20. Będziesz tam najlepszy.

3.8K 323 39
                                    

Crystal

- Uważaj. - Shawn podaje mi swoją dłoń, po czym schodzę powoli ze schodów. Przewracam jedynie teatralnie oczami i szybko rzucam mu gniewne spojrzenie.

- Nie jestem małym dzieckiem, potrafię jeszcze zejść sama na parter.

- Jesteś ostatnio strasznie opryskliwa, Crystal - mamrocze, puszczając moją rękę. Wymijam go, po czym udaję się do kuchni, gdzie nalewam sobie do szklanki mineralnej wody. Widzę, że podąża tuż za mną i opierając się o wysoki murek, który dzieli dwa pomieszczenia, wytrzeszcza delikatnie swoje piękne, brązowe oczy.

- Bo to, że wyszłam ze szpitala, nie znaczy, że jestem niepełnosprawna czy coś - ciągnę, głośno wzdychając. - A wy wszyscy mnie tak traktujecie. Zaczynając na tobie, po Lux, Ginę i Christophera. Och, a nawet moją mamę, która nie mam pojęcia jakim cudem się o tym dowiedziała.

- Może znaczy to tylko tyle, że wszyscy się o ciebie martwią, słoneczko? - stwierdza, unosząc delikatnie do góry kąciki ust. - Wzięłaś dzisiaj wszystkie leki?

- Shawn, powtarzam ci to już drugi raz, nie jestem małym dzieckiem.

- A zachowujesz się dosłownie tak, jakbyś nim była - rzuca, spoglądając na mnie z góry. Podnoszę delikatnie swój wzrok i widząc jego lekko rozwścieczony grymas twarzy, wzdrygam się. Zdecydowanie wolę, kiedy rozpierają go pozytywne emocje. - Wzięłaś czy nie?

- Nie - mamroczę, sięgając po dwa stojące w rogu półki pudełeczka. Momentalnie wysypuję sobie na rękę ich zawartość i popijając je, krzyżuję ręce na piersi. - Zadowolony?

- Tak - ciągnie, łapiąc za jedną z moich dłoni. - Chcę, by moje słoneczko było zdrowe. A ty sama dobrze o tym wiesz, że nie możesz zaniedbywać tych lekarstw.

Wzdycham ciężko, po czym wtulam się w jego tors. Mrużę delikatnie oczy i czuję, jak oplata mnie swoimi umięśnionymi rękoma. To w nich jestem najbardziej bezpieczna. I dopóki mam go przy sobie, wiem, że nigdy w życiu nie pozwoli na to, aby cokolwiek złego mi się stało.

- Chodź kwiatuszku, jedziemy - rzuca, posyłając mi najpiękniejszy uśmiech świata. Uśmiech, który chcę widywać codziennie, aż do końca swojego życia.

Potakuję, łapiąc go za rękę. Splatam ze sobą nasze palce i w nieco lepszym humorze niż dziesięć minut temu, wychodzimy przez główne drzwi mojego domu. Przekręcam w zamku klucz i wrzucając go do małej czarnej torebki, zaczynam radować się w środku, widząc stojącego na podjeździe czarnego Mustanga. Chyba nic mi już nie zepsuje tego dnia.

***

- Czy ty jesteś normalna? - jęczy brunet, rzucając konsolą na poduszkę. - Jakim cudem jeszcze nigdy w to nie grałaś i wygrałaś już dwa razy?

- Wrodzona zdolność, Shawn - parskam, wystawiając język. Odwracam od niego swój wzrok i wlepiając go z powrotem w ekran olbrzymiego telewizora, próbuję ponownie sprytnie okiwać jego wybraną w Fifie drużynę. - I niby faceci mówią, że kobiety nie potrafią grać w piłkę nożną. Jeden wielki skandal.

- Poczekaj, aż wezmę cię kiedyś na boisko - prycha, zaczynając się śmiać. - Och, albo lepiej. Zabiorę cię na halę i pogramy w kosza, co ty na to? Zobaczymy czy wtedy będziesz dalej taka mądra, kwiatuszku.

- Odezwał się wielki pan kapitan - żartuję, po czym czuję, jak powoli chce dobierać się do moich stóp. Doskonale wie, że mam na nich ogromne łaskotki i chyba chce to wykorzystać. - Shawn, proszę cię, nie!

- Zastanowię się nad tym - mamrocze po chwili. - Najpierw dam ci dokończyć mecz.

Po moim powrocie ze szpitala, nasza relacja jeszcze mocniej się zacieśniła. Jesteśmy bliżej siebie, niż byliśmy kiedykolwiek i całkiem szczerze podoba mi się również to, że nie zwraca uwagi na żadną inną dziewczynę poza mną. Nawet na tą rudą małpę Elishę, która przyszła poniedziałkowego wieczoru razem z Lux mnie odwiedzić i trajkotała nad moich uchem, jakby brała udział w konkursie na największą ilość wypowiedzianych słów.

Perfectly Wrong | Shawn Mendes ✔Where stories live. Discover now