T H I R T E E N

12.4K 472 136
                                    

Tak minęły mi dwa dni. Wymiotuje już relaksem i jakimkolwiek odpoczynkiem. Teraz trzeba wziąć się za pracę. Tylko co tu robić, skoro mi nic nie wolno?
Wstałam z łóżka zostawiając Noaha samego. Podeszłam do szafy i wyjęłam  czarną bluzkę z nike i czarne spodnie z dziurami. Wzięłam też białą, koronkową bieliznę i poszłam do łazienki. Ściągłam piżamkę i założyłam przygotowane wcześniej ubrania. Kiedy starałam się rozczesać moje długie włosy, do pomieszczenia w którym byłam wparował przerażony brunet. Lekko podskoczyłam ze strachu.

-Nigdy więcej tego nie rób - warknął, tuląc mnie do siebie. Nie rozumiem, najpierw się wydziera, a potem jest milusi. Co z nim nie tak? - To przez pełnie skarbie.

-To już dzisiaj? - spytałam spanikowana.

-Tak- uśmiechnął się.

-Dlatego swoje zachowanie, usprawiedliwiasz, że jest pełnia?- zapytałam.

-W ten dzień są wszyscy podnieceni do granic możliwości. A ja nie chcę, żeby inny debil cię wyruchał, więc cały dzień spędzisz ze mną. Nawet do toalety będziemy iść razem- powiedział zły.

-Boże, ty chyba głupi jesteś. Myślisz, że wykąpie się z tobą? - zaśmiałam się z niego. Ten spojrzał na mnie poważnie co bardziej mnie rozweseliło.

-Tak, tak właśnie myślę- warknął- Masz być cały czas ze mną.

-Dobrze. Zrozumiałam. To co masz dzisiaj ochotę robić?

-Seks... Seks... Seks no i może coś zjemy potem seks i seks. No i na koniec dnia super seks- zaczęłam się śmiać jak opętana.

-Oh mój boże. Jesteś chory psychicznie- ledwo powiedziałam przez śmiech.

-Czemu tak sądzisz? - spytał, przekręcając głowę w bok.

-Myślisz, że będę się z tobą ruchać jak dzikie króliki? Bez przerw i odpoczynku na pięć minut?

-Nie no. Przerwy będą żeby dojść do sobie. Ale tak, tak myślałem.

-Śmieszny jesteś. Chciałbym Ci przypomnieć, że jako alfa masz sprawy do załatwienia- dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową.

-Dobrze, ale ty idziesz ze mną- pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z sypialni. Zaraz po prawej stronie były drzwi do gabinetu. Weszłam i zobaczyłam wielkie, duże, stare biurko ze skórzanym fotelem. Na przeciwko niego stały dwa fotele, a za nim ciemno zielona kanapa.
Wszędzie były regały obciążone książkami i różnymi papierami.
Ściany były koloru ciemno zielonego, a podłoga z czarnych paneli.

-Na sześćdziesiątej piątej półce masz formularze. Mogłabyś? - pokiwałam na znak zgody i wzięłam się za szukanie danego regału.

-Myślisz, że ja wypełnię czterysta siedemdziesiąt osiem formularzy  jednego dnia?- zapytałam zdziwiona.

-Tak. Widziałem jak robiłaś u byłego dyrektora takie same kwitki. A poza tym, dasz radę- mrugnął do mnie brunet. Przewróciłam oczami na jego gest i zabrałam się do pracy.

-Podglądałeś mnie przez szybę w gabinecie wujka? - spytałam. Brunet pokiwał głową i powrócił do swoich spraw.
~*~

-Nie wytrzymam już! - krzyknął zły chłopak, podchodząc do mnie. Nawet nie skończyłam robić pierwszego formularza, a on zaczął mnie całować. Na początku byłam zdezorientowana, ale gdy przygryzł moją wargę ocknełam się i zaczęłam oddać pocałunki. Całował namiętnie i brutalnie. Podniósł mnie i ścisnął za pośladki. Jęknełam na ten gest. Kopnął coś dwa razy i rzucił mnie, bodajże na łóżko.

~Mike~

Siedziałem w kuchni i czekałem na swoją mate. Dzisiaj jest pełnia i już mam zaplanowany dzień z moją kruszynką. Nagle usłyszałem huk na górze. Pobiegłem zobaczyć co się dzieje i ujrzałem Noaha pożerającego Anabell. To nie było normalne całowanie. On wsysał jej twarz. Domyśliłem się co będą robić. Dobrze, że na wszelki wypadek zrobiłem dziury w kondomach. Zaśmiałem się w myślach. Zszedłem z powrotem na dół. Chwyciłem jabłko, które leżało w salonie dla wyższych osób, takich jak ja i Noah.

-Noah szybciej!Mocniej! - usłyszałem głośne jęki Any. Wyplułem połowę jabłka i wybuchłem śmiechem.

-Z czego się tak śmiejesz, skarbie ? - odezwała się moja mate. Spojrzałem na wysoką blondynkę w zaawansowanej ciąży.

-Anabell wydarła się "Noah szybciej! Mocniej!"  -  udawałem lune. Dziewczyna zachichotała. Nasze śmiechy przerwały głośne krzyki jednych z omeg. Zszedłem dwa piętra niżej. Okazało się, że krzyki dobiegły z pokoju Jamesa. Wszedłem tam i od razu w oczy rzucił mi się złamany penis. Krew z niego tryskała jak z fontanny.

-Jezus stary! Jak to zrobiłeś?! - z trudnością opanowywałem śmiech.

-Wezwij lekarza!

-Już idzie- odezwała się mate Jamesa.

-Dzień dobry. Co dziś mamy?- zapytał się doktor, gdy wchodził do pokoju- O mój boże święty! Obrzydliwe! Jak ty to zrobiłeś?!

-Pchałem na chama- warknął z bólu.

-Mike pomóż mi go podnieść i posadzić na wózku- skierował się do mnie lekarz. Podszedłem do blondyna, który leżał na ziemi. Podniosłem go i poradziłem na wózku inwalidzkim. Przykryłem Jamesa kocami, by nikt nie zwymiotował na widok złamanego chuja.

Podsumowując: jedni zaliczą, a inni nie- przybiłem sam sobie piątkę w myślach za to sformułowanie.

~*~

Ono bije dla ciebie, skarbie  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz