108

266 25 0
                                    

Z całego zespołu zostałam sama, ale i mój czas pobytu w Meksyku dobiegł końca. Teraz przyszedł czas na podbicie Ameryki Południowej. Tej wielkiej, nikomu nie znanej. Miałam szczęście, że Lorenzo dostosował się do mnie i razem polecimy do Argentyny. Mieszkał tam prawie od trzech lat i obiecał, że pomoże mi ze wszystkim. Andreas dzisiaj miał wracać do Europy, ale rano okazało się, że przedłużył pobyt o kolejny tydzień. Przed samym lotem próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał. Nie wiem co takiego wydarzyło się na wczorajszej imprezie, ale trochę mnie to niepokoi. Nawet nie pojawił się na odprawie żeby się pożegnać...

- Nie przejmuj się już nim. - odezwał się Włoch. - Zamiast myśleć o przeszłości, teraz skup się na tym co cię czeka. Pomyśl jaką możesz zrobić karierę z tymi chłopakami.

Tak, brunet miał rację. Teraz biznes nie polega na robieniu tego co się lubi. Świat sławy rządzi się swoimi prawami i jeśli w nim chcę utrzymać dobrą pozycję, muszę trzymać się zespołu rękami i nogami. Oni pomogą mi osiągnąć pewien poziom, którego później już nikt mi nie odbierze. Tak samo było z Lorenzo. Był zwykłym Włochem, a udział w kilku odcinkach serialu zrobiło z niego gwiazdę. I kim jest teraz? Kochany przez miliony nastolatek aktor.

- Masz rację. - rzekłam. - Mogę cię zapewnić, że będziesz o mnie czytał w Playboyu.

Nie odczuliśmy dwu godzinnej różnicy czasu. Kiedy dolecieliśmy była już noc, więc wydawało mi się, że to normalne. Przez pierwsze kilka dni miałam zatrzymać się u Lorenzo, więc od razu pojechaliśmy do jego mieszkania.

***

Dziwiłam się, że tak szybko udało mi się odespać jedenastogodzinny lot. Nic dziwnego skoro dochodziła dwunasta. Lorenzo musiał być już dawno na nogach, bo zapach kawy i jajecznicy unosił się po całym mieszkaniu.

- Niezły z ciebie kucharz. - zaśmiałam się przysiadając się do stołu.

Nasze plany na dzisiejsze popołudnie nie były zbyt wybitne. To był ostatni dzień, abym mogła poznać trochę miasto. Jutro muszę pojechać już do studia, ale żeby się tam dostać, muszę wiedzieć gdzie jest. Aires jest ogromnym miastem i z czasem nie miałam siły już chodzić. W prawdzie wiedziałam juz wszystko co powinnam wiedzieć. Kompletnie zboczyliśmy z trasy i wylądowaliśmy przy jednym z barów na plaży. Zamówiliśmy porcję lodów i zajęliśmy dwa leżaki nieopodal.

- Co ty na to, żebyśmy razem coś nagrali? - spytał nagle brunet.

- W sensie?

- Żebyśmy stworzyli duet, kretynko. - burknął. - Wyobraź sobie jak ci to już pomoże.

Może miał rację... W każdym razie nic nie stracę godząc się. Rozmawiając o naszym planie ciągle myślałam o Andreasie. Nie pokłóciliśmy się, nie dałam mu powodu do zazdrości, nic! Dlaczego nie daje znaku życia?

Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz