Ten, w którym bracia Winchester poznali sposób na zdjęcie klątwy

1.1K 114 48
                                    

- Teraz moja kolej - powiedział Dean, ściskając mocniej kierownicę. - To co widzę jest wysokie, zielone na górze i brązowe na dole.

- Czyżby drzewo? - odparł pytająco Sam.

- Punkt dla ciebie.

- Ok, a to co ja widzę jest masywne, lecz delikatnie porusza się na wietrze przez co cicho szumi... - młodszy łowca przyglądał się czemuś za oknem.

- Uwaga zgaduję - zaczął Dean. - Moja odpowiedź to drzewo.

- Brawo! - Sam uśmiechnął się szeroko.

- Ja zaraz zwariuję! - krzyknęła Davina, która przestała rozmasowywać skroń i wychyliła głowę pomiędzy braci Winchester, którzy siedzieli na przednim siedzeniu. - Jedziemy przez pieprzony las, a wy gracie w tę głupią grę od dobrych piętnastu minut! Jeżeli jeszcze raz usłyszę słowo drzewo, to przysięgam na Boga, któryś z was na nim zawiśnie! - zdenerwowana opadła na beżowe oparcie fotela, wciąż kręcąc przecząco głową.

- Hej, my tylko zabijamy czas - skomentował oburzony Dean. - Przy zepsutym radiu to nasza jedyna rozrywka. 

- Dokładnie. Ta cisza robi się już nieznośna - poparł go Sam.

- To może pośpiewajmy? - zapytała i niemal od razu poczuła wzrok kierowcy, którego oczy piorunowały ją w odbiciu wstecznego lusterka. 

- Nie. Ja nie śpiewam - odparł oschle. Dziewczyna chciała już coś odpowiedzieć, lecz nie zdążyła nawet otworzyć ust, gdy dodał: - I żadnego śpiewania w samochodzie! 

Nie miała zamiaru się z nim kłócić, więc tylko westchnęła i oparła głowę o zimną szybę. Podróż do Jacksonville dłużyła się niemiłosiernie zważywszy na okoliczności, jakie jej towarzyszyły. Śmierć Simona, napięta atmosfera spowodowana wstydem, który ogarnął każdego po tym, jak ich największe grzechy wyszły na jaw, a do tego jeszcze zepsute radio. 

- Widać, że jesteśmy już prawie na miejscu - powiedział zadowolony Dean, przerywając długą ciszę. - Powinniśmy tu zamieszać - dodał i uśmiechnął się zawadiacko. Wszystko za sprawą ludzi, a szczególnie kobiet, które ze względu na to, że Jacksonville jest ogromnym miastem portowym, w którym temperatura nie spadała nigdy poniżej piętnastu stopni, chodziły po ulicach w samych szortach  i górach od bikini. 

- Chyba jestem tym wyjątkiem, który woli chłodniejsze miejsca. - Davina podniosła magazyn spod fotela, podziękowała w myślach, że nie jest to żaden ze świerszczyków Deana i zaczęła się nim wachlować. 

- Serio? - Dean odwrócił głowę w jej stronę. - Jak można nie lubić słońca? - zapytał, po czym wrócił do wpatrywania się w drogę.

- Zakładam, że jest to związane z upałem na statkach - zaczął Sam. - Brak żywności, która psuła się w szybszym tempie, omamy związane z brakiem ochrony przed słońcem i oczywiście niewyobrażalny upał. 

- Sama lepiej bym tego nie opowiedziała. - Davina uśmiechnęła się w stronę młodszego łowcy. - Jezu, tu jest z trzydzieści stopni! - westchnęła głośno, żałując że ma na sobie długie spodnie. 

- Jak chcesz, możesz się rozebrać. - Dean wzruszył ramionami.

- Śnij dalej - odparła przekręcając oczami. 

- Ok... - wyszeptał pod nosem, sprawiając że dziewczyna spiorunowała go wzrokiem. 

✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡✡

- A więc to tutaj... - Davina oparła ręce o biodra, przyglądając się wielkiemu budynkowi biblioteki stanowej. - Spodziewałam się starej, rozwalającej się budy, a tu proszę - machnęła dłonią wskazując na nowoczesny, niemal w całości oszklony wielopiętrowy budynek, wokół którego kręciło się mnóstwo młodych ludzi. 

Hunting For Soul                         || Supernatural ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz