25. W czym jestem od niego gorszy?

3.2K 342 127
                                    

spadła znowu aktywność ;c zostawcie coś po sobie, proszę! x 

Crystal

Ktoś cię krzywdzi, a ty zamiast trucizny podajesz mu ciepłą herbatę z cytryną. Bo nie ma złych ludzi. Są tylko złe, nieodpowiednie zachowania. Trzeba umieć widzieć człowieka w środku. 

Dokładnie analizuję zapisany tekst, po czym spoglądam na niemalże śpiącą Lux. Zresztą, w ogóle się jej nie dziwię. Kac i lekcja angielskiego to niezbyt dobre połączenie. Jedyne pocieszenie w tym wszystkim to to, że pod koniec tygodnia, kiedy zostaną do napisania już tylko egzaminy, to wszystko się skończy, a długie lata męczarni pójdą w końcu w zapomnienie. 

- Crystal? - szepcze brunetka. - Ile do dzwonka? 

- Niedługo - mamroczę, spoglądając na biały zegarek, który zazwyczaj noszę na prawej ręce. - Cztery minuty, chyba wytrzymasz. Później masz moje błogosławieństwo na jakiś dobry sposób dotarcia do domu i kolejne chlańsko wieczorem.

- To była najlepsza impreza, na której byłam - mamrocze, delikatnie uśmiechając się pod nosem - a Adam to najlepszy chłopak, którego poznałam. 

Wczorajszego wieczoru dałam się namówić mojej brązowowłosej przyjaciółce na wyjście do klubu. Co prawda strasznie niechętnie, ale jednak. I zdecydowanie nigdy więcej tego nie zrobię. Kiedy Anderson podstawi się pod nos alkohol, nie zna umiaru. Sama miałam plan delikatnie zabalować, a Shawn miał mnie odebrać po pierwszej, bym nie musiała wracać w ciemnościach do domu. Skończyło się jednak jak zwykle inaczej. Lux nawaliła się już po dziesiątej wieczorem, jakiś przypadkowy przystojny gość, pomógł jej się pozbierać, a mnie nie pozostało nic innego niż bez jakiejkolwiek kropelki alkoholu we krwi zadzwonić po mojego chłopaka, by odebrał nas obie. 

Po usłyszeniu donośnego dźwięku dzwonka, który na szczęście zwiastuje koniec tego tragicznego dnia, zbieram szybko wszystkie swoje rzeczy i czym prędzej żegnając się z brunetką, wychodzę z klasy. Idę długim korytarzem do swojej szafki i przekręcając kluczyk, wkładam do środka wszystkie książki, które miałam przy sobie dzisiejszego dnia. Delikatnie uśmiecham się pod nosem, bo wiem, że to już prawie koniec moich męczarni w tym miejscu, a od października w końcu zacznę moje wymarzone studia psychologii. 

- Jak ma się moja przyszła szwagierka? - Nagle dosłuchuję się wysokiego głosu Giny i kiedy się odwracam, dostrzegam przed sobą jej osobę z Elishą za plecami. Rudowłosa wymusza na sobie szczery albo mniej szczery uśmieszek, po czym szybko robi krok do przodu i opiera się o metalowe szafki. 

- Że niby ja? Znakomicie - odpowiadam po chwili, unosząc do góry kąciki ust. - Twój kuzyn, z tego co wiem, też niczego sobie. 

- Masz jakieś plany na dzisiaj? - pyta bez namysłu moja przyjaciółka. - Idziemy z Elishą do kina, może się skusisz na jakiś dobry horror? 

- Chyba podziękuję - mamroczę, układając usta w wąską linię. - Jestem umówiona z Shawnem, chcemy jechać gdzieś nad wodę. W końcu nie będziemy marnować takiej pięknej pogody. 

- Wiesz może gdzie pojedziecie? Nad Ontario? - ekscytuje się Elisha, po czym zaczynam niewidocznie przewracać oczami. 

- Możliwe, nie wiem dokładnie - burczę. - Chętnie pójdę z wami następnym razem, nie obraźcie się. 

- Spokojnie, Bennett. - Gina posyła mi pełen spokoju uśmiech. - Mam za to nadzieję, że widzimy się w piątek po egzaminach - kończy, puszcza mi oczko i wraz z rudowłosą odchodzą w głąb korytarza. 

Będzie mi jej cholernie brakowało. Roberts chce wyjechać na studia do Filadelfii i tak samo jak jej ojciec, zostać lekarzem. Strasznie się boję, że ucierpi na tym nasza przyjaźń, a co gorsze, zerwiemy totalnie ze sobą kontakt. Dobrą stroną tego wszystkiego jest to, że Lux, tak jak ja, zostaje w Toronto i nie ma zamiaru się nigdzie wybierać. Gdyby obie nagle odjechały, a ja zostałabym sama, naprawdę nie wiem, jakbym to zniosła. 

Wyciągam z tylnej kieszeni spodni swój srebrny telefon i włączając wyświetlacz, widzę dwa nieodebrane połączenia od Mendesa. Podnoszę do góry lewą brew i bez namysłu postanawiam napisać mu wiadomość, że jestem już w drodze do samochodu, tak, jak się umawialiśmy. W końcu nie ma chyba nic lepszego niż leniuchowanie na plaży zaraz po szkole. 

- Crystal? - słyszę za sobą znajomy głos. - Masz chwilkę? 

Momentalnie odwracam się na pięcie i widząc stojącego za moją osobą Christophera, przeszywają mnie dreszcze. Robię krok do tyłu, nie spuszczając z bruneta wzroku, a kiedy łapie za moje ramię, wzdrygam się. Natychmiastowo ogarnia mnie strach i jedyne, o czym w tym momencie marzę, to aby znalazł się obok mnie Shawn. 

- Nie zbliżaj się do mnie Chris - mamroczę na jednym wdechu. - Proszę cię, daj mi spokój. 

- Chcę ci to wszystko wytłumaczyć - ciągnie, spoglądając na moją twarz. Dzieli nas w tym momencie minimalna odległość i chcąc nie chcąc, boję się, że coś mi zrobi, pokazując tym samym całej szkole, jaką jestem słabą, nie potrafiącą się obronić dziewczyną. - Pomyśl nad tym, co ci mówiłem, Crystal. Znamy się tyle lat, dlaczego nie chcesz dać nam szansy? Wiesz jacy moglibyśmy być szczęśliwi? 

Głośno wzdycham, czując, jak do moich oczu napływa ponownie morze łez, a serce rozpada się na drobne kawałeczki. Bycie wrażliwym człowiekiem cholernie utrudnia w niektórych momentach życie. 

- Nie, Christopher. Shawn jest moim chłopakiem i dobrze o tym wiesz, że to jego kocham najmocniej na świecie. Dba o mnie jak nikt inny i nie wyobrażam sobie bez niego życia, proszę cię, zrozum to. 

- Ile go znasz? Niecałe cztery miesiące, Crystal. To nie on zna wszystkie twoje sekrety, to nie on wysłuchiwał cię całe noce, kiedy Gina i Lux zabawiły się ze swoimi chłopakami i to nie on był na każde twoje zawołanie, gdy bałaś się zostać sama w domu, bo twoja mama wyjeżdżała. Powiedz mi, w czym jestem od niego gorszy? W tym, że nie jeżdżę drogim Mustangiem i nie mam tylu pieniędzy czy może zaimponowało ci to, że odebrał mi tytuł kapitana naszej drużyny? 

Stoję jak wryta, natomiast przez moją głowę przepływają tysiące myśli. Robię głęboki wdech, czuję się coraz to gorzej i przyrzekam, że już teraz wiem, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. 

Nagle czuję, jak ktoś mocno obejmuje moją talię i oddycham z ulgą, kiedy widzę stojącego za moją osobą Mendesa. Delikatnie się do mnie uśmiecha, a gdy najwyraźniej czuje bijący ode mnie delikatny strach, ściska bardzo mocno moją prawą dłoń. 

- Wszędzie cię szukałem, słoneczko - szepcze, po czym całuje czubek mojej głowy. - Jones, możesz zostawić ją w końcu w spokoju?

- Wal się, Mendes - odszczekuje, odwracając się. - W ogóle na nią nie zasługujesz. 

- Nie słuchaj go, proszę cię, Shawn. Jedziemy? - pytam, po czym oboje udajemy się szybko w kierunku dziedzińca. 

***

przepraszam, zawaliłam ;c 

z całego serca przepraszam, że rozdziału nie było w czwartek, ale byłam w krakowie, a nie był on napisany. mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;c 

zbliżamy się powoli do końca ;c myślę, że w poniedziałek skończę pisać tą część i zacznę myśleć nad drugą, jeśli będziecie chcieli. są jacyś chętni? 

poza tym, jest tutaj ktoś, kto jest tutaj od początku PW i jeszcze mu się nie znudziło? hah 

przepraszam za błędy i za taki krótki rozdział ;c 

całuję, Jo x 

Perfectly Wrong | Shawn Mendes ✔Where stories live. Discover now