21

576 37 0
                                    

Pov.Karolina.

Wczoraj, minimalnie wygrali Norwegowie, a za raz za nimi uplasowali się Polacy i Niemcy. Pozostał niedosyt, bo różnica między pierwszym a drugim miejscem była niewielka. Warunki miały humorki, więc tak czy siak wszystkim należą się gratulacje.

Dzisiejszy konkurs inwidualny był zagrożony. Wiatr nie ustępował, a jedynym pocieszeniem był brak opadów śniegu. Podczas przygotowań moi rodacy nie mieli co ze sobą zrobić, więc postanowiłam wkroczyć w akcję. Pierw odbijaliśmy piłkę do siatki, a później gdy już nawet mi zaczęło się nudzić, puściliśmy piosenki i zaczęliśmy tańczyć. Właściwie to ja, Maciek i Kamil. Tańczyliśmy do latynoskich piosenek. Stoch zabawnie kręcił tyłkiem, co nie tylko rozbawiło mnie, a wszystkich którzy to widzieli. Chociaż nie, Andreas patrzył na nas, a jego postura i mina wyrażały obojętność. Był zły ?

Nie bardzo miałam czas na rozmowę z Niemcem, więc po prostu odpuściłam. Razem z moimi rodakami bawiliśmy się świetnie. Oni byli zadowoleni, że nie muszą siedzieć sami, a ja, że mogłam im dotrzymać towarzystwa. Poznałam wiele osobistości, ale z nikim nie dogadywałam się tak bardzo jak z Polakami. To jest mój kraj. A ludzie, którzy w nim żyją zawsze będą dla mnie najważniejsi. Z minuty na minutę warunki były coraz gorsze, a organizatorzy ciągle przekładali rozpoczęcie konkursu. Wszyscy byliśmy zniecierpliwieni , a ja byłam zdania, że zamiast przekładać rozpoczęcie, mogli je w ogóle odwołać. W czasie tego oczekiwania, zadzwoniła moja przyjaciółka, z którą razem prowadziłyśmy kanał na youtube. Chciała mi przypomnieć o tym, że miałam podesłać jej kroki, a prawda jest taka, że nawet ich nie ułożyłam. Miałam to szczęście, że mogłam wymówić się brakiem czasu z powodu konkursu. Powiem szczerze, że zamiast skupić się na chłopakach, nuciłam po cichu utwór do którego miałam przygotować choreografię i w głowie układałam wszystkie kroki. Zdecydowanie to była najcięższa robota.

Ostateczne rozpoczęcie konkursu nastąpiło o równiej 17:00 i już na starcie zapowiedziano tylko jedną serię. Mądrze, ale i tak uważam, że przy takiej pogodzie to niebezpieczne. Z uwagą obserwowałam każdego skoczka z bardzo bliskiej odległości i byłam pod wrażeniem tego wszystkiego. Nie mogłam pojąć jak skoczkowie wytrzymują takie napięcie i siłę zeskoku, bo przecież to nie możliwe ażeby spaść z takiej wysokości i nic nie poczuć. Wszystkim szło świetnie, ale na końcu i tak wygrał Freitag a zaraz za nim uplasował się Wellinger. Kamil zajął dopiero szóste miejsce, a Maciek zaliczył upadek, ale na szczęście nic mu się nie stało.

Zaraz po dekoracji wróciłam do hotelu. Jutro z samego rana musiałam się wymeldować, a więc jeszcze dziś musiałam spakować swoje rzeczy. Miałam to szczęście, że nie rozrzucałam swoich ubrań bądź gdzie. Przeglądając swoją torebkę znalazłam bilety na mecz. Zdziwiłam się, że nie zostawiłam ich w mieszkaniu, ale dzięki temu od razu wpadłam na genialny pomysł. Domknęłam walizkę i z uśmiechem poszłam do pokoju Wellingera i Einsenbichlera. Miałam nadzieję, że chłopaki zdążyli już wrócić. Zapukałam i nie upłynęła  nawet chwila, gdy z drzwiach pojawiła się sylwetka Markusa.

- Jest Andreas? – spytałam.

- Jestem! – usłyszałam krzyk z głębi pokoju. Brunet uśmiechnął się i wpuścił mnie do środka, a ja od razu usiadłam na jednym z łóżek.

- Zostajecie jeszcze w Niemczech ? – spytałam.

- No tak. Do czwartku. – odparł blondyn.

- W takim razie mam dla ciebie prezent. – powiedziałam wręczając mu bilet na mecz. Był zaskoczony , ale po chwili uśmiechnął się i mnie przytulił. Miałam świadomość tego jak bardzo chciał zobaczyć swoją drużynę z miejsca VIP.

- Skoro idziemy we dwoje, to czy nie uważasz, że powinniśmy się spotkać się wcześniej?

- Ty zawsze znajdziesz jakiś pretekst. – zaśmiałam się.

Nawet nie zauważyliśmy jak Markus wyszedł. Do środy zostały jeszcze trzy dni, ale wolałam ustalić wszystko na czasie, aby później nie było problemu. Bardzo się cieszyłam, że Andi jest tak uśmiechnięty. Byłam wdzięczna Robertowi, że podarował mi te dwa bilety, bo dzięki temu możemy z Niemcem spędzić razem więcej czasu. Być może zobaczymy się dopiero po sezonie.

Robiło się już późno, więc poszłam do siebie, wzięłam prysznic i miałam iść już spać gdy ktoś zapukał do moich drzwi. Poprawiłam koszulkę i poszłam otworzyć. Zupełnie nie spodziewałam się trenera Polaków.

- Witaj Karolina, moglibyśmy porozmawiać? – spytał klecąc słowa po polsku. Wytłumaczyłam mu, że spokojnie możemy rozmawiać po niemiecku i wpuściłam go do środka. Stefan od razu, nie owijając w bawełnę zaproponował mi abym została i towarzyszyła Polakom w konkursach. Oczywiście podkreślił jeśli mam czas. Oczywiste było to, że byłam zainteresowana i od razu się zgodziłam. Ta propozycja wręcz spadła mi z nieba. Poprosiłam Austriaka, gdy wychodził aby o niczym nikomu nie mówił. To miała być kolejna niespodzianka, ale tym razem dla wszystkich.


Ski jumper squad || A.WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz