Rozdział 11: Chatka

15.8K 1K 126
                                    

Gabriel

– To gdzie jeszcze nie sprawdzaliśmy!? – krzyknąłem zły w stronę Jaspera.

Wraz ze swoimi przyjaciółmi spędziliśmy ostatnie kilka godzin, na bezowocnym przyglądaniu się sobie nawzajem, próbując dojść, gdzie mogła znajdować się moja omega. Wszystko to natomiast pod czujnym okiem mojego ojca, który nie bez współczucia przysłuchiwał się naszym konsultacjom. Byłem zły, żeby nie powiedzieć zraniony, że moja przeznaczona para najwyraźniej mnie nie chciała i robiła wszystko, bylem tylko jej nie znalazł. Jakie inne było bowiem wyjaśnienie faktu, że mimo iż przeszedłem całe miasto, wciąż nie mogłem znaleźć tej jednej jedynej osoby?

Nie było to jednak moje jedyne zmartwienie. Nikomu nawet nie rozważałem zdradzić, że wciąż miałem w pamięci widok twarzy Josepha, który krzyczał, że go zostawiłem. Wspomnienie to irytowało mnie w równym stopniu, co obecna sytuacja. To prawda, od kiedy wyczułem zapach swojej omegi, nic innego się już nie liczyło. Jednak kiedy białowłosy ponownie stanął na mojej drodze poprzedniego wieczora, poczułem, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Zaskoczyło mnie to jeszcze bardziej niż jego późniejsze słowa.

Nie kwestionowałem tego, że wbrew wszystkiemu zabolało mnie to, co usłyszałem i miałem ogromne wyrzuty sumienia związane ze swoim dotychczasowym zachowaniem. Nikt zdawał się tego nie zauważać z wyjątkiem Jaspera, który zdawał się w tym wszystkim rozumieć mnie najlepiej.

Czułem się niesamowicie rozdarty. Zupełnie jakby moje serce nie potrafiło się zdecydować, kogo bardziej pragnie. Przeznaczona omega zdawała się naturalnym wyborem, a jednak mój wewnętrzny wilk wręcz wyrywał się do białowłosego. Czując, że jeśli dalej będę siedzieć bezczynnie, prędzej czy później rozpadnę się na dwoje, wstałem gwałtownie. Oczy wszystkich skupiły się na mnie, kiedy skierowałem swoje kroki w stronę drzwi.

– Wychodzisz? Nie wiem, co chcesz wskórać o tej porze... – zwrócił słusznie uwagę ojciec, który dotychczas rozmawiał z rozpartym na kanapie Alexem. On także przeżywał moje boleści, choć sam nigdy nie miał okazji doświadczyć podobnych frustracji.

– Nie wiem! – krzyknąłem niezamierzenie. – Idę jej szukać! Jak będzie trzeba, to będę chodzić od domu do domu i wąchać po kolei wszystkie napotkane omegi! – Westchnąłem zrezygnowany i potarłem skronie. – Pójdę się przewietrzyć. Nie czekajcie na mnie – oznajmiłem, po czym wyszedłem z domu.

Nie zastanawiając się, dokąd zmierzam, zawierzyłem swoim nogom, a te same zaprowadziły mnie do lasu. Zatopiony w myślach kroczyłem przed siebie, co chwila, kopiąc losowo napotkany wzrokiem kamień lub gałąź. Już miałem przestąpić nad przewróconym pniem, kiedy poczułem słodką woń, niemożliwą do pomylenia z jakąkolwiek inną. Zamarłem w miejscu, zaciągając się głęboko kuszącym zapachem. Wciągnąłem go głęboko w płuca, aż zakręciło mi się w głowie. Nie zastanawiając się dłużej, ruszyłem w kierunku jego źródła. Wymijałem drzewa i pędziłem przed siebie, przeskakując przeszkody.

W końcu zauważyłem małą chatkę, z której wydobywał się zapach. Niczym w transie stawiałem kolejne kroki, aż zatrzymałem się przed samymi drzwiami, jakby nagle się wahając. Mój wewnętrzny wilk jednakże jak na złość milczał, nie dając mi w ten sposób żadnej podpowiedzi. Nie zwlekając więc dłużej, otworzyłem drzwi. Nagła fala woni prawie ścięła mnie z nóg. Czułem, jak moja własna temperatura wzrasta, oddech przyśpiesza, serce zaczyna szybciej bić, a spodnie ścieśniać. Wiedziałem, że moje własne podniecenie zaczyna rozlewać się w pomieszczeniu.

Była tam. Moja omega. Leżała zawinięta w biały koc, skulona w rogu pomieszczenia, siedząc na łóżku. Kiedy zaskomlała, czułem, jakby ktoś wbijał mi w serce tysiąc igieł. Była przerażona, lecz nie byłem w stanie się dziwić. Delikatnie zamknąłem drzwi, powoli wykonując każdy ruch, by jeszcze bardziej jej nie wystraszyć. Cały czas wpatrywałem się w zarys jej postaci, doskonale widoczny, ponieważ światło księżyca wpadające przez okno, kładło się idealnie na śnieżnobiałym kocu.

– Spokojnie – powiedziałem cicho. Jednak mimo to omega skuliła się, mocno zaciągając na siebie koc. Wyraźnie widziałem, w których miejscach zaciska dłonie, wyraźnie starając się, by pozostać ukrytą.

Stawiałem kolejne kroki w jej stronę. Czułem, jak mimowolnie moje szpony się wysuwają, a dziąsła zaczynają swędzieć. Wilk w moim wnętrzu wręcz wył z podekscytowania, choć wcześniej milczał jak zaklęty. Już miałem podejść do niej, kiedy odnalazłem resztki wolnej woli, by się zatrzymać. Słyszałem, krzyczący w mojej głowie głos: „Nikt by nie chciał być z takim bezuczuciowym bydlakiem jak ty!".

Westchnąłem głęboko i klęknąłem przed łóżkiem. Omega odczołgała się jak najdalej w kąt. Starałem się opanować oddech, jednak wychodziło mi to beznadziejnie.

– Nic ci nie zrobię, jeśli nie będziesz tego chcieć... Przysięgam... – Dłoń sama uniosła się i dotknęła stopy omegi. Delikatnie gładziłem materiał, musząc w jakikolwiek sposób zaspokoić potrzebę dotknięcia jej. – To bardzo trudne dla mnie... Dla ciebie pewnie też... Ale poradzimy sobie... – Oddychałem ciężko. Druga dłoń także zawędrowała, jakby kierowana własną wolą, ku nogom omegi. Oparłem głowę o materac łóżka, zagryzając policzki od wewnątrz. Smak krwi trochę pomógł.

W końcu nie udało mi się opanować i wstałem gwałtownie, opierając się dłońmi o wezgłowie łóżka. Zawisłem nad omegą, która wystraszona zapiszczała.

– Wybacz, ale nie dam rady... Pozwól mi, chociaż na tyle... – wyszeptałem, po czym nachyliłem się nad drobną postacią. Bez problemu podniosłem ją, wciąż zawiniętą w koc, i ułożyłem na swoich kolanach, samemu zajmując jej wcześniejsze miejsce. – Wbrew wszystkiemu tak mi jest łatwiej – powiedziałem, opierając czoło o ramię omegi. Szczelnie objąłem ją ramionami i odetchnąłem głęboko parę razy, nim ponownie się odezwałem. – Przepraszam... Strasznie się cieszę, że cię znalazłem... Jak tylko wszystko się uspokoi, porozmawiamy... Bo teraz... – Zadrżałem, kiedy kolejna fala zapachu omegi mało nie pozbawiła mnie zmysłów. Ona sama zaskomlała z bólu.

Słyszałem, jak przebiega ruja u omeg. Jest bolesna i męcząca, jednak nic nie umywa się do stanu, który następuje po spotkaniu swojej alfy. Jeśli nie zaspokoi omegi, ta okropnie cierpi. Byłem tego świadom. Potarłem ramiona omegi, po czym powoli zacząłem zjeżdżać w dół. Pod kocem odnalazłem jej dłonie i lekko je ścisnąłem.

– Musi cię bardzo boleć. Pomogę ci - szepnąłem, samemu się bojąc, czy nie stracę nad sobą panowania. – Obiecuję, że nie zrobię nic więcej. – Omega szarpnęła się lekko, jednak nie pozwoliłem jej się wyrwać. – Nie bój się... Wiem, że to trudne, ale... postaraj się mi zaufać.

Potarłem nosem o tył jej głowy. Delikatnie, aczkolwiek stanowczo umiejscowiłem omegę między swoimi nogami i rozchyliłem jej nogi. Zacisnęła dłonie na moich odpowiednikach, jakby nie mogła się zdecydować, czy chce mnie powstrzymać, czy zachęcić.

Wsunąłem ręce pod koc, starając się go nie odsuwać, gdyż to mogłoby jeszcze bardziej skrępować omegę. Delikatnie przeniosłem dłoń między jej nogi. Z początku zdziwiłem się, kiedy poczułem twardość, jednak zaskoczenie spowodowane odkryciem płci partnera, trwało zaledwie chwilę. Nie miało to na ten moment żadnego znaczenia. Z zamkniętymi oczami i czołem przywartym do jego głowy, rozpiąłem mu spodnie i zacząłem masować wypukłość. Moje podniecenie wzrosło, kiedy chłopak pisnął cicho. Najpewniej nieświadomie, poruszył lekko biodrami, co zachęciło mnie do kontynuowania.

Bez najmniejszego problemu zsunąłem jego spodnie razem z bielizną na tyle, by móc bez przeszkód sprawić chłopakowi przyjemność. Kiedy upewniłem się, że jest mu wygodnie, ostrożnie dotknąłem jego męskości. Czułem, jak wygina plecy w łuk. Zacząłem powoli poruszać dłonią. Początkowe ciche mruknięcia po chwili zamieniły się w wyraźne jęki. W pewnym momencie sam oddychałem na tyle mocno, że gwałtownym ruchem wgryzłem się w przedramię wolnej ręki. Swędzenie dziąseł zelżało.

Wkrótce było po wszystkim. Wyczerpana omega opadła w moje ramiona, głośno dysząc. Koc lekko zsunął się z jego głowy. Z początku myślałem, że na brzegach materiał jest postrzępiony, jednak uświadomiłem sobie, że w rzeczywistości wystawały spod spodu śnieżnobiałe włosy.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Czekaliście na to!!! Już w następnym rozdziale wielkie spotkanie, choć nie twierdzę, że finał. Znaczy teraz było spotkanie, ale takie anonimowe ^^

Muszę szybko pisać kolejny rozdział... Wrzucę jak wbijecie... 59 głosów... Trzeba grać na czas...

Historia o wilczku (LGBT+)On viuen les histories. Descobreix ara