Rozdział 4: Jego przyjaciele

14K 1K 131
                                    

Joseph

Niewiele się zmieniło od sytuacji, która nastąpiła po meczu. Jednak też nie do końca pozostało po staremu.

– Długo jeszcze? – Otrząsnąłem się i szybko włożyłem resztę swoich rzeczy do torby.

Gabriel stał nade mną zniecierpliwiony. Kiedy zobaczył, że skończyłem się pakować, wyszliśmy z klasy. Stawiał kolejne kroki jak zawsze, z rękami schowanymi w kieszeni, podczas kiedy ja pośpiesznie dreptałem przy jego boku, by za nim nadążyć. Nasze rozmowy ograniczały się do całkowitego minimum.

Pierwszego dnia po meczu, kiedy skończyła się godzina wychowawcza, dopiero po chwili zwróciłem uwagę, że chłopak zamiast wyjść, stoi wciąż przy ławce. Nie wiedząc, o co chodzi, zignorowałem to i po prostu wyszedłem. Kiedy znalazłem się na korytarzu, Gabriel nagle zaczął iść obok mnie. Nic nie mówiąc, doszliśmy do klasy od historii, gdzie zajęliśmy swoje miejsca. Sytuacja ta powtarzała się codziennie, aż w końcu przywykłem.

Zaczynałem się niepokoić. Nagłe zwiększone zainteresowanie moją osobą mogło oznaczać kłopoty. Jeszcze dokładniej zacząłem pilnować, by brać leki. Z drugiej strony, zwiększona obecność partnera sprawiła, że czułem się cudownie. Byłem rozdarty, między strachem, że być może czegoś się domyśla, a ukrytą radością, że tak właśnie jest.

Kiedy rozpoczęła się przerwa śniadaniowa, tak jak zawsze odebrałem swoją porcję i zacząłem rozglądać się za wolnym stolikiem. Nagle usłyszałem czyjś głos.

– Joseph! – Odwróciłem się i zobaczyłem, że była to Katy. – Ktoś na ciebie czeka? Jak nie, to chodź to nas. – Jak zwykle kipiała pozytywną energią. Nie czekając na moją odpowiedź, wzięła moją tackę i ruszyła ku drzwiom wyjściowym.

Pośpieszyłem za nią, by nie stracić jej z oczu. Wyszliśmy na dwór, gdzie również znajdowały się liczne stoliki. Manewrowaliśmy między nimi, aż dotarliśmy do jednego z nielicznych stojących w cieniu. Usiadła obok chłopaka, który siedział na brzegu podłużnego siedzenia, a po swojej drugiej stronie położyła moją tackę. Podszedłem niepewnie.

– Chłopaki, kojarzycie Josepha, prawda? Nie będziecie mieli nic przeciwko, jeśli się przysiądzie. – Bardziej to ogłosiła, niż się zapytała. – Chodź. Chłopaków już znasz. – Usiadłem obok niej niepewnie. – Ten przystojniak to Jasper, a ten szczerzący się baran to Alex. Wcześniej mogłeś im się nie przyjrzeć zbyt dokładnie, kiedy biegali po boisku jak byki za czerwoną płachtą. A Gabriela już znasz.

– To zdecyduj się w końcu, czy masz mnie za barana, czy za byka. Zresztą, mogłabyś mnie przedstawić porządnie, skoro już przyprowadziłaś takiego słodziaka. – Oburzył się siedzący obok Gabriela alfa. – Jesteś więc Joseph, tak? Szalenie miło mi cię poznać. – Wyszczerzył się, odsłaniając rząd perłowo białych zębów. Przez chwilę wydawało się, jakby chciał wyciągnąć do mnie rękę, ale po chwili jednak się rozmyślił. Zdawać by się mogło, że powodem tego zachowania był siedzący między nami czarnowłosy.

Gabriel jednak w ogóle nie zareagował na moją obecność. Zupełnie jakby wcale nie zarejestrował mojego pojawienia się. Po chwili usłyszałem głośne przełknięcie, na co odwróciłem wzrok ku Jasperowi.

– Cześć, młody. – Machnął mi dłonią, nim wrócił do posiłku.

– Mógłbyś się zachowywać. – Szturchnęła go Katy, lecz on zapewne i tak tego nawet nie poczuł.

Wszyscy zaczęli się przedrzeźniać, podczas gdy ja jadłem niepewnie. Dyskretnie spoglądałem na każdego z nich. Jako alfy, byli podobnej postury, jednak prócz tego zdawać by się mogło, że nie ma bardziej różniącej się od siebie grupy. Teraz, jako że teoretycznie do niej dołączyłem ,wrażenie to jeszcze bardziej się pogłębiło. Gabriel, najwyższy z nich wszystkich, ze swoją skórą Mulata i czarnymi włosami faktycznie wyglądał jak Herkules.

Alex miał idealnie opaloną, złocistą cerę. Włosy po części czerwonawe, po części czekoladowe, układające się w fale nadawały mu wygląd Apolla. Nie było także wątpliwości, że był ogromnym flirciarzem. Jasper wydawał się najmniej rzucający w oczy, lecz tylko na pierwszy rzut oka. W rzeczywistości był nie gorzej zbudowany niż przyjaciele, piaskowe zaś, sięgające połowy szyi włosy, w niektórych momentach opadały mu na prawe oko, co nadawało mu zadziorny wygląd. Twarz jednak miał pogodną i gdyby ciągle nie miał pełnych ust, można by go uznać za Heliosa.

Katy śmiała się głośno, co chwilę poprawiając sięgające pasa, długie brązowe pasma włosów. Miała przyjemny głos, dzięki czemu jej gadulstwo stawało się prawie jej atutem.

– Tak swoją drogą – zagadnęła nagle Katy, zmieniając temat. – Dzisiaj macie trening, prawda? Będę mogła cyknąć parę fotek do szkolnej gazetki?

– Ja nie widzę problemu – orzekł zadowolony Alex i zaczął pozować, jakby już teraz miał być fotografowany. Udał obrażonego, kiedy Gabriel prawie zrzucił go z ławki, odsuwając dłonią jego twarz.

– Zapytamy się reszty, choć raczej nie będzie problemu. – Przez sekundę przeniósł wzrok na mnie, po czym znów zamilkł.

Chwilę przed końcem przerwy pożegnałem się z chłopakami oraz Katy i ruszyłem, by odnieść tackę. Kiedy wychodziłem ze stołówki, ktoś chwycił mnie za ramię. Kiedy dostrzegłem, że to Gabriel moje serce zabiło mocniej, aż wystraszyłem się, że to usłyszy. Odciągnął mnie na bok, byśmy nie stali w przejściu i zapytał:

– Będziesz? – Z początku nie zrozumiałem, a on dostrzegając to, zirytował się i dodał. – Na treningu.

Zarumieniłem się na wspomnienie sytuacji zza trybun.

– Ja.. To znaczy... Bo przecież... um... okej... – Czułem jak płonie mi twarz, uszy i kark. Ostatecznie zdobyłem się na ledwo dostrzegalne kiwnięcie głową, ponieważ bałem się, że może mnie nie dosłyszeć. Gryzłem się w sobie. By zachować ostrożność, powinienem go unikać. Jednak mój wewnętrzny wilk szarpał się i wył, a to było o wiele silniejsze od zdrowego rozsądku.

Gabriel jedynie mruknął coś pod nosem i odszedł. Nie widziałem jego twarzy, ponieważ uparcie wpatrywałem się w podłogę.

Historia o wilczku (LGBT+)Место, где живут истории. Откройте их для себя