty.
-Chodź, usiądź. - Mruknęłam i siłą podprowadziłam ją do sofy.
Następnie lekko pchnęłam i w końcu usiadła. - Nie ruszaj się z miejsca. Muszę najpierw posprzątać, rozumiesz?
Pokiwała głową, ale chyba nie rozumiała. Położyła się jednak, więc wykorzystując moment, wyszłam z salonu. Zanim jednak weszłam do kuchni, musiałam dać sobie chwilę odsapnąć. Oparłam się o ścianę tak, by mnie nie zauważyła i zjechałam po niej na ziemię.
Nie chciałam płakać. Miałam być silna, ale kiedy schowałam twarz w dłonie, łzy same napłynęły mi do oczu. I sama nie wiem ile tak płakałam, ale kiedy w końcu wzięłam się w garść i zabierając z kuchni szczotkę, wróciłam do salonu, mama już spała.
____________
Muszę przyznać, że takie rozdziały pisze się ciężko. To, co przeżywa Gabi sprawia, że wczuwając się w jej postać sama odczuwam to dość mocno, ale ta książka właśnie taka miała być.

Miłego dnia <3.

Chłopiec Ze Snów ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang