ROZDZIAŁ 26 II

1.8K 160 94
                                    

Nie wiedział jak długo już tu siedział. Trzy razy dziennie dostawał jedzenie, zawsze od tego samego mężczyzny. Nie wiedział jak ma na imię, nie wiedział nawet jak brzmi jego głos, bo chociaż Harry próbował zacząć rozmowę, ten nigdy nie odpowiadał.

Próbował liczyć, ile już tu siedzi. Zgubił rachubę po jakichś pięciu tygodniach.

Przez cały ten czas jedyną osobą, która "odwiedzała" go, był tajemniczy Śmierciożerca. Harry'emu zaczęła doskwierać samotność i czuł, że powoli zaczyna wariować. Przez brak towarzystwa zaczął mówić sam do siebie. Zastanawiał się, czy to właśnie tego Voldemort chciał. Pragnął doprowadzić go do obłędu? W jakim celu chciał to wykorzystać? A gdzie w tym wszystkim Draco? Czy od początku był tylko pionkiem? Czy tak naprawdę nigdy niczego nie poczuł do Pottera? A może zakochał się w nim, a Czarny Pan wyczuł te słabość i postanowił wykorzystać?

Pytań nie było końca. Zadawał sobie coraz to nowe, nie potrafiąc na żadne z nich znaleźć odpowiedzi.

Westchnął i podniósł się z łóżka. Tego samego dnia, kiedy się tu znalazł, odkrył, że oprócz malutkiej sypialni do jego pokoju przylega także mała, elegancko urządzona łazienka. Wszedł do niej i opłukał twarz wodą, wcześniej odkładając na bok okulary.

Spojrzał w lustro, głęboko w swoje zmęczone, lekko zapadnięte zielone oczy.

Jego życie było do dupy.

*

Draco siedział właśnie w swojej komnacie i zaglądał przez okno. Jego sypialnia była ulokowana w taki sposób, że mógł obserwować Harry'ego, jednak zielonooki nie był w stanie dostrzec jego.

Często tak przesiadywał i go obserwował, choć były Gryfon nie robił nic ciekawego. Zazwyczaj leżał w łóżku lub wyglądał przez okno.

Młody Malfoy zachodził w głowę, co takiego szykuje Czarny Pan. Przecież najpierw go pospieszał, mówił, że kończy mu się czas... A teraz trzyma Pottera w zamknięciu prawie trzeci miesiąc.

Blondyn już niejednokrotnie próbował się do niego dostać, jednak Harry był silnie strzeżony. I chociaż Draco nawet nie wiedział, co chciał mu powiedzieć... Nie wiedział, czy w ogóle będzie w stanie się odezwać, to i tak chciał tam pójść. Spojrzeć mu prosto w twarz i chyba... przeprosić. Po prostu przeprosić, bo Malfoy dobrze wiedział, że zdrada to najgorsza rzecz, jaką można wyrządzić drugiej osobie. A Harry bez wątpienia czuł się oszukany i zdradzony.

Westchnął i oderwał wzrok od okna. Odwrócił się na pięcie i wyszedł na opustoszały korytarz. Cicho przemierzał kolejne korytarze i schody, instynktownie sprawdzając, czy ma przy sobie różdżkę. Zatrzymał się gwałtownie, kiedy usłyszał jakieś głosy dochodzące zza drzwi głównej sali, w której zazwyczaj odbywały się spotkania śmierciożerców.

Jak najciszej podszedł do drzwi i przyłożył do nich ucho, co chwila rozglądając się na boki, żeby upewnić się, że nikt nie nadchodzi. Spotkania zazwyczaj były chronione przez któregoś ze Śmierciożerców, nie wspominając już o Voldemorcie, który praktycznie nie rozstawał się ze swoją świtą.

-... nie pozwolę, żebyś znów mnie zawiódł! - usłyszał wysoki i piskliwy głos Voldemorta.

- Panie, proszę... - Draco przełknął ślinę, rozpoznając swojego ojca.

- Nie sprawdzaj mojej cierpliwości, Lucjuszu! Chłopak będzie tu tak długo, aż ja będę tego chciał. I zabiję go, kiedy będę chciał. - wysyczał.

- Ale... czy nie rozsądniej byłoby zakończyć to, Mój Panie, jak najszybciej? Potter ma wielu przyjaciół, którzy gotowi są za niego zginąć...

- Nie ośmielą się. Nie mają żadnych śladów. Dracon świetnie sobie poradził. Pokładam w Twoim synu ogromne nadzieje, Lucjuszu... - Draco wzdrygnął się na tę uwagę i przełknął ślinę.

Przez chwilę nic nie słyszał, po czym do jego uszu dotarł dźwięk szybkich kroków. Jak najciszej odskoczył od drzwi i ukrył się w innym, ciemnym korytarzu. Drzwi otworzyły się, a po chwili zamknęły z powrotem z cichym kliknięciem. Zapewne jego ojciec sprawdzał, czy nikt nie włóczy się po korytarzu.

Rozejrzał się ostatni raz i szybko wrócił do swojej komnaty, obierając jednak inną trasę, żeby przypadkiem nie natknąć się na Czarnego Pana czy swojego ojca.

Kiedy był już w swoim pokoju, ułożył się na łóżku i przymknął oczy. Najwyraźniej nie tylko on zauważył, że coś jest nie tak. Jedyne co nie dawało mu spokoju to to , dlaczego Voldemort nie chce pozbyć się Pottera...

Jego rozmyślania przerwał głośny wybuch. Poderwał się z łóżka i instynktownie podbiegł do okna. W pokoju Harry'ego było widać kłęby dymu, a z pomiędzy nich wyłaniała się twarz jakiegoś mężczyzny. Jego spojrzenie oraz różdżka skierowane były w dół co oznaczało tylko jedno.

Harry znów wpakował się w kłopoty.

Czy ten chłopak nie mógł powstrzymać swoich bohaterskich zapędów nawet w tak beznadziejnej dla niego sytuacji?! Nie myśląc wiele wypadł ze swojej sypialni, o mały włos nie wpadając przy tym na swojego ojca.

- Co się stało? - sapnął młodszy.

- Potter się zbuntował, a Czarnemu Panu się to nie spodobało. Prowadzą go na egzekucję.

***

Cześć Fretki!

Na nowym sprzęcie to nawet jakoś rozdziały się fajniej pisze ^^

Zdecydowanie zbyt szybko lecą te weekendy... chyba jutro odpuszczę sobie dzień w szkole XD

Do następnego!

Wasza Frytka :)

Uwolnić uczucie ~ DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz