20. Pierwsza randka

Zacznij od początku
                                    

-... ja nie mam, ale ty tak.

Zdziwiła mnie ta wypowiedź. Przymrużyłam oczy i w pamięci doszukiwałam się momentu, w którym stałam się milionerką.

- Nie pamiętasz, że pieniądze ze sprzedaży mieszkania podzieliłem na trzy części? Swoją masz w plecaku- przypomniał wyniosłym tonem.

- Zaraz... a ty co zrobiłeś ze swoją? Czemu musimy wydawać akurat moje pieniądze?- dopytywałam podejrzliwie, doszukując się jak zwykle jakiegoś podstępu z jego strony.

- A myślisz, że jakim cudem udało mi się zdobyć kozy Muffatów? Za każde z tych zapchlonych zwierząt zapłaciłem potrójną cenę, a z racji, że wydzieliłem sobie najmniej pieniędzy, nie mam już nic...

- Ty zabrałeś najmniej pieniędzy? W takim razie kto dostał najwięcej?- pytałam nadal, bo nie pasowało mi takie zachowanie do egoistycznego charakteru Ruperta.

- Ty- odparł bez wahania. Zdziwiło mnie to.

- Ale... dlaczego? Przecież dobrze wiedziałeś, że mogę zwiać z twoim majątkiem, a poza tym, nie było wtedy jeszcze czegoś takiego jak „my"...

- Nie wiem, czemu tak zrobiłem. Może bałem się, że zgubię te pieniądze? Nie lubię mieć przy sobie dużych kwot...

- Ok., zostawmy ten temat. Chyba powinniśmy wracać...

Tak też zrobiliśmy. Rupert miał jeszcze ruszyć na polowanie z mężczyznami z wioski, a ja musiałam w końcu przymierzyć moją ślubną sukienkę.

Dwa dni później obudziłam się nadzwyczaj wcześnie. Za oknem było ciemno i z zewnątrz nie dochodziły mnie odgłosy krzątania się domowników. Chyba po raz pierwszy w ciągu mojego pobytu zbudziłam się pierwsza- wow. Prawda była jednak taka, że nie mogłam spać, bo dziś czekała mnie totalna katastrofa- mój własny ślub.

Przekręciłam się na drugi bok i przymknęłam oczy, w nadziei, że choć na trochę uda mi się jeszcze zdrzemnąć. Ale nic z tego. Sen nie chciał wrócić, zwłaszcza, jak przypomniało mi się, że dziś na wyspę przybędzie Ethelel i zabierze mnie na dalsze poszukiwania, po których czekały już na mnie chłodne objęcia śmierci.

To smutne, ale razem z Rupertem nie znaleźliśmy sposobu na wydostanie się z tej pułapki. Po pierwsze: wyspy nie sposób było opuścić bez przynajmniej miesięcznego przygotowania. Trzeba byłoby wybudować tratwę, łódź lub cokolwiek, co utrzymałoby nas na wodzie przez kilka dni, zanim dotarlibyśmy do... No i tu nasuwa się po drugie: nie znaliśmy współrzędnych wyspy, ani jej dokładnego położenia, nie wiedzieliśmy jak daleko jest do cywilizowanego świata.

Przekręciłam się na plecy i spojrzałam w pokryty liśćmi sufit. Zupełnie niespodziewanie widok ten zniknął mi sprzed oczu i został zastąpiony obrazem Ethelela siedzącego w pustym samolocie.

- Cześć Karola. Jak widzisz, jestem już w drodze do was. Nie wiem, jakim środkiem transportu was przewieziono, ale ja musiałem wynająć prywatny samolot od pewnego przedsiębiorcy z Boliwii. Tym sposobem całkowicie pozbyłem się pieniędzy Ruperta, więc mam nadzieję, że wy zachowaliście coś na czarną godzinę. Dobrze by było, gdybyście przyszli po mnie, gdy samolot wyląduje, bo przyznam, że boję się, jak was odnajdę w buszu. Przy okazji porozmawiamy na osobności. Mam nadzieję... że zechcecie wysłuchać, co mam wam do powiedzenia. Nie chcę, żebyście mieli mnie za skończonego dupka. No, to chyba tyle, mam nadzieję, że cię nie obudziłem. Do zobaczenia już niedługo...

Ethelel uśmiechnął się smutno na pożegnanie, jego postać zniknęła, a ja wróciłam do rzeczywistości. Gdzieś obok mojego pokoju skrzypnęły drzwi- widać inni domownicy także nie mogli dospać. 

Porwana, poszukiwana [12+, ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz