Rozdział 8: Stracić nadzieję

13.1K 1.1K 52
                                    

Joseph

Następnego dnia czułem się okropnie. Dręczył mnie nieustający ból głowy, chwiałem się na nogach i czułem, że w każdej chwili mogę zwrócić śniadanie. Nie chciałem jednak ominąć ani jednego dnia w szkole. Zwłaszcza teraz, kiedy Gabriel zaczął zwracać na mnie uwagę. Oczywiście w duchu wciąż sobie powtarzałem, że to wcale nie był główny powód i w rzeczywistości wcale mi na tym nie zależało, lecz w głębi powoli przestawałem się oszukiwać.

Zajęcia mijały jak zwykle. Nawet przyzwyczaiłem się już do wspólnych posiłków wraz z Katy, Gabrielem i jego przyjaciółmi. Grupa całkiem łatwo zaakceptowała moje towarzystwo i wcale nie czułem się przy nich spięty. Tak było i tego dnia, choć Gabriel wydawał się jakby bardziej nieobecny i zagubiony myślami. Zignorowałem to, zrzucając winę na wczorajszą pełnię i sądząc, że być może polował do samego świtu.

Normalnie, kiedy zjawiałem się na stołówce, niemal od razu zjawiała się przy mnie Katy, lub przynajmniej ktoś ze stolika nawiązywał ze mną kontakt wzrokowy. Tym razem jednak nikt nie zwrócił uwagi na moje pojawienie się. Wokół stolika stało wręcz nieprzyzwoicie dużo osób, choć żadna nie odważyła się usiąść. Dopiero kiedy zbliżyłem się wystarczająco blisko, by usłyszeć, o czym rozmawiają, byłem w stanie zrozumieć, czym wszyscy tak bardzo się zachwycają. Krew zmroziła mi się w żyłach.

– Naprawdę! Nie minęła nawet chwila, a już widziałem jego czarny jak smoła zad znikający w zaroślach! – opowiadał z zaangażowaniem Alex. – Ja oczywiście nic nie czułem, ale ten leciał, jakby mu ktoś patyk z kiełbasą przed nos wywiesił. Mało się o własny język nie potknął! – Kończąc, poklepał Gabriela po plecach.

Spodziewałem się, że chłopak uciszy przyjaciela, lecz on nawet nie zaprzeczył, a jedynie zaśmiał się z niedowierzaniem i pokiwał z niedowierzaniem głową.

–  Chwilę po tym napotykamy nic innego jak co najmniej piętnastoosobową sforę, składającą się z samych alf! Nas trzech przeciwko stadu! Byłem już gotowy ruszyć i wszystkich ich powalić, by Gabriel mógł lecieć dalej, ale zatrzymał mnie  słowami... – Chłopak celowo schylił się i zniżył głos, nadając mu poważnego tonu. – „Nie chcę tego załatwiać w ten sposób..." – Rozejrzał się uważnie, by sprawdzić, czy wszyscy słuchają uważnie. – Po czym zdecydował, że wracamy. Doprawdy, byłem tak zawiedziony... – Westchnął teatralnie, na co wiele dziewczyn przycisnęło dłonie do piersi z żalu. Pozostała część żeńskiej publiczności ubolewało nad faktem, że na dobre straciły szansę u Gabriela.

Zgromadzenie śmiało się wesoło, lecz ja tego nie słyszałem, skupiając wzrok na Gabrielu. Analizowałem każdy mięsień jego twarzy, próbując dostrzec, jak zareagował. Czy był zadowolony? Dumny? Zawiedziony? Słyszałem o alfach, które wcale nie chciały ulegać przeznaczeniu. Bałem się przekonać.

Nie sądziłem, że mój zapach mógłby być tak silny, by roztaczać się aż poza dom. Jednak trzeba było dodać do tego także fakt, że nos Gabriela był również bardziej na niego wyczulony. Absolutnie tego nie planowałem, nie chciałem, by w ogóle się dowiedział, a już na pewno w taki sposób... Jednak stało się i być może to był ten moment, by się ujawnić..?

– Jestem pewien, że to któraś z tych baloniastych cheerleaderek! – Zaczął gładzić się po brodzie w wyrazie zamyślenia Alex. – Albo któraś z kółka teatralnego. Trzeba szybko ogarnąć, kogo dzisiaj nie ma w szkole! Kto normalny po rui od razu wraca do legowiska napalonych alf jak ja!? – Roześmiał się na cały głos, na co widownia mu zawtórowała. – Albo to któraś z nowych dziewczyn? Jakaś, która miała swoją pierwszą gorączkę? Kurcze, jest tyle możliwości...

Po czym stało się to, czego obawiałem się najbardziej. Gabriel przytaknął z szerokim uśmiechem i przybił piątkę przyjacielowi. Potakiwał każdemu jego słowie z błyskiem w oku, jakby całkowicie go popierał. Przyglądałem mu się jeszcze przez jakiś czas. Powiedz coś... Zaprzecz, zaznacz, że płeć nie ma znaczenia. Wiesz, że to ja... Przecież to czujesz..., błagałem w myślach.

Nic takiego się nie stało. Chłopak nawet nie spojrzał w moim kierunku, kiedy tak tkwiłem między ich widownią, trzymając w rozedrganych dłoniach tackę. Alfy jeszcze długo konsultowali się między sobą jak najlepiej namierzyć omegę chłopaka, lecz nie mówili już nic dla mnie znaczącego. Straciwszy apetyt, zawróciłem i, mimo iż nie zdążyłem niczego nawet dotknąć, ruszyłem w stronę wyjścia ze stołówki.

Gabriel

Nie dostrzegałem niczego złego w pozwoleniu Alexowi na puszczenie odrobiny wodzy fantazji. Nawet jeśli niektóre fragmenty nie zgadzały się z faktyczną wersją wydarzeń, nie przeszkadzało mi to. Przynajmniej w ten sposób był w stanie wynagrodzić sobie wczorajsze nieudane polowanie. Niestety, kiedy maszyna poszła w ruch, nie byłem w stanie go już zatrzymać. Mówił, co chciał i co mu ślina na język naniosła. Ostatecznie machnąłem na to ręką. Pomiędzy kolejnymi rewelacjami rzucanymi przez chłopaka, zacząłem rozmyślać na inny temat. Zastanawiałem się, czy w ogóle byłem gotowy, by się związać ze swoją omegą?

Istniało prawdopodobieństwo, że nie wyczuła mnie aż do dziś, lecz to była tylko kwestia czasu nim się spotkamy. Nie, żebym był nie wiadomo jak rozwiązły jak Alex, lecz jednak spotykałem się z różnymi ludźmi. Na ten moment nie zaprzątałem sobie więc głowy panikowaniem, czy ją znajdę.

Jednak nawet ja zdawałem sobie sprawę, że związek z kimś przeznaczonym, to decyzja na całe życie. Dotąd, całe życie wymigiwałem się od wszelakiej odpowiedzialności, więc nagła dojrzała decyzja, jaką przyszło mi podjąć, nieco mnie poruszyła. Spoglądając jednak na Katy i Jaspera wiele moich obaw odpływało. Ich związek zdawał się naturalny i wydawał się przynosić im niewyobrażalne pokłady radości, które czerpali z każdego dnia razem. Było to największe wsparcie, jakie mogłem w tym momencie otrzymać.

Zdziwiło mnie natomiast, jak szybko zaakceptowałem wizję, w której od danej tej pory będę miał pod opieką bezbronną istotę, która wymagałaby ode mnie opieki i niemal bezustannej obecności. Zdawało mi się to dziwnie naturalne, a w głowie narodziła się świadomość, że właściwie to czegoś takiego bym właśnie chciał. Że sprawiłoby mi to satysfakcję. Zupełnie jakbym był już do tego przyzwyczajony.

Nieświadomie skierowałem wzrok przed siebie, jednak miejsce przy ławie było nienaturalnie puste. Dostrzegłem natomiast, jak siedząca obok Katy spogląda za siebie z miną wyrażającą smutek i bezradność.

^^^^^^^^^^^

No i wbiliście te 30 głosów... A jak opornie szło xD
Następny rozdział pojawi się jak tylko pojawi się 35 gwiazdeczek ^^

Historia o wilczku (LGBT+)Where stories live. Discover now