Gdy rozsądek puka do drzwi

9 2 3
                                    

- Semi.

Uniósł głowę i zauważył, jak Katarzyna siada obok niego, na drewnianej ławie w korytarzu przed gabinetem, gdzie Magdalena badała Amaliję.

- Czego chcesz?

- Nie skomentuję nawet... Słuchaj, nie idźcie tam.

Miała świadomość, iż rusza grząski temat. Musiała niezwykle ostrożnie dobierać słowa tym bardziej, że nie rozmawiała z rodakiem – nie czuła się zbyt pewnie w językach. Męczył ją każdy inny od ojczystego i angielskiego, najchętniej zrzuciłaby ciężar komponowania wyrazów na barki tłumacza. Chciała jednak tę rozmowę odbyć możliwie najszybciej i bez pośrednika mogącego przekręcić coś, czego ona nie będzie umiała sprostować. Ciężki los obcego...

- Gdzie? – udał, że nie wie, o co jej chodzi.

- Nie rób ze mnie idiotki. Domyślam się... Nie. Doskonale wiem, po co wam ta dziewczyna. Myślisz, że coś zmienisz, poświęcając ją w Strefie dla głupiego przedmiotu?

Nie wygram z nią, pomyślał. Nie z taką inteligencją.

- „Artefaktu", jeśli już.

- Dla mnie wasze „artefakty" nie są warte splunięcia, a co dopiero ludzkiego życia. Pomyśl: rezygnując z waszej żądzy przygód, mógłbyś zdobyć towarzyszkę na całe życie.

Semi milczał, patrząc niewidzącym wzrokiem przed siebie. Katarzyna mówiła więc dalej, choć nieco ciszej, łagodniej:

- Widziałam, jak na nią patrzyłeś, i jak ona zerkała czasem na ciebie. Nie wiem, co siedzi w niej, ale twój wzrok na pewno nie należał do stalkera zamierzającego rzucić ją jako ofiarę do wyżymaczki.

Wstał gwałtownie, zaczął powolnie spacerować. Wrzało w nim.

- Semi, ona nie jest głupia. Wie, po co z nią idziecie. Ona to czuje.

- Sugerujesz, że jest tą waszą, jak je nazywacie...

- Lejnaką? – akcent Katarzyny brzmiał dziwacznie, lecz dobrze oddawał inność tego określenia.

- Lejnaką.

- Nie sugeruję, ja jestem tego pewna. Ich jest więcej i jeśli któraś pozwala się prowadzić do Strefy, to nie bez powodu. Czego może chcieć? Uwierz: nie wy ją wepchniecie w wyżymaczkę, nie wy zdobędziecie artefakt. Ona zaprowadzi tam was, ona was wtrąci w gorszy syf od wszystkich wyżymaczek Strefy na raz i zdobędzie więcej, niż wasz przyziemny artefakt. Mogę ci bardzo łatwo udowodnić, że nie wolno jej lekceważyć.

- Ciekawy jestem...

- Załatwione. Jutro odbędzie się druga część badań. Semi... Zastanów się, proszę. Widziałeś jej oczy?

- Widziałem.

- Są prawie kopią oczu tamtej lejnaki, którą jeszcze badamy.

- Podobno zrobiły się takie od terapii w szpitalu.

- Wiem. Miałam z nią styczność jakieś trzy, cztery lata temu. Instytut odkupił ją od rodziny, w zasadzie wydarł siłą. Dziewczyna była umierająca. Oddział zajmujący się Strefą przeprowadził szereg eksperymentów na niej, poddając promieniowaniu i działaniu nieregularnych, chaotycznych i zasysających wyładowań, czyli wyżymaczek właśnie... Potem okazało się, że to nie nasze działania determinują taką wytrzymałość, a jedynie wzmacniają naturalny efekt crossing-over. Zbadaliśmy Mariszkę, za zgodą żyjącego Reda pobraliśmy próbki od niego... Guta wyraziła zgodę na zbadanie Olgierda, wtedy już niestety zmarłego. Potwierdziła się teza, którą wysunęłyśmy z Magdą: genotyp Olgierda wskutek przebywania przy napromieniowanym Redzie zmienił się w sposób zapewniający jego potomstwu odporność na promieniowanie charakteryzujące anomalie. Cechę odziedziczyły wszystkie dzieci, ale tylko najmłodsze, Amalija właśnie, okazała się na tyle niepokorna, by to wykorzystać.

- Skąd wiesz, że przeżyła wyżymaczkę?

- Widziałam ją kiedyś przy okazji pobierania krwi, gdy była mniejsza. Takich oczu się nie zapomina... Miała kręcone włosy koloru piór kruka, jak Olgierd. Przy każdym kontakcie z takimi ładunkami, dodatkowo bombardowane promieniotwórczymi atomami latającymi w powietrzu, włosy jaśnieją i prostują się przez niszczenie melaniny i keratyny. Obliczyłyśmy z Magdą, że jednorazowo mogą stracić średnio pół odcienia. Jak myślisz, skoro jej włosy są już szare... Ile razy miała kontakt z wyżymaczką?

- Po co mi mówisz o tym wszystkim?

Katarzyna uśmiechnęła się z pobłażaniem.

- Tylko ty jesteś w stanie wysłuchać mnie do końca i przemyśleć moje słowa.

- Równie dobrze mogłaś to powiedzieć Carlowi.

- Carl nie jest zbyt wnikliwy – Katarzyna wstała, przeciągnęła się. - Analizuje, ale szybko przechodzi do porządku dziennego. Ty taki nie jesteś. To, co ci powiedziałam, zostanie w tobie i może choć w ostatniej chwil, gdy już będziesz patrzył, jak idzie do wyżymaczki, by następnie wziąć, co zamierzała dostać od początku, zastanowisz się i nie dasz jej iść.

"Wytrych"Where stories live. Discover now