Ten, z prawdziwym wyznaniem

848 85 37
                                    

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że już go nie ma... - Davina oparła łokcie o przedni fotel i wychyliła się pomiędzy braci Winchester.

- Wszystko ma swój koniec - westchnął Sam. - Jego i tak przeciągał się o wiele lat za długo.

- Z jednej strony czuję niesamowitą ulgę, ale z drugiej mam wrażenie jakbym straciła ważny cel w życiu. Dziesiątki lat ucieczki przed kapitanem chyba nigdy nie dadzą mi o sobie zapomnieć.

- Hej, w końcu będziesz mogła porządnie się wyspać - powiedział Dean, zerkając na blondynkę w odbiciu wstecznego lusterka.

- A ty nie musisz się przejmować tym, że spędzisz wieczność w piekle - odparła z szerokim uśmiechem, ukazując dołeczek w policzku.

- Widzisz? Same plusy - dodał uradowany Sam.

- Szkoda tylko, że musimy zniszczyć broń, która jest w stanie pokonać Crowleya... - Dean poklepał kieszeń kurtki, w ktore miał schowany perłowy sztylet. - A gdyby tak... - zaczął się zastanawiać.

- Nie - odparł oschle Sam, który spojrzał na niego wściekłym wzrokiem. - Dobrze wiesz, że jakakolwiek ingerencja kończy się zerwaniem umowy, a ty automatycznie lądujesz w piekle. Znajdziemy inny sposób na pokonanie tego gnojka.

- Wow, luzuj lejce kowboju. - Starszy łowca uniósł ręce w geście kapitulacji, słysząc zdeterminowany ton głosu młodszego brata. - Zniszczymy to cacko, a potem... - Dean przerwał nagle, przegryzając dolną wargę.

- Potem czeka mnie nudne życie do osiemdziesiątki. Nie mogę się już doczekać. - Davina uśmiechnęła się szeroko.

- W końcu będziesz miała to, czego tak bardzo pragnęłaś - odparł młodszy z braci, ciesząc się szczęściem zielonookiej.

- Czyli Alzheimera, podwyższone ciśnienie i rozdwojone końcówki - westchnął zniesmaczony Dean, sprawiając że pozostali pasażerowie spojrzeli na niego z osłupieniem. - Zwykłe życie wcale nie jest takie idealne. Nie będziesz mogła się regenerować, a każde jesienne wyjście bez kurtki będzie kończyło się gorączką. Tylko teraz masz takie przywileje, a potem...

- Hej, spokojnie. - Davina przerwała mu w połowie zdania. - Przecież na początku byłam człowiekiem i to w czasach zwiększonej umieralności, gdzie choroby rozprzestrzeniały się szybciej niż byłbyś w stanie mrugnąć.

Sam zmarszczył brwi przyglądając się reakcji zaniepokojonego brata, który ściskał mocniej kierownicę, a jego usta zbiły się w cienki pasek. Mimo wszystko oboje przemilczeli temat i dalszą drogę do Sioux Falls przebyli rozmawiając o jedzeniu, ulubionych piosenkach i dwuznacznej reklamie telewizyjnej, która zdecydowanie powinna być puszczana dopiero po dwudziestej drugiej, chociaż Dean nie widział w niej nic złego. Po przekroczeniu znaku oznajmiającego przekroczenie granicy Sioux Falls, czarna Impala kierowała się w stronę obrzeży miasta, a dokładnie do domu Bobbiego, który choć z głębi serca chciał pomóc w walce z kapitanem Latającego Holendera - nie mógł opuścić miasta, w którym lokalna szeryf zauważyła dziwne i zupełnie niespotykane zachowanie kilku nastolatków, jak później się okazało przemienionych przez ghule.

- Honey, I'm home! - krzyknął Dean, gdy tylko przekroczył próg domu, po czym zrzucił torbę z bronią na schody i ruszył w stronę kuchni, a dokładnie lodówki, z której wyciągnął sześciopak piwa.

- Eh, myślałem że wytępiłem już wszystkie szkodniki... - westchnął Bobby, który zszedł powoli z góry, opierając się o barierkę.

- Jesteśmy Winchesterami, nie tak łatwo jest się nas pozbyć! - odkrzyknął Dean.

Hunting For Soul                         || Supernatural ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz