53. - "Udało nam się"

2.9K 155 18
                                    

Nick:

Kilka dni temu zrobiłem badania, aby upewnić się, że to nie przeze mnie nasze starania idą na marne. Trochę martwię się, jednak nie chcę pokazywać tego przed Sophie.

- Skarbie, daj mi kluczyki od auta. - żona przekracza próg mojego gabinetu.

Patrzę na nią niezrozumiale. Po odebraniu prawa jazdy nie wsiadła sama za kółko. Jestem zdziwiony jej zachowaniem.

- Riley dzwonił, że gorzej się poczuł i muszę odebrać go ze szkoły. - tłumaczy.

- Jasne, trzymaj. - podaję jej brelok. - Uważaj na mój skarb. - uśmiecham się, a ta kręci rozbawiona głową.

- A chcesz spać dziś w nim? - śmieje się, wychodząc.

Moje nowe auto kocham tak samo jak Sophie i dzieciaki. Oczywiście gdybym musiał wybierać, to wybrałbym moją rodzinę. Nie sądzę, abym był wypoczęty po nocy w samochodzie, a poza tym wolę spać z moją żoną. Nasze łóżko jest zdecydowanie wygodniejsze.

- Synu, mam prośbę. - zagląda do mnie ojciec, który trzyma w ręce teczkę.

- Do sądu? - kiwa głową. - Za godzinę będę jechał po wyniki badań, to przy okazji zawiozę. - oznajmiam, podpisując ostatni dokument.

- Jakie badania? - pyta.

Dopiero teraz orientuję się, że wspomniałem o tym. Muszę teraz coś wymyślić. Nie chcę, aby wiedział. Nawet nie wspomniałem o tym Sophie, choć przysięgłem jej brak tajemnic.

- Rutynowe. - wzruszam ramionami, odbierając od niego dokumenty.

- Dzięki. Może przyszlibyście dziś do nas na kolację?

- Zobaczymy, bo Riley podobno źle się czuje. - wzruszam ramionami, a ten wychodzi.

Szczerze nie mam ochoty na kolację u rodziców. Znów zaczną ingerować w nasze życie, choć my tego nie chcemy.

***

Po odebraniu wyników pojechałem prosto do domu. Siedzę w aucie i zastanawiam się, czy mam otworzyć kopertę. Kobieta z rejestracji powiedziała, że lekarz chce ze mną porozmawiać, jednak nie miałem na to czasu. Wątpię, aby było dobrze, lecz muszę to najpierw sprawdzić. Otwieram kopertę i zaczynam czytać dokumentację. Jak to możliwe, że jestem bezpłodny?! Przecież Phoebe to na sto procent moja córka. Muszę jednak porozmawiać z lekarzem, bo w innym razie nie wiem, co zrobię.

Wysyłam wiadomość Sophie, że muszę jeszcze pojechać na chwilę do sklepu. Podejrzewam, że zobaczyła mój samochód, jednak nie wejdę teraz do domu.

Jadę jak najszybciej do kliniki. Nie mam czasu do stracenia, mam nadzieję, że to wszystko jest jakąś pomyłką... Nie wiem, co bym zrobił, gdybym dowiedział się, że Phoebe nie jest moją córką. Nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym rozstać się z Sophie. Przecież tak nam dobrze razem, tym bardziej teraz. Wiem tylko tyle, że kolejnego kłamstwa nie wybaczyłbym jej...

Wpadam do kliniki i bez tracenia czasu idę do gabinetu, gdzie miałem udać się wcześniej. Na szczęście  udaje mi się złapać lekarza, tuż przed wyjściem.

- Widzę, że zobaczył pan wynik. - odbiera ode mnie dokument. - Przykro mi, ale nie mogę zmienić tego, co tu jest napisane. Jeśli pan chce, to możemy powtórzyć wyniki, lecz nasza klinika jeszcze w żadnym przypadku nie pomyliła się. - informuje mnie. - Oczywiście można to zmienić za pomocą leczenia, jednak nie zawsze przynosi ono oczekiwane efekty.

Bez żadnego słowa wstaję z miejsca i wychodzę. Muszę się przewietrzyć, aby trzeźwo spojrzeć na tę sytuację. Przecież to nie może być prawda... Phoebe musi być moją córką. Nie wierzę w to, że Sophie byłaby zdolna do kolejnej zdrady. A może nie znam jej na tyle, aby to ocenić w prawidłowy sposób?

***

Późnym wieczorem dopiero wracam taksówką do domu. Musiałem się napić, aby mieć odwagę wrócić do rodziny. Cały czas myślałem, co mam teraz zrobić i z pewnością powtórzę badania. Gdyby nie moja pewność, że Phoebe jest moją córką, to na pewno zrobiłbym żonie awanturę. Teraz wolę tego uniknąć, przecież nie mam stuprocentowej pewności.

Wchodząc do domu, widzę zgaszone światła. Na szczęście dzieci już zasnęły, więc nie będę musiał wysilać się na sztuczny uśmiech.

- Kochanie, dlaczego nie odbierasz telefonu? - słyszę głos Sophie, gdy stoję przy oknie.

Odwracam się w jej stronę i widzę uśmiech, który chcę ukryć, jednak nie wychodzi jej to. Unoszę brew, a ta podchodzi do mnie i przytula się mocno.

- Mam dla ciebie niespodziankę. Chodź na górę. - ciągnie mnie za rękę aż do samej sypialni.

Siadam na łóżku, a ta sięga do swojej torebki. Z ukrytym przedmiotem siada na moich kolanach i uśmiecha się szeroko.

- Udało nam się. Jestem w ciąży. - podaje mi zdjęcie USG, a następnie przytula się mocno.

Jak to jest w ciąży?! Kilka godzin temu dowiedziałem się, że nie ma szans, abym został ojcem, a teraz to... Nie wiem, co mam myśleć.

- Nie cieszysz się? - odsuwa się ode mnie, aby spojrzeć na moją twarz.

- Jestem zmęczony. - wzdycham.

- Co się dzieje? - łapię moją twarz w swoje dłonie, abym musiał spojrzeć jej w oczy. - Piłeś?

- Tylko trochę. - wzruszam ramionami. - Możemy porozmawiać jutro? - pytam, próbując zdjąć ją z siebie.

- Nick, o co chodzi? - łapie mnie za rękę, przez co nie mogę odejść od niej.

- Nic, idę pod prysznic. - wyrywam się z jej uścisku i idę w wyznaczone miejsce.

Biorę zimny prysznic, dzięki któremu w łatwy sposób patrzę trzeźwo na powstałą sytuację. Tak długo staraliśmy się o kolejne dziecko, a teraz nawet nie potrafię się cieszyć z tego powodu. Dopóki nie będę miał pewności, że badania są błędne, to nie będę w jakiś sposób przywiązywał się do myśli, że to ja zostanę ojcem...

- Co to jest? - do łazienki wpada Sophie, trzymając wyniki z kliniki.

Zakładam koszulkę, po czym patrzę na nią. Próbuję udać, że nie wiem o co jej chodzi, jednak wiem, że to i tak nic nie da.

- Zrobiłem badania. - wzruszam ramionami, a ta otwiera usta, jednak brak jej słów.

- I myślisz, że cię zdradziłam, tak? - pyta wkurzona. - Jeśli mi nie ufasz, to chyba nie mamy o czym mówić. - rzuca kartkę na podłogę, po czym wychodzi z powrotem z pomieszczenia.

Ruszam za nią, dzięki czemu widzę, że wyjmuje walizkę z szafy. Czy ona myśli, że pozwolę jej tak po prostu się wyprowadzić?

- Zostaw to. - łapię ją za dłonie i przyciągam do siebie. - Przepraszam, po prostu nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. - całuję jej czoło.

Dopiero po chwili czuję jej drobne ręce na swoich plecach. Wiem, że nie mogłaby mnie oszukać, dlatego jej wierzę. Dla świętego spokoju powtórzę te badania, aby mieć pewność...

_______________

Sądziłam, że ten dzień będzie beznadziejny, jednak okazało się, że chcę popełnić samobójstwo. 😂 Nadal nie wierzę, że zwykły rysunek może wywołać taką aferę. 😂 Jaki z tego morał? Nie rysujcie mostów! 😂💪❤️

 😂 Jaki z tego morał? Nie rysujcie mostów! 😂💪❤️

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Picasso Karix 😂😂😂

Others IIWhere stories live. Discover now