20. Pierwsza randka

1.8K 130 11
                                    

- Gdzie byłaś?- mruknęła przepitym głosem Adele, kiedy usiadłam obok niej.

- Potrzebowałam chwili samotności i poszłam tylko kawałek do lasu- wyjaśniłam cicho i ułożyłam sobie głowę dziewczyny na ramieniu, bo widziałam, że ledwo trzymała się w pionie. Zerknęłam w stronę, gdzie w oddali dostrzegłam jak Rupert także siada na swoim miejscu obok Deliego i uśmiechnęłam się do niego, próbując dodać mu otuchy.

Znowu mieliśmy dokonać niemożliwego, ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych, prawda?

Następnego dnia do południa w wiosce panowała cisza, ale kiedy słońce przekroczyło zenit, rozpoczęło się nerwowe krzątanie. Chociaż ludzie byli zmęczeni wczorajszą zabawą i nadal cierpieli na kaca, zrozumieli, że nie ma czasu na codzienny odpoczynek, skoro huczny ślub i wesele już za trzy dni.

Razem z Adele, jako przyszłe panny młode miałyśmy za zadanie przygotować sobie suknie ślubne, a biorąc pod uwagę małą ilość czasu, jaka nam została, zamknęłyśmy się we dwie w pokoju i usilnie dyskutowałyśmy nad naszymi kreacjami, które dostałyśmy- ja od Mali, Adele od jednej z żon Deliego.

- Nie wierzę, że twoja matka brała ślub w czymś tak... perfekcyjnym- oznajmiłam, z namaszczeniem dotykając utkanej z koronek długiej wąskiej sukienki Mali, zakrywającej wszystko, oprócz głowy.

- Jak widziałam ją po raz pierwszy, miałam tak samo zachwyconą minę, jak ty. Ale spójrz tylko na to, co dostałam od Deliego! Przecież to jakiś koszmar!- marudziła Adele przymierzając trawiastą długą spódnicę i stanik.

- Wyglądasz pięknie, naprawdę. Jakbyś dopiero co wyszła z buszu i nigdy nie spotkała cywilizacji- stwierdziłam, próbując powstrzymać śmiech, ale mojej siostrze nie było tak wesoło.

- No właśnie! Co on sobie myślał, podarowując mi to... to.. to paskudztwo!- mruczała nadal, ale nie słuchałam jej, bo nagle mój wzrok padł na wykończenie dekoltu sukienki Mali. Czyżby to było...? Nie. To chyba niemożliwe, to pewnie tylko zbieg okoliczności.

Niedowierzając własnym domysłom, dla upewnienia z kieszeni moich spodenek wyciągnęłam zdobyte wcześniej oko tyranozaura i porównałam je z tym na sukience. Siedziałam tak oniemiała, aż w końcu Adele zwróciła na mnie uwagę.

- To oko wszyte w zagłębienie dekoltu, mój ojciec dostał od dziadka, a dziadek od pradziadka i tak dalej, i tak dalej... W każdym razie oko przybyło na Ziemię razem z pierwszymi osiedleńcami. Nie wiemy dokładnie do czego ono służy, ale kiedy moja mama miała mieć szytą suknię ślubną ojciec stwierdził, że oko powinno znaleźć się w sukience, żeby podkreślić, że chociaż ślub bierzemy na tej planecie, to tak naprawdę nasze serca należą do Milovlii. Ale widzę... że masz drugie. Skąd?- dociekała Adele i chciała dotknąć oka tyranozaura, ale natychmiast cofnęła rękę.

- Ała! To parzy! Jakim cudem możesz to trzymać?

Korzystając z chwili poufnej rozmowy, opowiedziałam Adele o Fudagomie i gnieździe dziecka kredy oraz o kombinezonie, który w nieznany dla mnie sposób, spowodował, że moje dłonie wytrzymują gorąco, jakim promieniuje oko.

Adele słuchała jak zaczarowana i zadawała wiele pytań. W końcu przerwałam jej i przełykając nerwowo ślinę spróbowałam zmienić tor rozmowy:

- Mogę ci ufać na tyle, by poprosić o pomoc w bardzo ważnej dla mnie sprawie?

Dziewczyna zamrugała kilka razy oczami i namyślała się przez chwilę. Potem wstała, otworzyła drzwi do pokoju, sprawdziła czy nikt nas nie podsłuchuje i usiadła z powrotem na sienniku obok mnie.

- Chodzi o Ruperta?- zaczęła niepewnie, a ja zaprzeczyłam.

- Nie. Znaczy... w sumie tak. O mnie i o niego. I o ucieczkę z wyspy- wyjaśniłam szybko, patrząc niepewnie w twarz Adele. Dziewczyna opacznie zrozumiała moje słowa, bo odezwała się:

Porwana, poszukiwana [12+, ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz