5. Dno

2.5K 189 8
                                    

Po nieudanej konwersacji z moim lekarzem znowu przysnęłam.

Oczywiście, nie na długo.

Obudziło mnie denerwujące gorąco i suchość w ustach. Chciałam wzrokiem poszukać Ruperta, ale nie mogłam odwrócić głowy, tak bardzo byłam słaba.

- Pić- szepnęłam do ściany. Usłyszałam, jak łóżko obok skrzypnęło i nad sobą zobaczyłam wystraszoną twarz mojego lekarza. Poczułam jego rękę na swoim czole.

- Karola, ty masz z czterdzieści stopni gorączki!- krzyknął przerażony i wyciągnął z szafy termometr, aby zmierzyć mi dokładnie temperaturę. W oczekiwaniu na wynik zaczął chodzić w te i z powrotem po pokoju wyrzucając sobie:

- Jeżeli umrzesz, ojciec mnie zabije! Niepotrzebnie przysnąłem. Miałem cię kontrolować, bo przecież wiedziałem, że jednym z objawów wstrząśnienia mózgu jest wysoka gorączka, a ty jesteś dodatkowo osłabiona dużą utratą krwi. Nie powinienem cię w ogóle zadręczać rodzinnymi historyjkami. Co ze mnie będzie za lekarz?

- Zamknij się i pomóż mi!- wychrypiałam ostatkiem sił. Czułam, jak krew pulsuje mi w głowie, a gorączka pali całe ciało. Rupert wyjął termometr, a to co na nim zobaczył musiało być mało zachwycające. Otworzył drzwi i zaczął wzywać pomocy:

- Afryka!!! Ypsaka!!! Jesteście tam!?

- Oni pojechali po zakupy! Jestem sam!- odkrzyknął ktoś.

- W takim razie migiem do mnie! Musisz mi pomóc Ethelel!

Rupert podbiegł do mnie i zaczął odłączać kroplówkę. Po chwili w drzwiach ukazał się drugi chłopak. Ze zdumieniem rozpoznałam w nim postać z mojego koszmaru.

- To on żyje?- zagadnęłam sennie Ruperta, a on spojrzał na przybysza.

- Ethelel, znasz ją?

- Nie. Nie znam- odparł zdezorientowany.

- Dobra, nieważne. Pomóż mi ją znieść na dół- komenderował Rupert, ale Elethell zawahał się.

- Lepiej, jeżeli poniesie ją jedna osoba. We dwójkę jeszcze zrzucimy ją z tych stromych schodów, a z tego, co wiem, ona ma żyć?- zapytał chłopak i bez namysłu podniósł mnie z łóżka.

- Może być i tak. Teraz biegiem nad jezioro. Woda powinna tam być zimna, ochłodzimy ją w niej. Na pojedyncze okłady z ręczników nie ma czasu.

Jak powiedział, tak zrobili. Nie widziałam gdzie mnie niosą, czułam jak zapadam w sen do chwili, gdy nagle zanurzono mnie w czymś chłodnym. Po kilku minutach zaczęła mi wracać trzeźwość umysłu. Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Pierwsze, co zobaczyłam, to twarz bohatera mojego koszmaru, który nagle ożył i jeśli się nie myliłam, miał na imię Ethelel. Odwróciłam się i ujrzałam Ruperta. Siedział na brzegu jeziora, na powierzchni którego leżałam.

- Lepiej ci?- dociekał.

- Mhm- odparłam. Woda była naprawdę chłodna i to pomagało. Zerknęłam na Ethelela, a on uśmiechnął się.

Nagle zdałam sobie sprawę, że tak właściwie nikt mnie nie trzyma. Co prawda ten tajemniczy chłopak dryfował niedaleko mnie, ale to nie sprawiło, że poczułam się pewniej, tym bardziej, że nie umiałam pływać. Drgnęłam i to wystarczyło, abym przestała swobodnie unosić się na powierzchni.

- O Boże!- zdążyłam wykrzyknąć, a potem zanurzyłam się gwałtownie. Moje paniczne ruchy sprawiały, że tonęłam coraz szybciej i Ethelel nie mógł mnie pochwycić.

Nagle zdębiałam. Na dnie jeziora coś migotało. Coś drobnego, ale za to w ogromnej ilości. Przymrużyłam oczy, żeby lepiej zobaczyć, co to jest, ale jednocześnie czułam, że nie zostało mi już zbyt wiele powietrza.

Porwana, poszukiwana [12+, ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz