Rozdział IV

678 51 3
                                    

Hermiona czuła się jak więzień własnych słabości. Z jednej strony chciała jak najgłębiej ukryć swoją fascynację Snape'm by samej nie pamiętać o tym. Ale z drugiej coś pchało ją ku prawdzie, by przedstawić mu wszystko co siedziało w jej głowie. Tylko, że to była Hermiona Granger, gryfonka, która nie mogła sobie pozwolić na brak dumy. Jednak była to również Hermiona Granger, kobieta zniszczona przez życie, której jedyną uciechą przez długi czas było wyszukiwanie informacji o ludziach. Fakt, że najciekawszy był Snape i to właśnie w nim się zatraciła był po prostu dziwny dla nich obojga.

- Mam rację, Granger i dobrze o tym wiesz. - Kontynuował kruszenie dumy dziewczyny poprzez swój zniewalający ton.

- I co z tego?! - Wrzasnęła mu prosto w twarz. - Tak, fascynuje mnie pan, ale czy to ważne? Każdy ma swoje popierdolone hobby! - Zdenerwowana i obdarta ze wszystkiego co kryła w środku swojego umysłu chciała uciec więc ruszyła się przed siebie z przeświadczeniem, że uda jej się przejść przez ducha. Patrzyła na niego i była bardzo zdziwiona kiedy poczuła przeraźliwe zimno, które nie pozwalało jej przejść przez eterycznego Snape'a. Odbiła się od niego i wróciła do ściany. Gdy spojrzała na niego ten się trząsł i zaciskał oczy i zęby w odruchu niewyobrażalnego bólu.

- Ostrzegałem cię, żebyś mnie nie dotykała. - Wycedził wciąż nie podnosząc wzroku na dziewczynę. Po chwili zobaczyła jak w sekundzie przestaje się trząść i upada na kolana szybko oddychając. Uklękła przy nim chcąc odruchowo go dotknąć, ale odskoczył od niej jak opażony i upadł na bok łapiąc się za głowę.

- Profesorze, co się dzieje? - Spytała przerażona.

- Odejdź Granger. - Jego słowa były ciche i powolne. Bardzo trudno było mu mówić poprzez ból.

- Ale prof...

- Powiedziałem spieprzaj! - Krzyknął na nią otwierając oczy przeraźliwie szeroko. Hermiona w przypływie strachu uciekła za drzwi sypialni gdzie oparła się o drewno i zjechała po nim na ziemię.

Co ja zrobiłam?!

Bała się o swojego byłego profesora. Nie ważne jak chciała to usprawiedliwać, to był częścią niej samej. Nie wiedziała co będzie jeśli coś mu się stanie. Z drugiej strony była zdziwiona niewiedzą. W żaden racjonalny sposób nie umiała wytłumaczyć aktualnej sytuacji – przecież Severus Snape był duchem!

Po paru dłużących się w rozmyślaniach minutach usłyszała przecinający powietrzę krzyk z salonu. Nie myśląc wbiegła tam i została sparaliżowana przez widok wygiętego w nienaturalny łuk półprzeźroczystego ciała Snape, który z wyjątkowo rozszerzonymi oczami wpatrywał się w nicość i próbował wyrwać sobie włosy. Nie wiedziała czy ma do niego podbiec czy raczej się zabić. Kiedy jej umysł wymieszał się z sercem doszła do wniosku, że lepiej się zabić, bo nie zniesie takiego widoku bólu, któremu nie może zapobiec. Widziała jak wydziera się w cierpieniu i poczuła jak ciekną po jej policzku ciepłe łzy.

- Zabij mnie! - Usłyszała i ujrzała wyrazisty ból w oczach Severusa. - Błagam cię, zabij mnie!

- Dość... - Wyszeptała ledwo łapiąc powietrze. - DOŚĆ! - Upadła przerażona na zimię płacząc w dłonie i nie czując nic oprócz strachu i niemożności. W końcu doszło do niej, że jej profesor przestał krzyczeć. Przestraszona spojrzała na niego i widziała jak powoli wstaje.

- Pro...fesorze? - Spytała niepewnie nie wiedząc jaką uzyska odpowiedź.

- Nie wiem co zrobiłaś... - Zaczął powoli klęcząc. - Ale pomogło.

Spojrzał na nią umęczonym wzrokiem. Chciała do niego podejść, pomóc mu, ale nie była w stanie, wiedziała, że przyniesie to odwrotny skutek niż by tego chciała. Poczekała więc aż wstanie, jednak za nim to zrobił znów się przewrócił i wylądował twarzą metr od fotela. Znów próbował wstać tym razem z satysfakcjonującym skutkiem. Otarł twarz dłonią i skierował się do fotela, do którego nie mógł dotrzeć.

5 Metrów ✓Where stories live. Discover now