ROZDZIAŁ 24

4.9K 426 215
                                    

Harry szybkim krokiem wszedł do Skrzydła Szpitalnego. Niektóre łóżka były zajęte, ale on nie zwracał na nie uwagi. Interesowała go jedynie osoba, leżąca na łóżku, znajdującym się w najdalszej części sali, oddzielonym białymi kotarami od reszty.

Podszedł tam, przełknął głośno ślinę i powoli odsunął biały materiał.

Jego oczom ukazał się Draco, podłączony do kilku zwykłych, mugolskich kroplówek.

Jego włosy straciły platynowy połysk, stały się matowe. Jego sine wargi były lekko rozchylone, Gryfon słyszał jego miarowy oddech. Przyklęknął na jedno kolano, złapał za jego dłoń i odgarnął mu włosy z czoła. 

- Dlaczego ty tu jesteś? - zapytał głaszcząc kciukiem jego dłoń. - Dlaczego tu leżysz? Miałeś być ze mną. Dopiero co się pogodziliśmy, a ty wykręcasz mi taki numer? - zaśmiał się pod nosem. - Dlaczego nie chcesz się obudzić? Dla mnie? Dlaczego, Draco? - mówił do niego, nie zważając na łzy, które nie wiadomo kiedy zaczęły płynąć. - Wiesz... Hermiona już o nas wie. Teraz pewnie byś krzyczał i był obrażony. Ale ona nic nie powie. Jesteśmy bezpieczni, nie martw się. Ale jeśli poprawi Ci to humor, możesz na mnie nakrzyczeć, że moi przyjaciele mieszają się w nasz związek. Dawaj, krzycz. Do tego wystarczy się obudzić. Otwórz oczy. Proszę. Kocham Cię, dlatego proszę, obudź się.

Harry jeszcze długo do niego mówił, ale niestety nie przyniosło to skutku. Po jakimś czasie, sam nie wiedział jak długim, przyszła Pani Pomfrey i wyprosiła go. Zapewniła także, że będzie mógł tu codziennie na chwilę wpadać. Harry tylko cicho jej podziękował i opuścił skrzydło szpitalne.

***

Harry dzień w dzień przychodził do Draco i mówił do niego. Siedział tam tak długo, dopóki nie wygoniła go Pani Pomfrey. Kilka razy się zdarzyło, że gdy przyszedł do Skrzydła Szpitalnego, Draco akurat odwiedzali Ślizgoni. Im wszystkim było teraz ciężko, więc na czas pobytu Draco w Skrzydle, przyjaciele Ślizgona oraz Potter postanowili, zawrzeć rozejm. Tym razem nie było inaczej. Gryfon wszedł do Skrzydła i podszedł do łóżka Ślizgona. Okazało się, że za kotarą była również Pansy i Blais. Draco mówił, że to jedyni ludzie w Slytherinie, którym jest w stanie zaufać. Harry podszedł bliżej i kiwnął im głową na powitanie, tamci odpowiedzieli tym samym.

- Chodź Pansy, zostawmy ich. - Powiedział Zabini i nie czekając na odpowiedź, wyszedł zza kotary. Gryfon patrzył na niego zdziwiony, ale zaraz przeniósł swoje spojrzenie na Draco.

- Potter. Nie wiem co się z wami dzieje, ale wiec, że jeśli go skrzywdzisz, ja Cię znajdę. - warknęła cicho Parkinson, nachylając się lekko w jego stronę. - To do zobaczenia! - Powiedziała wesoło i pomachała mu ręką, opuszczając Skrzydło.

Harry przez chwilę siedział w bezruchu zastanawiając się, co się właściwie przed chwilą stało. Czyżby Pansy się czegoś domyślała...? W sumie Hermiona sama się domyśliła, ale Harry nigdy nie uważał Ślizgonki za zbyt inteligentną i nie sądził, że będzie zdolna do samodzielnego odkrycia prawdy.

***

Harry właśnie miał opuścić swoje komnaty i skierować się do Draco, gdy ktoś zapukał do drzwi. Gryfon westchnął ciężko i podszedł do drzwi. Otworzył je i zobaczył Rona, który bez zaproszenia przepchnął się do środka i zajął fotel.

- Siemka! - powiedział z uśmiechem. - Co powiesz na partyjkę szachów?

- Wybacz stary, ale właśnie szedłem do Skrzydła Szpitalnego.

- Harry nie przesadzasz trochę? - zapytał niepewnie Ron. - Ciągle tam przesiadujesz. Ja wiem, że to twój współlokator i przyjaźnicie się teraz, ale twoje ciągłe siedzenie przy nim nic nie da.

Uwolnić uczucie ~ DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz