19. Najlepsze, co mogłem dzisiaj usłyszeć.

3.5K 311 92
                                    

Shawn

Siedzę jak na szpilkach. Delikatnie odchylam do tyłu swoją głowę i spoglądając w sufit, opieram się o białą ścianę. Cholernie bym chciał, aby to wszystko okazało się być jakimś głupim, złym snem, a mój malutki kwiatuszek był cały i zdrowy. Bardzo, ale to bardzo się o nią boję.

Kiedy dwie godziny temu zemdlała, nie wpadłem w panikę, chociaż mało co do tego nie doszło. Najszybciej, jak tylko potrafiłem, przywiozłem ją do szpitala, łamiąc przy tym multum przepisów drogowych i zgaduję, że w najbliższy czasie przyjdzie pod mój adres masa mandatów. W końcu to nie lada wyczyn przejechać dwadzieścia jeden kilometrów w osiem minut.

Siedzę na tym durnym, plastikowym krześle od jakiejś dobrej godziny. Oczekiwanie w niepewności jest najgorszym, co może spotkać człowieka. Szczególnie, jeśli chodzi o ukochaną osobę.

Nagle słyszę huk otwieranych drzwi i wzdrygając się, dostrzegam wychodzącą z sali obok średniego wzrostu kobietę w białym kitlu i stetoskopem na szyi. Natychmiastowo wstaję. Podchodzę do niej, wsadzając swoją dłoń do tylnej kieszeni czarnych spodni i widzę, że obdarza mnie delikatnym uśmiechem. Próbuję jej go odwzajemnić, jednak naprawdę nie potrafię. Zbyt mocno denerwuję się tym, co ma mi do powiedzenia.

- Shawn, prawda? - zaczyna dosyć łagodnym tonem głosu. - Nie powinnam udzielać ci takich informacji, ale robię to tylko dlatego, bo Crystal bardzo mnie o to prosiła, a ja nie będę odmawiać mojej bratanicy. Jej stan jest stabilny, nie mamy się czego obawiać. Zdarzały się jej wcześniej takie omdlenia?

Kręcę przecząco głową.

- Ostatnie tygodnie była jedynie bardzo zmęczona i narzekała na ból głowy, ale nie skarżyła się na nic więcej. Przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo.

- Musisz na nią uważać. Jest przemęczona, a przemęczenie, stres i zasłabnięcia nie dają razem nic dobrego - oznajmia, jednak po chwili kontynuuje swoją wypowiedź. - Crystal jest na skraju niedowagi, ja nie mam z nią doskonałego kontaktu, dlatego proszę cię, dbaj o nią, Shawn i pamiętaj, żeby stosowała się do wszystkich zaleceń. Bo znając jej charakterek, szybko je zignoruje.

Skinienie głowy to jedyne, na co mnie w tym momencie stać. Stoję i mimo, iż w głębi ducha się cieszę, że to nic poważnego, ściska mnie serce. Nie mam pojęcia, co może stać za tym, że doprowadziła się do takiego stanu.

- Mogę ją zabrać do domu? - wypalam bez zastanowienia, łapiąc się po chwili za skroń.

- Niestety - ciągnie jasnowłosa kobieta, zapisując coś w papierach, które trzyma w ręce. - Potrzymamy ją tutaj jeszcze kilka dni, ale nie zabronię ci do niej wejść. Tylko nie na długo, pamiętaj.

- Dziękuję - szepczę niemalże niesłyszalnie. Posyła mi po raz ostatni uśmiech, po czym odchodzi, zostawiając mnie samego pośrodku tego wielkiego, długiego korytarza.

Podchodzę do drewnianych drzwi z numerem sześćset trzydzieści sześć i delikatnie popycham je do środka. Natychmiastowo widzę leżącą przy oknie Crystal. Czuję się co najmniej tak, jakby ktoś wbijał mi w serce nóż, a moje oczy nie czekają długo na to, by się zaszklić. Jestem cholernie wrażliwym facetem.

Dostrzegam, jak jakaś niewysoka pielęgniarka przekuwa jej na nadgarstku skórę i momentalnie podpina w to miejsce kroplówkę, którą zawiesza na jakiejś dziwnej, sterczącej przy łóżku, rurze. Siadam na krześle, które przysuwam jak najbliżej wąskiego łóżka i po chwili widzę, że wykonywująca swoją pracę kobieta darzy mnie współczującym wejrzeniem.

- Przed chwilą usnęła - mówi bardzo ściszonym tonem głosu. - Będzie cię teraz potrzebowała.

Przytakuję głową. Widzę, że natychmiastowo wychodzi i czym prędzej skupiam swoją uwagę na moim aniołku. Mojej malutkiej, silnej kruszynce.

Perfectly Wrong | Shawn Mendes ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz