Rozdział 7

702 136 65
                                    


- Jaemin jesteś pewny, że chcecie nocować u Marka? Mogę po was przyjechać. - Anna uparła się, że odwiezie ich na stację metra, która była prawie pod ratuszem. Wioska Dzieci Lasu, była bardzo rozproszona, domy mogły dzielić od siebie kilometry lasu, dlatego stworzono miejsce, gdzie w razie potrzeby wszyscy się spotykali, nie było to nic specjalnego, wyglądało trochę jak scena z trybunami, a za nią stał drewniany budynek z wieżą i dzwonem, który był nazywany ratuszem, to w nim spotykała się Rada Wioski Dzieci Lasu.

- Planujemy bawić się do późna, nie będziesz jeździć po nocy. - Uśmiechnął się Jaemin wykazując spokój i cierpliwość. Mimo to, Donghyuck zauważył, że chłopak jest jakby bardziej zamyślony. Pomyślał, że musi znaleźć trochę czasu, żeby spytać go czy coś się stało.

- Ale to żaden problem, mogę po was przyjechać o której chcecie, a własne łóżko, to jednak własne łóżko. - Powiedziała zatrzymując się na placu.

- Nie mamo, planujemy spać u Marka. - Powiedział Jaemin.

- Tylko pilnujcie się nawzajem. - Spojrzała w lusterku na Donghyucka.

- Jasne ciociu. - Uśmiechnął się do niej, ale to stanowczo nie rozwiało jej obaw. 

Wyszli z samochodu, a ludzie który przechodzili przez plac spojrzeli na nich i szybko odwrócili wzrok widząc Donghyucka. W takich chwilach żal mu było Jaemina, gdyby nie on pewnie udzielałby się w lokanej społeczności, a teraz miał łatkę wyrzutka. 

Tak naprawdę większość Dzieci Lasu nie chciało mieć nic wspólnego z Donghyuckiem, ale wszyscy go znali. Zupełnie inaczej było w Wiosce Nieba, gdzie wszyscy się do niego uśmiechali. Pokutowało to, że Wioska Dzieci Lasu zawsze była położona najdalej od pozostałych, ponadto charakter jej mieszkańców nie sprzyjał otwieraniu się na nowości. Dlatego najmniej uczniów chodzących do szkoły w Mieście pochodziło właśnie z Wioski Dzieci Lasu. Donghyuck czasami zastanawiał się dlaczego ktoś porzucił go właśnie w tej części krainy The Elements. 

Zeszli pod ziemię do metra i stanęli na przystanku, w każdej wiosce wyglądał tak samo, tunel obłożony białymi kafelkami, ale tutaj gdzieniegdzie rósł bluszcz, a niektóre ściny zdobiły małe pajęczynki pęknięć, które pojawiały się gdy płytka ulegała sile rosnących korzeni. 

Nie musieli długo czekać na srebrny pociąg przypominający trochę windy w Wiosce Dzieci Nieba. Wsiedli z torbami przewieszonymi przez ramię i usiedli razem. Kiedy tylko ruszyli czarnym tunelem żarówki zamigotały i oświetliły pomieszczenie trupiozielonym światłem.

- Jaemin. - Odezwał się pierwszy Donghyuck kładąc chłopakowi głowę na ramieniu. - Przepraszam za to co wtedy powiedziałem. - Przytulił się do jego ramienia.

- Co? - Zapytał jakby wyrwany z zamyślenia.

- Przepraszam. - Powtórzył, chociaż nie cierpiał używać tego słowa. - Nie uważam, że zwodzisz Jeno. Jesteś wobec niego uczciwy, a to jego sprawa jak interpretuje twoje zachowanie.

- W porządku. - Powiedział głaszcząc go po głowie.

- Martwiłem się, kiedy wczoraj nie wracałeś. - Powiedział mrużąc oczy i nadal tuląc się do boku brata.

- Niepotrzebnie. - Poklepał go po udzie, a jego głos zrobił się trochę pogodniejszy.

- Ale kochasz mnie jeszcze? Czy wymienisz mnie na Chenle? - Zapytał używając dziecinnego tonu.

- Dlaczego Chenle? - Zaśmiał się, dalej przegarniając jego czerwone włosy.

- Jest słodki i bezproblemowy.

Fire Kingdom (Markhyuck Nomin)Where stories live. Discover now